Epilog

120 20 8
                                    

- Zebraliśmy się tu dziś by celebrować miłość. Miłość dwóch mężczyzn, którzy zmienili moje życie nie do poznania. Louis Armstrong powiedział kiedyś: "Jazz jest najskuteczniejszą bronią w walce z rasizmem. Dobra gra na trąbce czyni ludzi ślepymi na kolor skóry grającego." Ich rasizm nie dotyczył, bo byli biali. Dopadła ich homofobia, bo miłość dwóch mężczyzn do siebie była zakazana. I wtedy pojawiała się muzyka, pojawiał się jazz, który jak najdroższy narkotyk sprawiał, że ludzie zapominali kogo kocha. Wtedy było pięknie. Nie będę wam czytał co tu napisałem. Może to dziwne bo, jesteśmy w końcu na premierze ale nie chcę zdradzać wam szczegółów. Możliwym jest, że gdybym zaczął czytać mógłbym ją przeczytać całą. - Po sali rozniósł się cichy śmiech. Chłopak spojrzał na zgromadzonych przed sobą, dłużej zatrzymując wzrok na pewnej parze. - Opowiem wam jednak, jak to się stało, że "Jazz" w ogóle powstał. Kiedy kilka tygodni temu zapukałem do drzwi jednego z domów na obrzeżach Nowego Orleanu, bo gdzie by inaczej, - po całej sali rozniósł się ponownie, tym razem stłumiony śmiech osób przybyłych - poznałem dwóch mężczyzn. - Liam spojrzał ponownie na dwóch starszych panów, trzymających się za ręce. Uśmiechnął się do nich ciepło i wrócił do czytania. -Marzyłem, żeby napisać o panu Stylesie, bo od dziecka ceniłem jego twórczość. Jednak w momencie gdy przekroczyłem próg ich domu i usłyszałem jak się do siebie zwracają, z jaką miłością na siebie patrzą, jak wierni i oddani sobie są, zrozumiałem, że chcę opowiedzieć ich historie. Zapytałem wtedy; "Ile jesteście razem?" i byłem pod wielkim wrażeniem gdy usłyszałem - sześćdziesiąt lat. W końcu jakim cudem, można wytrzymać z kimś tyle czasu? - kolejna salwa śmiechu - I wtedy właśnie słyszałem, jak to wcale nie było tak pięknie. Słuchałem jak małe dziecko o tym jak się poznali, jak przejechali całe Stany, jak mówili światu kim są i jak musieli się ukrywać wylewając morza łez. Napisałem te książkę, mając nadzieję, że ich historia otworzy oczy na to jak niesprawiedliwie traktowani są ludzie, którzy kochają osoby tej samej płci. Żeby świat zobaczył, że piękne historie miłosne nie przytrafiają się jedynie pięknej, długonogiej blondynce i wysportowanemu mężczyźnie, który wygląda jak zdjęty z okładki modowego magazynu. Wiem, że wydaniem tej książki świata nie zmienię, ale kto ma pewność? W końcu każda rzecz na tym świecie, nie ważna czy mała czy duża zaczęła się od marzenia. A lepsze jutro jest moim małym marzeniem. Może za kilka lat, ktoś kto teraz nie może wiele, będzie mógł dumnie wyjść na ulice z ukochaną osobą u swojego boku, nie bojąc się o własne życie? Mógłbym mówić jeszcze długo o tej książce ale chcę zostawić coś dla was. Kończąc więc, chciałbym podziękować, podziękować mojej rodzinie za wsparcie i pomoc we wszystkim. Chciałbym podziękować pewnemu artyście z Royal, którego poznałem w barze i dzięki, któremu poznałem nie tylko adres moich wspaniałych przyjaciół. - Chłopak uniósł delikatnie oczy ku niebu, dziękując niemo Zaynowi. - Jednak przede wszystkim chciałbym podziękować bohaterom tego wszystkiego. Louis, Harry, mówiłem wam to już wiele razy, ale dziękuję. Dziękuję za możliwość poznania was, za zaufanie mi, żebym to akurat ja mógł opowiedzieć o tym wszystkim. Dziękuję za ciepło, którym mnie otoczyliście, za każdą herbatę, którą ty Harry robiłeś gdy siedzieliśmy w waszym salonie, za każdy obiad, który był zawsze tak samo świetny Louis. Zapewniałem was o tym już kilka razy ale za to wszystko jestem waszym dłużnikiem i do końca swojego życia będę wdzięczny i dumny, że miałem szansę was poznać. - Liam zakończył swój monolog spoglądając na tłum zgromadzony przed nim. W pierwszym rzędzie siedziała jego matka i ojciec, obok niej siedziały jego siostry i jego chłopak, obok ojca zaś siedzieli Ci, dzięki którym teraz tu jest. Siedział Louis i Harry, uśmiechający się do niego ciepło. Ich palce splątane ze sobą spoczywały na ich udach a łzy lśniły w ich oczach.

Zeszedł ze sceny, samemu ścierając kilka łez toczących się w dół jego twarzy. Przytulił się do najbliższych i skierował do nich. Jego dwóch bohaterów i dwóch przyjaciół.

- To my powinniśmy Ci podziękować, Liam. - Powiedział Louis wtulony w bok swojego partnera. - Mamy już swoje lata i miło było przypomnieć sobie jak to wszystko się zaczęło.

- Lou się ze mną raczej zgodzi, że ten czas który mogliśmy spędzić razem był najwspanialszymi dniami ostatnich lat. I cieszymy się, że ta książka powstała. Wiesz kochany, my znikniemy z tego świata już niedługo, a przez tą historię, świat jakoś będzie pamiętał o dwóch wariatach, którzy pokochali się w samochodzie jeżdżąc po kraju i grając jazz po barach. - Zaśmiał się cicho Styles.

Payne ponownie starł łzy ze swoich policzków i podszedł do dwóch starszych panów. Przyciągnął ich do siebie i przytulił mocno, jakby nigdy nie chciał ich wypuścić. - Kocham was jak własnych dziadków. - Wyszeptał między ich głowami.

- A my kochamy ciebie.

~*~

Liam nigdy nie sądził, że znajdzie się w takim miejscu. Na językach wszystkich, bo jego pisarski debiut okazał się fenomenem. Ale...

"Sukces nie należy do mnie. Sukces należy do nich. Ja nie zrobiłem nic poza spisaniem wszystkiego co mi powiedzieli." - Powtarzał zawsze gdy ktoś pytał jak czuję się z tym co osiągnął. I to była prawda, on był nikim jeśli chodziło o to co przeżyło dwóch kochanków z Nowego Orleanu. On tylko podał to dalej, był tylko łącznikiem między nimi a światem.

Chociaż nikt nigdy nie zapytał go jak postrzega miłość. Po tym co dane mu było wysłuchać i opisać wiedział, że miłość jest zdecydowanie czymś brutalnym. Czymś co kosztuje więcej niż wszystkie skarby świata. Miłość jest czymś co niesie za sobą łzy i cierpienie, ale jest też w niej ta część dobra, która uskrzydla jak nic innego. Nic nie może równać się z jej siłą. Jeśli się kiedyś zwątpi w jej siłę to nie płaczmy, a spróbujmy jeszcze raz. Warto. Po każdej burzy wychodzi słońce, prawda? Może właśnie ta chwila zwątpienia czy kolejne złamane serce to tylko jakaś mała burza? Może po tym nastanie czas, gdy spotkamy swojego Louisa? Osobę, której oczy będą inspiracją dla nas do pisania cichych poematów, które rozpłyną się w blasku księżyca? Może spotkamy swojego Harry'ego, który z niczego stworzy coś co stanie się wszystkim? A może spotkamy po prostu kogoś, kto stanie się całym naszym światem, kogoś kto razem z nami zapisze strony naszego życia, kogoś kto sprawi, że barwy staną się bardziej żywe, słodycze słodsze a my bardziej pełni życia?

Rozmawiałem dziś z moją siostrą. Nie wiem dlaczego, ale zapytała mnie; kiedy zrozumiałeś, że to właśnie on? A ja przypomniałem sobie, każdy moment z mojego życia, kiedy mówiłem mu, że go kocham, gdy zakochiwałem się w nim każdego dnia. I choć mówiłem mu to i wiele innych rzeczy tysiące razy i on tyle samo razy wypowiedział to do mnie, nadal pamiętam kiedy zrozumiałem kim dla mnie jest. Zdziwiła mnie jej reakcja, kiedy zamiast różnych anegdotek z naszego życia, odparłem; drugiego lutego tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego. Bo właśnie tak było, w moje urodziny, ponad trzydzieści lat temu zdałem sobie sprawę, że ten mały, czasem irytujący szatyn stał się wszystkim. Moim początkiem, końcem, moją zgubą i wybawieniem. Stał się całym moim światem.

Nowy Orlean 1982


Koniec


Jazz | Larry Stylinson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz