Kiedy Louisowi wpadł do głowy pomysł, że dobrze zrobiłby mu grudniowy spacer po plaży, nie spodziewał się, że spotka nagiego, około osiemnastoletniego chłopaka. Temperatura była poniżej zera, więc nieznajomy trząsł się z zimna i głośnego szlochu, którym zwrócił uwagę Louisa.
Szatyn mrugnął kilka razy i mocno przetarł oczy, jednak okazało się, że to wcale nie był sen, a rzeczywistość. Na piasku naprawdę siedział zmarznięty chłopak, płacząc i zaciskając mocno palce na swoich włosach. Miał bardzo bladą skórę, chociaż w tamtym momencie zdecydowanie zbyt siną i piękne, brązowe loki. Był drobny, jednak wyglądał na całkiem silnego.
- Wszystko okej? Pomóc ci? - zapytał po podbiegnięciu do niego, gdyż chłopiec siedział przy linii wody.
Brunet nawet się nie ruszył, wciąż płacząc, więc Louis położył na jego ramieniu ciepłą dłoń. Ramię nieznajomego było przeraźliwie zimne. - Hej, nie możesz tutaj siedzieć. Zamarzniesz.
Nie miał pojęcia, czy chłopiec w ogóle go zrozumiał, ponieważ gdy podniósł głowę, jedynie na niego spojrzał i zapłakał jeszcze mocniej. Wyglądał na przerażonego.
Bez zastanowienia Louis ściągnął z siebie kurtkę i zarzucił ją na jego ramiona, szczelnie go otulając. Nie miał pojęcia, czy to mu w ogóle pomoże, ponieważ całą dolną część ciała wciąż miał odkrytą. Szatyn zaczął obawiać się, że nieznajomy dostanie zapalenia pęcherza, a sam nie czuł się na siłach, by go niańczyć. Czuł w sercu, że będzie musiał go wziąć do siebie i się nim zaopiekować, więc wolał nie mieć przy tym dodatkowych trudności.
Widząc jego młodą twarz pomyślał, że był jeszcze dzieckiem, mimo iż ciało miał dorosłego mężczyzny. Louis pomyślał, że był całkiem uroczy.
- Chodź, zabiorę cię do siebie. - Rzucił spojrzeniem na jego nagie stopy. - Masz sine palce, zaraz będziemy musieli jechać do szpitala, bo sobie je odmrozisz i ci odpadną.
- Ale ja umieć nie chodzić - wymamrotał niepewnie chłopak, na co Louis zmarszczył nos. Czyli trafił na obcokrajowca. Świetnie. - I nie wiedzieć, co to odmrozisz.
Louis westchnął głośno, nie mając pojęcia, co powiedzieć, ani jak mu wytłumaczyć, o co chodziło. Nigdy nie sądził, że w małym miasteczku w Anglii spotka kogoś, kto nie będzie umiał mówić poprawnie po angielsku.
- Jak to nie umiesz chodzić? - zapytał, na co chłopiec wzruszył ramionami, więc Louis zdecydował nie drążyć tematu, gdyż i tak niczego się nie dowie. - A twoje palce. - Wskazał na stopy. - Są fioletowe i odpadną, jeśli nie wstaniesz i pójdziesz ze mną.
- Ale ja wiedzieć nie, co to chodzić. I boleć, ale trochę - wyjaśnił, jąkając się. Otarł łzy z policzków i zadrżał, kiedy zawiał silniejszy wiatr. - I mokro tu, wiedzieć nie co to jest.
Louis podążył spojrzeniem za dłonią chłopca, który pokazał na swoje krocze. Na policzkach Tomlinsona niemal od razu pojawiły się ciemnoczerwone rumieńce, gdyż nieznajomy zdawał się nie mieć w ogóle wstydu.
- Dziwne czuć w brzuchu, a potem mokro tutaj. Wiedzieć nie co to jest - wyjaśnił jeszcze raz brązowowłosy, jak gdyby nigdy nic dotykając swojego miękkiego penisa. Louis westchnął zirytowany i spojrzał na niego po zorientowaniu się, że chłopiec po prostu się zesikał. - Znać anatomię człowieków, ale nigdy widzieć nie takie coś. Co to?
- Skąd ty się urwałeś? - zapytał, a następnie wziął głęboki wdech. - Słuchaj, chodź do mnie do domu, to zrobię ci herbatę i dam ciepłą zupę. Musisz się ogrzać.
- Ale mówić cały czas, że chodzić nie. Nogi nigdy mieć nie - westchnął i przejechał dłońmi po swoich udach, próbując dać sobie więcej ciepła. - Zimno i fajnie nie. Co tu robić, czemu tu zimno tak? Ja bać się bardzo, chcieć mama do.
CZYTASZ
lonely shade of blue | part 1
Fanfictionlouis od zawsze był bardzo samotną osobą i nigdy nie miał nikogo obok siebie. czy poczuje żar miłości i bezpieczeństwa, kiedy odnajdzie porzuconą, niewinną i niczego nieświadomą syrenkę?