29

171 22 6
                                        

————————perspektywa  Szwecji————————

-Ruszajcie się! Szybko szybko!- Krzyknąłem, czekając na resztę. Schowałem się za jednym z przewróconych stołów.

Niekontrolowanie otworzyłem usta z szoku. Na sam środek placu wjechały dwie furgonetki, pakując uczniów. Jak mogą robić to tak bezwstydnie? Jedna z nich była już pełna. Ochroniarze wsiadali już za kierownice. Szybko wstałem, nie do końca wiedząc co w tej chwili zrobić.

-Węgry!- usłyszałem głos Czech. Spojrzałem w tamtą stronę, jak chłopak wypuszcza uczniów. Dwóch mężczyzn brutalnie go przytrzymało, rzucając do środka pojazdu.

Podbiegłem do Czech by go powstrzymać.- Czechy musimy się schować!

Chłopak próbował uciec, ale mocno szarpnąłem go, ciągnąc do reszty.

-Mają Islandię!-Zaczął Norwegia.

-I Węgry- Wtrącił się Czechy z słyszalnym żalem w głosie.

-Na co czekacie. Musimy za nimi jechać, oni już ruszają.- podbiegł do nas Kanada.

Nic więcej nie mówiąc, pobiegliśmy w jego stronę. Odrazu dostrzegłem czerwone chevrolet camaro USA. I czarne audi Kanady. Wskoczyłem z Kanadą i Serbią do czerwonego auta. Norwegia za to postanowił kierować drugim pojazdem. Wyjąłem telefon, dzwoniąc do osób w innym aucie.

-Halo?- odebrała Słowacja.

-Starajcie się jechać za nami jak najdalej.- Zacząłem.- kogo jeszcze zabrali? Ile nas jest?

-Na pewno złapali Węgry i Islandię, ale nie ma jeszcze Litwy, Estonii i Finlandii. Nikt z nas ich nie widział.-Odpowiedziała cicho.

-Dobra jak coś to ruszamy za ostatnią furgonetką. Miejmy nadzieje, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.-Zakończyłem rozmowę, rozłączając się.

Rozejrzałem się w wokoło. Na terenie festynu zrobiło się już cicho, ale wszelką widoczność zasłaniał dym.

-Ruszamy.-Odezwał się Kanada, uruchamiając auto. Wyjrzałem przez okno, widząc jak słońce zachodzi, a ciemność zaczęła pochłaniać świat.

Jechaliśmy już z jakieś trzydzieści minut. Mimo wszytko staraliśmy trzymać się z dala.

-Mamy coś do obrony?-Odezwał się Serbia.- Mam jakieś złe przeczucie.

-W bagażniku pewnie jest jakiś kij bejsbolowy. Ja mam jeszcze scyzoryk.-odparł Kanada.- w moim aucie jest jeszcze siekiera... ale miejscy nadzieje, że nie dojdzie do tego by jej użyć.

-Ja jestem przygotowany na mniej krwawe akcje.  Mam ze sobą paralizator i gaz pieprzowy.-Odparłem.

Spojrzałem ponownie na drogę przed nami, gdy Kanada zaczął powoli zwalniać. Dostrzegłem, jak furgonetka zatrzymuje się i wychodzą z niej dwaj mężczyźni.

—————————perspektywa Ukrainy—————————

Wstałem, gdy tylko wyostrzył mi się wzrok. Pomimo że wciąż piszczało mi w uszach, zacząłem dalej strzelać. Wyjrzałem, szukając nowej kryjówki, ponownie się chowając za filarem. Zastanawia mnie ile maja amunicji. Strzały nie ustawały. Spojrzałem na Kazachstan, który również próbował zaoszczędzić amunicję. Dostrzegłem, jak Polska zaczęła podkładać podnośnik. Skrzywiłem się, słysząc niemy krzyk siostry. Spojrzałem w tamtą stronę. Przeklnąłem cicho. Rosja dostał w ramie.

Spotkałem wzrok Kazachstanu. Zrozumiałem posyłany znak kuzyna. Musimy się stąd wyrwać. Wskazałem mu stronę gdzie była Polska.  W tej chwili musieliśmy się stąd wydostać. Zobaczyłem jak Kazachstan wyciąga granat.

„Miłość to jednak ciężka sprawa" Kanada x Ukraina iiiii Polska x UkrainaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz