Dylan:
Stałem przed lustrem kończąc układanie włosów. Spojrzałem na siebie jeszcze raz i stwierdziłem, że jestem gotowy, aby wyjść na miasto. Miałem na sobie czarne jeansy z dziurami i czarną koszulę rozpiętą na dwa guziki od góry.
Matko... wyglądam trochę jak Mike
Będąc ubranym w stylu Parker'a wyszedłem z łazienki, którą miałem w pokoju. Z biurka zgarnąłem jeszcze telefon i jakieś pieniądze.
-Znowu na imprezę Panie O'Brien? - usłyszałem za sobą.
-Alfred! - przestraszyłem się kiedy ujrzałem mężczyznę siedzącego w fotelu przy drzwiach do pokoju. - Nie rób tak więcej, bo zejdę na zawał.
-Prędzej ja zejdę na tą przypadłość patrząc na mój wiek. - zaśmiał się lekko. - W takim razie co robimy z Pana wyjściem, sir? - zapytał na co westchnąłem.
-Proszę nie mów o tym rodzicom. Wiesz, że by mnie za to zabili.
-Znam Pana nie od dziś. - zaczął. - Dlatego po raz kolejny nie wspomnę o tym pańskim rodzicom. Jaką tym razem wersję wydarzeń przyjmujemy?
-Zmęczenie i wczesne pójście spać?
-Znakomity plan, sir. - uśmiechnął się.
-Dziękuje Alfredzie.
-Nie ma najmniejszego problemu. Też kiedyś byłem młody i latałem wieczorami ze znajomymi po całym mieście. - rozmarzył się. - Niech Pan już idzie, bo jeszcze Pana nakryją i nici z naszego planu. Miłej zabawy.
Wyszedłem na balkon, a mężczyzna zamknął za mną drzwi, ale na tyle abym mógł z powrotem wejść do pokoju. Ześlizgnąłem się po kolumnie, która podpierała mój balkon i znalazłem się na ziemi. To nie było normalne, abym musiał wymykać się z domu żeby pójść do klubu. Dzięki Bogu, że mam Alfreda. Bez niego już dawno bym miał absolutny szlaban na takie wypady.
Alfred był lokajem w moim domu. Zajmował się jeszcze moim ojcem kiedy ten był w moim wieku. Łącznie przebywa w kręgu mojej rodziny już 30 lat. Mimo swojego wieku nie jest nudziarzem i sztywniakiem, a na prawdę fajnym gościem. Czasami wydaje mi się, że jest tutaj jedyną osobą, która wysłuchałaby moich problemów i pomogła mi z nimi, a nie dawała na wszystko 200 dolarów.
Po przejściu czterech uliczek dotarłem na miejsce spotkania w którym czekał już Liam razem z Brett'em. Zawsze się tutaj umawialiśmy. Było to jedno z wejść do parku jak przez, który się przeszło było się już w nocnym centrum miasta. Pełno fajnych barów, klubów i knajpek.
-Jesteś wreszcie. - zaczął Dunbar. - Ile można na ciebie czekać?
-Rozmawiałem jeszcze z Alfredem, ale wszystko już jest załatwione. Idziemy?
Zaczęliśmy iść przed siebie. Nagle na skojarzenie związane z klubem pomyślałem o blondwłosej tancereczce. Szkoda, że Sangster nie zgodził się na wyjście z nami, miałbym chociaż z kim się podroczyć.
Przejście przez park nie zajęło nam dużo czasu, ponieważ o tej godzinie kaszojady nie plątały się już pod nogami. Jednak zamiast wejść do klubu my usiedliśmy na ławce na przeciwko tego miejsca.
-Po co siedzimy? - zapytałem.
-Theo załatwił nam na dzisiaj darmowe wejściówki. - zaczął Brett. - Wiesz, dobrze się sprawował w tym miesiącu. - chłopak uśmiechnął się i wrócił wzrokiem do siedzącego na jego kolanach Liam'a.
No tak, Theo Raeken, czyli nasz przypadkowy przyjaciel poznany właśnie w tym klubie do którego się wybieramy. Jak go poznaliśmy? A to bardzo ciekawa historia, a mianowicie kiedy Brett i Liam jeszcze nie byli razem Talbot wyhaczył sobie Raeken'a pośród ludzi w tłumie. Zaczął się do niego przystawiać i nagle Theo skończył przy naszym stoliku. Tak to się wszystko jakoś ułożyło, że Raeken został naszym przyjacielem i finalnie nie był w związku z Brett'em.
CZYTASZ
Dance with me | Dylmas
Fiksi Penggemar"Gdy dwoje ludzi się kocha, ich ciała zestrajają się ze sobą jak w tańcu o ściśle ustalonej choreografii: ręka położona na biodrze, muśnięcie palcami włosów, szybki pocałunek, oderwanie ust, dłuższy pocałunek, dłoń wsuwająca się pod koszulę. To ruty...