W nocy
Marc: *stara się płakać jak najciszej by nie obudzić Nathaniela*
Nathaniel: *budzi się, po czym przysuwa się do niego* Buba co się stało? *przytula go*
Marc: *łamiącym się głosem* Nic, śpij.
Nathaniel: Nie zasnę dopóki będziesz płakać. Coś się stało? Pobić kogoś?
Marc: *chichocze przez łzy* Nie, nie trzeba. Idź spać, naprawdę nie będziesz wyspany. *próbuje się wyswobodzić z jego ramion* Nate, proszę wypuść mnie.
Nathaniel: Nie dopóki nie poprawię ci humoru. *przysuwa go bardziej do siebie* Znowu te myśli?
Marc: *kiwa głową* mhm
Nathaniel: *do mózgu Marca* Hej, ty! Jeszcze raz sprawisz, że moje słoneczko będzie płakać to cię osobiście pobiję.
Marc: *śmieje się*
Nathaniel: *uśmiecha się* Poprawiłem ci humor?
Marc: Można tak powiedzieć.
Nathaniel: *całuje go* To teraz chodź spać. *przykrywa ich kołdrą* *całuje Marca w czoło* Dobranoc, słońce.
Marc: Dobranoc, sarno.
Nathaniel: Ej! Nie jestem sarną. :(
Marc: Mieliśmy spać, chodź tu. I się nie bocz tak jak krowa w stajni.
Nathaniel: No dobra. Dobranoc jeszcze raz Marcu Kurtzberg. ^-^
Marc: Dobrano- *zasypia*
Nathaniel: *uśmiecha się do siebie, bo Marc nie ogarnął jak go nazwał, po czym zasypia*
CZYTASZ
my dearest [𝒎𝒂𝒓𝒄𝒂𝒏𝒊𝒆𝒍] 𝒔𝒕𝒖𝒇𝒇
Fiksi Penggemartalksy, headcanony i inne głupoty o moim otp i jednocześnie, comfort shipie