Poranek Marca i Nathaniela w liceum
Nathaniel: *robi w kuchni śniadanie*
Marc: *wstaje i wychodzi z sypialni Nathaniela* *opiera się o framugę bez słowa, patrząc na rudowłosego*
Nathaniel: *podnosi wzrok, zauważa czarnowłosego* Nie śpisz?
Marc: Jakoś tak wyszło.
Nathaniel: A chciałem zrobić ci śniadanie do łóżka.
Marc: *cały czerwony* Po co?
Nathaniel: *zmieszany* Jakoś tak...
Poranek Marca i Nathaniela po 20 latach małżeństwa
Marc i Nathaniel: *wchodzą do kuchni*
Marc: Przysięgam na wszystko, że jak jeszcze raz mnie kopniesz w plecy podczas snu, zrzucę cię z łóżka. Bez zawahania. *nastawia wodę na gazie*
Nathaniel: Nie chciałem, wiesz o tym. :( * przytula się do pleców bruneta i całuje gołą skórę w niektórych miejscach* No przepraszam, no. Jakoś ci się zrekompensuję, obiecuję.
Marc: Jedyne jak możesz się zrekompensować to nastawić pranie, które miałeś nastawić. Wszystko jest posegregowane, bo wiem, że jesteś daltonistą jeśli chodzi o pranie.
Nathaniel: No okej... *wzdycha i idzie do łazienki*
Marc: *śmieje się pod nosem* Idiota, ale mój kochany idiota.
CZYTASZ
my dearest [𝒎𝒂𝒓𝒄𝒂𝒏𝒊𝒆𝒍] 𝒔𝒕𝒖𝒇𝒇
Fanfictiontalksy, headcanony i inne głupoty o moim otp i jednocześnie, comfort shipie