9. Prom

730 32 49
                                    

Thomas:

-No nie wiem Zane. - powiedziałem stojąc przed lustrem i patrząc na kreację jaką wybrał dla mnie przyjaciel.

-Jak to nie wiesz? Ta marynarka jest zajebista!

-Nie mówię, że jest brzydka, ale ja w niej źle wyglądam. Takie wzory nie są dla mnie. Pasują bardziej do ludzi... jak ty. - pokazałem na niego dwoma rękoma. - Założę swój garnitur, a ty z pewnością będziesz dobrze wyglądał w tym co mam teraz na sobie.

Podałem chłopakowi marynarkę i udałem się do łazienki z nowym zestawem ubrań. Za nim się ubrałem wziąłem szybki prysznic, w końcu wypadałoby to zrobić po całym dniu szkoły. Odświeżony zacząłem się ubierać. Koszuli nie zapiąłem na ostatni guzik, bo przecież nie będę się dusił kołnierzykiem. Ułożyłem włosy, aby nie latały w każdą możliwą stronę i zadowolony z mojego wyglądu zarzuciłem na sobie już zwykłą, czarną marynarkę.

Wyszedłem z pokoju i spojrzałem na Zane'a, które też już był gotowy do wyjścia. Nie myliłem się co do jego w tej marynarce. Szaleni ludzie wyglądają dobrze w szalonych rzeczach.

-No, no, no mój drogi. - zaczął Malik. - Wyglądasz jak milion dolarów. Teraz Dylan na pewno na ciebie poleci.

-Co? - zdziwiłem się.

-A to nie taki jest cel tego wszystkiego?

-Oczywiście, że nie.

-Mniejsza z tym. Dobra ja już idę, bo muszę być trochę wcześniej. - Zane wyszedł z mojego pokoju jak raz używając drzwi. Normalni ludzie dziwią się jak ktoś wychodzi oknem, ale w przypadku mojego przyjaciela doznaje szoku jak używa czegoś takiego jak drzwi do mojego pokoju.

Spojrzałem jeszcze raz w lustro. Chciałem się upewnić, czy wszystko na pewno ładnie się ze sobą łączy, a jakiś niesforny kosmyk włosów nie sterczy gdzieś od reszty.

Jak na zawołanie usłyszałem dźwięk domofonu. Mama pracowała dzisiaj na nocną zmianę dzięki czemu uniknę pytań: kim dla mnie jest Dylan? I jak długo jesteśmy razem?

Pogasiłem światła w domu i wyszedłem na werandę. Pod domem stał brunet, który opierał się o swój samochód. Cały obrazek wyglądał jakby chłopak był jakimś szefem mafii. On ubrany w czarne spodnie, czarną koszulę, czarną marynarkę, z naszyjnikami na szyję i cudnie ułożonymi włosami, a przy nim jego grafitowy Chevrolet Camaro. Szczerze? Na ten widok zaniemówiłem.

-Proszę, proszę kogo mu tu mamy. - zaczął i podszedł do mnie. - Osobę którą jest najtrudniej zaprosić na bal. Gotowy na najlepszą noc w swoim życiu?

-W miarę. Idziemy? - zszedłem trzema schodkami z werandy, a zaraz za mną Dylan, który pospiesznie otworzył mi drzwi od strony pasażera. Kiedy ja już zająłem swoje miejsce chłopak obszedł auto i sam usiadł na miejscu kierowcy.

Drogę, czyli jakieś 20 minut spędziliśmy w ciszy. Oczywiście miałem w głowie pewne pytania do O'Brien'a, ale najzwyczajniej w świecie wstydziłem się ich. Zastanawiacie się czemu? Przecież nie zapytam się go prosto z mostu: Hej Dylan, jak ty to robisz, że zawsze wyglądasz zajebiście? Jak jakiś walony Afrodyt?

-Taki się urodziłem. - zaśmiał się, a mnie zamurowało.

-Ja to powiedziałem na głos?! - przeraziłem się. Zazwyczaj mam kontrolę nad swoimi myślami, a teraz nagle akurat to zdanie mi się wyślizgnęło.

-Powiedziałeś to głośno i wyraźnie. - uśmiechnął się sam do siebie i spojrzał na mnie swoimi cudownymi brązowymi oczami.

Mógłbym patrzeć w nie godzinami

Dance with me | DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz