↜Ściskaj mocno i nie puszczaj↝

85 17 9
                                    

Nie tylko życzę Wam szczęśliwego roku, ale również tej książeczce życzę sto lat! Przywiązałam się do bohaterów i nie mogę uwierzyć, że to już roczek Don't get bitten!


Jimin wygodnie oparł się o barierkę i westchnął cicho, wpatrując się w niebo. Była ładna pogoda, słoneczko świeciło wysoko na niebie, a czyste powietrze miło wypełniało jego płuca. Starał się zrelaksować, bo miał od rana dziwne przeczucie w kościach i zadręczał się myślami.

Rzadko stał na warcie, mając ten przywilej jako ktoś odpowiedzialny za racjonowanie zapasami. Teraz musiał siedzieć na balkonie, bo Chungha postanowiła poprać brudne rzeczy i coś ugotować, a Taehwan jako kochane dziecko oczywiście musiał jej przy tym asystować. Tak więc Park chcąc czy nie chcąc musiał stać i wypatrywać vana oraz czuwać nad ich bezpieczeństwem.

Wiedział, że minie jeszcze co najmniej kilka godzin, nim wrócą, więc poświęcał raczej czas na słuchanie ptaszków i ignorowanie cichych, słyszanych z oddali dźwięków sztywnych. Jimin powoli zaczynał się tym wszystkim coraz bardziej niepokoić, doskonale zdając sobie sprawę, że tylko kwestią czasu jest jak przestaną trafiać na pojedynczych sztywnych, a po prostu zaczną tworzyć się ich hordy.

Dlatego też chciał, by jak najszybciej poznajdywali wszystko co było potrzebne, by mogli zamknąć się i więcej już nie wychodzić za ogrodzenie. Jednocześnie chciał mieć więcej samochodów i nauczyć każdego jeździć w razie potrzeby ucieczki. Park choć naprawdę nie chciał rozważał czasami gdzie można uciec, jeśli tutaj zrobiłoby się zbyt niebezpiecznie.

Blondyn odetchnął, chowając twarz w dłoniach. Nie chciał dodatkowo się dołować, a jednak to robił. Nie miał żadnych powodów do zmartwień, a jednak jak nie było koło niego Mina to ciągle je znajdywał. Czuł się źle z tym, że w ciągu kilku tygodni zdążył uzależnić się od starszego chłopaka.

W końcu zabrał dłonie i zaczął wpatrywać się w ulicę i jakie było jego zdziwienie, gdy zobaczył jadącego vana. Prędko się wyprostował i wbiegł do domu od razu lecąc na schody.

-Noona! Przyjechali! Idę im otworzyć!-wykrzyczał, przebiegając obok salonu, a odpowiedziało mu tylko głośne „okejj" starszej.

Wybiegł z domu, a nieprzyjemny wiatr zawiał mu prosto w twarz. Mimowolnie zadrżał, bo na balkonie w ogóle nie odczuł podmuchów, a raczej słoneczko przyjemnie ogrzewało jego bladą buzię. Gdy tylko znalazł się przed bramą, jak najszybciej ją otworzył i zdziwił się bardzo, gdy auto wjechało na posesję z piskiem opon.

Ledwie zdążył zamknąć bramę, gdy usłyszał krzyk Seokjina:

-Jimin zostaw tą cholerną bramę i chodź tutaj!

Zaraz obok niego pojawił się Hoseok, który trzęsącymi dłońmi zaczął sprawdzać zamknięcie, a zmrożony przez strach nawet się nie poruszył. Zamiast tego zawiesił wzrok na mokrych od łez policzkach Junga i przemknął ślinę.

Zaraz jednak w jego myślach pojawił się obraz Yoongiego i bojąc się o niego ruszył biegiem w stronę auta.

-Przejmij wydawanie rozkazów, Namjoon boi się krwi i robi mu się zbyt słabo-wyszeptał najstarszy z nich wszystkich, a blondyn już wiedział, że stało się naprawdę coś okropnego.

W tym momencie znienawidził swoje jebane przeczucie do takich spraw.

Niepewnie uchylił bardziej tylnie drzwi, nie widząc nigdzie wśród osób, które już wyszły z auta Yoongiego, Yoony i Taehyunga. Gdy tylko spojrzał na sytuację w środku zatoczył się do tyłu cudem powstrzymując łzy.

-T-trzymajcie tę r-ranę-wyjąkał, cudem powstrzymując wymioty ze stresu.

Wszystko w środku umazane krwią, a bladsza niż zwykle buzia Yoony potęgowała efekt czerwieni. Biedna dziewczyna, ledwo mrugała, z trudnością biorąc każdy kolejny oddech, a z jej prawej ręki obciętej zaraz przy ramieniu bez ustanku lała się krew. Yoongi trzymał ją w ramionach, mamrocząc coś do niej, a Taehyung z całej siły przyciskał jakiś materiał do obciętej ręki.

Park jednak wziął uspokajający oddech i wyprostował plecy, nie mając dłużej zamiaru wpatrywać się w sytuację w aucie, przynajmniej do momentu wydania rozkazów. Skoro Namjoon poległ, zbyt bardzo bojąc się krwi, to on musiał objąć dowodzenie nad ratowaniem Min.

-Jungkook, Hoseok, na zapleczu jest kawał deski, przynieście ją na tym przeniesiemy Yoonę, Namjoon proszę idź poszukać czegoś do zszywania, Seokjin opowiedz wszystko Chunghie, ona ci powie co powinniśmy zrobić. Taehyung ja cię zmienię, idź umyć dłonie i zajmij się Taehwanem. Pośpieszcie się!-zawołał głośno i wszyscy zaraz się rozbiegli.

Kim wypadł z samochodu i popędził w stronę domu, a Jimin za to wpakował się do auta, nie przejmując się brudzonymi przez to ubraniami, które pójdą do wyrzucenia.

Ścisnął ranę, powstrzymując ledwo łzy, gdy na dłoniach poczuł krew. Musiał teraz uspokoić dwójkę Minów i w jakikolwiek sposób zapewnić ich, że jeszcze będzie dobrze. Jednak przerażenie skutecznie powodowało pustkę w jego głowie, więc musiał improwizować, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów zawczasu.

-Yoona, spokojnie, oddychaj-zaczął cicho Jimin, wpatrując się w ciemne oczy starszej.-Noona, ani się waż zasypiać, wszystko będzie dobrze. Teraz razem na spokojnie, wdech, wydech, wdech, wydech.

Pomimo, że oczy Min robiły się zamglone, starała się oddychać tak jak młodszy jej kazał. Bała się, tak cholernie się bała. I tak bardzo ją bolało, że z ledwością nie zamknęła oczów by dać sobie spokój.

-Noona, masz nie zasypiać dla Yoongiego. Ten cienias sobie bez ciebie nie poradzi-dodał z delikatnym uśmiechem, a dzięki temu ledwo żywa dziewczyna również wygięła swoje wargi.

-Jesteśmy!-zawołał Jungkook, a Jimin prędko wyszedł z samochodu, łapiąc dziewczynę za kostki.

-Hyungie, musisz nam ją podać-powiedział delikatnie Park i zaraz dziewczyna znalazła się na desce.-Ostrożnie ją zanieście, my zaraz przyjdziemy!-zawołał za nimi Jimin i zaraz nachylił się nad dziewiętnastolatkiem.

Złączył ich pobrudzone od krwi dłonie razem i odgarnął ze spoconego czoła ciemne kosmyki. Przykucnął przed starszym, wciąż siedzącym na fotelu z nogami jednak na trawie. Niepewnie wtulił ich dłonie w swój policzek i spojrzał pocieszająco na starszego.

-Hyungie, zrobimy co możemy, żeby ją ratować-wyszeptał i gdy załzawiony wzrok Yoongiego się na nim zawiesił, sam się rozpłakał.

Min nie obdarzył go nawet słowem, gdy ten tak po prostu trwał przy nim, a jedynie mocno ściskał jego małą dłoń. Nie zareagował nawet wtedy, gdy Jimin się podniósł i ucałował go delikatnie w czoło, by później siłą pociągnąć go do domu.

-Yoongi, masz trzymać ją za dłoń i nawet nie puszczać. Pokaż jej, że jesteś dla niej, bo ona będzie starała się dla ciebie.

A Min poczuł, że tak po prostu musi postąpić. Zbyt krótko był dla niej i zdał sobie sprawę z tego, gdy przyszło trzymać mu ją ledwo żywą w swoich ramionach.

⋆ ˚。⋆୨୧˚ ˚୨୧⋆。˚ ⋆

Wybaczcie, że tak długo nie było rozdziałów, ale przywiązałam się do tej idiotki i nie chciałam sprawiać jej bólu.

Macie jakieś ciekawe teorie co będzie dalej?

Dziękuję Wam bardzo za trwanie ze mną i z tą historią! Mam nadzieję, że niedługo jednak uda mi się ją skończyć, albo chociaż wrócę do regularnych publikacji.

Następny rozdział powinien pojawić się rano! Czas na maluteńki maratonik! Kocham Was słoneczka, miłego dnia, wieczorku, nocy lub nowego roku! Buziaczki! ☁❤

↜Don't get bitten↝Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz