Thomas:
-No nie wiem Zane. - powiedziałem stojąc przed lustrem i patrząc na kreację jaką wybrał dla mnie przyjaciel.
-Jak to nie wiesz? Ta marynarka jest zajebista!
-Nie mówię, że jest brzydka, ale ja w niej źle wyglądam. Takie wzory nie są dla mnie. Pasują bardziej do ludzi... jak ty. - pokazałem na niego dwoma rękoma. - Założę swój garnitur, a ty z pewnością będziesz dobrze wyglądał w tym co mam teraz na sobie.
Podałem chłopakowi marynarkę i udałem się do łazienki z nowym zestawem ubrań. Za nim się ubrałem wziąłem szybki prysznic, w końcu wypadałoby to zrobić po całym dniu szkoły. Odświeżony zacząłem się ubierać. Koszuli nie zapiąłem na ostatni guzik, bo przecież nie będę się dusił kołnierzykiem. Ułożyłem włosy, aby nie latały w każdą możliwą stronę i zadowolony z mojego wyglądu zarzuciłem na sobie już zwykłą, czarną marynarkę.
Wyszedłem z pokoju i spojrzałem na Zane'a, które też już był gotowy do wyjścia. Nie myliłem się co do jego w tej marynarce. Szaleni ludzie wyglądają dobrze w szalonych rzeczach.
-No, no, no mój drogi. - zaczął Malik. - Wyglądasz jak milion dolarów. Teraz Dylan na pewno na ciebie poleci.
-Co? - zdziwiłem się.
-A to nie taki jest cel tego wszystkiego?
-Oczywiście, że nie.
-Mniejsza z tym. Dobra ja już idę, bo muszę być trochę wcześniej. - Zane wyszedł z mojego pokoju jak raz używając drzwi. Normalni ludzie dziwią się jak ktoś wychodzi oknem, ale w przypadku mojego przyjaciela doznaje szoku jak używa czegoś takiego jak drzwi do mojego pokoju.
Spojrzałem jeszcze raz w lustro. Chciałem się upewnić, czy wszystko na pewno ładnie się ze sobą łączy, a jakiś niesforny kosmyk włosów nie sterczy gdzieś od reszty.
Jak na zawołanie usłyszałem dźwięk domofonu. Mama pracowała dzisiaj na nocną zmianę dzięki czemu uniknę pytań: kim dla mnie jest Dylan? I jak długo jesteśmy razem?
Pogasiłem światła w domu i wyszedłem na werandę. Pod domem stał brunet, który opierał się o swój samochód. Cały obrazek wyglądał jakby chłopak był jakimś szefem mafii. On ubrany w czarne spodnie, czarną koszulę, czarną marynarkę, z naszyjnikami na szyję i cudnie ułożonymi włosami, a przy nim jego grafitowy Chevrolet Camaro. Szczerze? Na ten widok zaniemówiłem.
-Proszę, proszę kogo mu tu mamy. - zaczął i podszedł do mnie. - Osobę którą jest najtrudniej zaprosić na bal. Gotowy na najlepszą noc w swoim życiu?
-W miarę. Idziemy? - zszedłem trzema schodkami z werandy, a zaraz za mną Dylan, który pospiesznie otworzył mi drzwi od strony pasażera. Kiedy ja już zająłem swoje miejsce chłopak obszedł auto i sam usiadł na miejscu kierowcy.
Drogę, czyli jakieś 20 minut spędziliśmy w ciszy. Oczywiście miałem w głowie pewne pytania do O'Brien'a, ale najzwyczajniej w świecie wstydziłem się ich. Zastanawiacie się czemu? Przecież nie zapytam się go prosto z mostu: Hej Dylan, jak ty to robisz, że zawsze wyglądasz zajebiście? Jak jakiś walony Afrodyt?
-Taki się urodziłem. - zaśmiał się, a mnie zamurowało.
-Ja to powiedziałem na głos?! - przeraziłem się. Zazwyczaj mam kontrolę nad swoimi myślami, a teraz nagle akurat to zdanie mi się wyślizgnęło.
-Powiedziałeś to głośno i wyraźnie. - uśmiechnął się sam do siebie i spojrzał na mnie swoimi cudownymi brązowymi oczami.
Mógłbym patrzeć w nie godzinami
CZYTASZ
Dance with me | Dylmas
Fanfiction"Gdy dwoje ludzi się kocha, ich ciała zestrajają się ze sobą jak w tańcu o ściśle ustalonej choreografii: ręka położona na biodrze, muśnięcie palcami włosów, szybki pocałunek, oderwanie ust, dłuższy pocałunek, dłoń wsuwająca się pod koszulę. To ruty...