LSOB - Rozdział 3

1.2K 156 187
                                    

Pierwszym, co zrobił po przebudzeniu, było włączenie ogrzewania. O dziwo po ponownym zaśnięciu nie śnił mu się żaden koszmar, dlatego nie zgrzał się i zauważył, że w całym domu było cholernie zimno. Zanotował w myślach, że powinien podkręcić ogrzewanie przynajmniej w pokoju Harry'ego, bo będzie odpowiedzialny za jego odmrożenia i odcięte kończyny. Tak bardzo cieszył się z palców u stóp, że nie mógł mu odebrać tej radości z posiadania ich. 

Ostrożnie otworzył drzwi od pokoju, w którym spał Harry i uśmiechnął się delikatnie, widząc chłopca. Jego loki porozrzucane były po całej poduszcze, do której przyciskał twarz. Przykrył się szczelniej kocem i oddychał spokojnie z błogim wyrazem twarzy. Mimo że chłopiec był młodszy jedynie sześć lat, to Louis poczuł, jakby był bardzo młody. Najprawdopodobniej było tak przez delikatność i niewinność, jaka od niego biła. 

Poszedł do sypialni, by ubrać wygodne dresy i bluzę. Naciągnął na stopy skarpetki (przed oczami cały czas miał skupioną twarz Harry'ego, podczas ubierania ich) i założył buty oraz kurtkę. Upewnił się, że miał portfel, a następnie wyszedł z domu. 

Tego dnia było odrobinę cieplej, chociaż wciąż chłodno. Na niebie widniały szare chmury, z których spadały małe krople deszczu i wiał delikatny wiatr. Louis otulił się szczelniej kurtką, czując gęsią skórkę, po czym jak najszybciej ruszył przed siebie. Do najbliższej apteki miał jedynie pięć minut, z czego w tamtym momencie naprawdę się cieszył. Powiadomił Harry'ego o tym, że może go nie być w domu, kiedy się obudzi, ale wolał nie zostawiać go samego, gdyż chłopiec był nieobliczalny. Czołgając się po całym mieszkaniu mógł coś nieumyślnie strącić i zepsuć, czego szatyn naprawdę nie chciał.

Przed wejściem do sklepu wziął głęboki wdech. Miasteczko było bardzo małe, więc każdy znał każdego. Louisa nie obchodziły plotki na jego temat — miał gdzieś zdanie innych ludzi — ale wolał być kojarzony ze swoją samotnością niż nietrzymaniem moczu. 

— Dzień dobry — mruknął, wchodząc do środka. Niemal od razu poczuł uderzające w jego zimne policzki ciepło. Podszedł do lady, przy której stała Alice Parker, a następnie powiedział: — Poproszę pieluchy dla dorosłych. 

Zachowanie aptekarki było co najmniej nieprofesjonalne. Uniosła jedną brew i zlustrowała Louisa spojrzeniem od góry do dołu, ledwo powstrzymując się przed komentarzem. Zastukała długimi paznokciami o blat, podczas gdy na jej twarzy pojawił się mały uśmieszek. 

— Już przynoszę — powiedziała kpiąco i poszła w stronę zaplecza. 

Louis już wiedział, że zaraz połowa miasteczka dowie się o tym, że jego największym sekretem było nietrzymanie moczu. Na początku zrobiło mu się wstyd z tego powodu, dopóki uświadomił sobie, że problem nie leżał w nim, a w innych ludziach. To było normalne, że ktoś mógł mieć problemy z pęcherzem i nikt nie powinien się z tego powodu śmiać. 

Eh, ludzie są zjebani — pomyślał Louis, kiedy aptekarka podała mu pieluchy z tym samym kpiącym spojrzeniem. Podał jej odpowiednią kwotę, a następnie odszedł, mając ochotę wystawić w jej stronę środkowego palca, ale w ostatniej chwili zrezygnował, nie chcąc zniżać się do jej poziomu. 

Wstąpił jeszcze do sklepu spożywczego, by zakupić owoce i świeże pieczywo, i wrócił do domu. Z zadowoleniem zauważył, że Harry jeszcze spał, dlatego od razu skierował się do kuchni, by zrobić śniadanie. Postanowił przygotować najzwyklejsze kanapki z serem, pokroił mu truskawki i banana (nie było szansy, żeby pozwolił mu go zjeść w ten sposób) i zrobił herbatę, decydując, że kawa mogła być dla niego zbyt gorzka. Ustawił wszystko na tacy, po czym poszedł do pokoju. 

— Wstajemy — powiedział stanowczo. Szedł ostrożnie, by nie wylać herbaty i ustawił tacę na szafce nocnej, ponieważ Harry nawet się nie ruszył. — Nowy dzień, nowa przygoda. 

lonely shade of blue | part 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz