10. If I could fly

718 35 34
                                    

-No dobra. - matko, co ja robię?! Oszalałem do końca! Chłopak rozszerzył trochę swoje nogi tak, aby dalej mieć dostęp do pedałów.

Niechętnie pochyliłem się nad brunetem i od razu zorientowałem się jak zły to był pomysł. Moja twarz była blisko jego rozporka, a żeby sięgnąć telefon musiałem znaleźć się jeszcze bliżej. Zamknąłem oczy, aby nie widzieć tego co miałem przed sobą i po omacku zacząłem szukać mojej zguby. Kiedy prawie ją miałem Dylan znowu się odezwał.

-Thomas, spójrz na mnie. - zrobiłem to bez wahania, bo przecież co złego może się stać. Przeniosłem wzrok na jego twarz dalej pozostając w tej samej pozycji. - Z tej perspektywy mogę cię oglądać codziennie. - już miałem coś powiedzieć, ale samochód w coś uderzył. Szybko podniosłem telefon i spojrzałem na jezdnię. Leżał na niej człowiek.

-Dylan, zabiłeś go! - zdenerwowałem się. Wiedziałem, że jazda po alkoholu się dobrze nie skończy.

-Nie panikuj, nikogo nie zabiłem. Chodź, zobaczymy czy jest cały. - wysiedliśmy z pojazdu i podeszliśmy do leżącego mężczyzny. Kiedy się nad nim pochyliłem ten zaczął coś mamrotać. - O widzisz? Wygląda całkiem żywo.

Poszkodowany przewrócił się na plecy i złapał się za głowę, jednak dalej miał zamknięte oczy. Kiedy on tak sobie leżał my byliśmy w niemałym szoku.

-Mike? - zapytał Dylan. - Co ty tu robisz chłopie i czemu wlazłeś mi pod koła?

-Trzeba go zawieźć do domu. - wtrąciłem na co Parker otworzył oczy.

-Thomas! - zaczął. - Jak dobrze, że jesteś. Wiesz, powiem ci coś. Zawsze cię lubiłem, mówiłem ci już o tym? O, Dylan też tu jest! Ciebie nigdy nie lubiłem, jesteś największym wrzodem na tyłku. Wiecie co mnie zastanawia? Kiedy mnie potrąciliście w środku widziałem tylko Dylana, a ty Thomas? Gdzie byłeś? Byłeś na dole prawda?

Upity w trzy dupy jak nic

-Trzeba go stąd zabrać. - powiedziałem do bruneta. - Nie zostawimy go przecież na ulicy.

-Tak, masz rację. Pozbierajmy go i odstawmy do domu. - chłopak podszedł do Parker'a i zaczął go podnosić z asfaltu. - Choć Mike, idziemy.

Po paru chwilach mężczyzna zaległ na tylnej kanapie samochodu. Głównie Dylan go tam jakimś cudem wpakował przez co zobaczyłem jak silny jest. To było w nim idealne. Nie był niezdrowo napakowanym gościem na sterydach, ale ładnie zbudowanym chłopakiem. Przynajmniej na takiego wyglądał, przecież nie widziałem go bez koszulki... ani niczego innego.

Usiadłem z powrotem na miejscu pasażera, a po chwili za kierownicą znalazł się brunet.

-Dobra, teraz tylko dojechać do jego wieżowca, wpakować na ostatnie piętro i gotowe. - powiedział ruszając.

-Czekaj, na ostatnie? - przeraziłem się. Jak znam życie nie będzie tam windy i będzie trzeba iść z tym chłopem po schodach.

-Tak, ale nie martw się. To akurat jest najmniejszy problem.

Po około dziesięciu minutach zaparkowaliśmy pod wysokim wieżowcem, który z zewnątrz prezentował się bardzo dobrze.

Czyli jednak jest nadzieja na windę

Usłyszałem jak Dylan zamyka auto, a następnie prowadzi Mike'a, który był ledwo żywy. Weszliśmy to bydynku i od razu skierowaliśmy się do winy. Mieliśmy szczęście, że akurat jakaś para z niej wysiadała. Brunet oparł Parker'a o ścianę, a winda ruszyła do góry.

O'Brien cały czas patrzył się na mnie, a ja robiłem wszystko, aby uniknąć jego wzroku. W końcu jego spojrzenie stało się nie do zniesienia.

Dance with me | DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz