LSOB - Rozdział 29

898 140 219
                                    

upewnijcie się misie, że czytaliście poprzedni!

Louis nie miał pojęcia, jakim cudem udało im się dojść niezauważonym do domu. Harry był nagi i cały czas chichotał, mocno przytulając się do Louisa, jednocześnie mówiąc, jak bardzo jest szczęśliwy. Szatyn oczywiście podzielał jego emocje, jednak wiedział, że musieli uważać, by nie zwrócić uwagi policji już zwykłych przechodniów. 

— Dom! Ale tęskniłem! — krzyknął wesoło, wchodząc do środka. Z szerokim uśmiechem puścił Louisa, żeby pójść do sypialni i wyciągnąć sobie ubrania z szafy. Mężczyzna nie miał pojęcia, o co mu chodziło i tym bardziej, co się działo, ale naprawdę mu się to podobało. Czuł, że następne kilka godzin spędzi w łóżku, przytulając się do ukochanego. — Lou, w końcu ubrania. Wiedzieć, że ja nawet lubieć ubrania? Znaczy woleć nago, ale pod wodą tęskniłem za dresami i łóżkiem. Chodź na misie. 

Mimo ciągłego szoku, Louis złapał ukochanego w talii i mocno wtulił się w jego miłe ciało. Chłopiec zachichotał zadowolony, oplatając swoje nogi wokół jego bioder, jednocześie wdychając piękny zapach ukochanego. Obydwoje nawet nie zauważyli, jak wylądowali na łóżku, przytuleni do siebie ciasno. Harry nie rozumiał, dlaczego jego przeznaczony płakał w jego szyję, ale nic nie powiedział. Jedynie położył dłoń na karmelowych włosach, rozkoszując się najprzyjemniejszą formą dotyku, czyli przytulaniem. 

— Malutki Lou. My już razem na zawsze, teraz móc obiecać — powiedział cicho Harry, głaszcząc Louisa po włosach. Jego głos był nadzwyczaj łagodny i delikatny. — Kocham cię. 

— Ja też cię kocham, Harry. Boże, nawet nie wiesz, jak bardzo za tobą tęskniłem — oznajmił płaczliwie, przesuwając nosem po szyi chłopca, przez co również ocierał ze swoich policzków łzy. Nie mógł uwierzyć, że po tylu tygodniach rozłąki miał ukochanego w swoich ramionach.

— Wiedzieć, kochanie. Widzieć, jak ty dużo pić i płakać za mną, a to pomogło, żeby papa się w końcu zgodził, żebym ja wrócić — wytłumaczył spokojnie. Louis podniósł głowę, by spojrzeć mu prosto w oczy. — Wyrocznia się otworzyć i ja... ja kazać papie pójść ze mną, znaczy bardziej Zayn kazać. I wtedy zapytałem papę, czy mogę wrócić. Nie zgodził się, więc wypiłem truciznę, żeby być nieżywym. Ale okazało się, że papa chcieć sprawdzić, czy naprawdę cię tak kochać i ja jednak nie umrzeć — zachichotał uroczo, uśmiechając się szeroko, jednoczećnie pokazując swoje dołeczki. — I ja dostać nogi do końca życia. Papa dać mi taki pierścionek i kiedy kliknąć, to on wiedzieć, że ja szczęśliwy. 

Louis zmarszczył brwi, czując, jak kolejna łza spłynęła po jego policzku.

— Naprawdę chciałeś się zabić? — zapytał, na co Harry wyszczerzył się jeszcze bardziej. To utwierdziło Louisa w tym, że chłopiec nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. — Nie uśmiechaj się, chyba bym nie wytrzymał, gdybyś umarł. 

— Ale po co żyć, kiedy my nie być razem? To masakra tak osobno — powiedział, po czym wzruszył ramionami. 

Szatyn naprawdę bardzo tęsknił za tym, jak wiele rzeczy wydawało się być dla Harry'ego czymś naturalnym, oczywistym. Jego nieświadomość bywała całkiem urocza. 

— Masz rację, kochanie. — Pociągnął mocno nosem. — To masakra tak osobno. 

I pochylił się, by w końcu mocno go pocałować. Nie miał pojęcia, jak wytrzymał tyle tygodni bez smaku jego ust. Tylko dzięki ich pocałunkom wiedział, że żyje i czuł się, jakby w końcu wrócił do domu. Harry stał się jego domem, ponieważ gdziekolwiek by nie byli razem, to on i tak czułby się szczęśliwy. To było niesamowite. 

lonely shade of blue | part 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz