Louis po prostu wiedział, że tak to się skończy, ale nie miał pojęcia, że aż tak.
Była trzecia nad ranem, kiedy został obudzony przez Harry'ego. Otworzył leniwie oczy i spojrzał na chłopca, który bardzo głośno płakał, gorączkowo potrząsając jego ramieniem. Niemal od razu serce podeszło mu do gardła, a fala gorąca zalała jego ciało.
— Co się dzieje? — zapytał spanikowany, podnosząc się do siadu i na oślep zapalając światło.
Harry leżał pod kołdrą cały czerwony na twarzy. Miał ogromne cienie pod oczami i drżał tak bardzo, że Louis cieszył się, iż spał koło ściany, więc nie mógł spaść. Zaciskał palce na kołdrze i wpatrywał się w mężczyznę błagalnym spojrzeniem.
— Źle się czuć, pali w środku wszystko — zapłakał, kręcąc głową. — Ja już nie wiedzieć, ja już nie wiedzieć... Ja umieram, Lou. To koniec.
Błagam, niech to nie będzie coś poważnego — pomyślał Louis, podnosząc się z łóżka. Miał nadzieję, że skoro wcześniej Harry nie chorował, to w tamtym momencie pierwsze spotkanie z gorączką było dla niego czymś nowym, dlatego odczuwał to tak bardzo. Wiedział, że skoro Harry wyszedł pierwszy raz na powierzchnię, to nie miał dobrej odporności. Nie miał żadnych szczepionek i żadnej ochrony.
Był zupełnie jak niemowle.
Wziął ze sobą pudełko z lekami i szybko poszedł do kuchni, by nalać wody do szklanki. Wrócił do Harry'ego, który wciąż majaczył i płakał, że człowieki mieć tak głupio i boleśnie.
— Spokojnie, każdy człowiek choruje. Nawet zwierzęta, tylko trochę inaczej — powiedział cicho, kładąc dłoń na czole chłopca. Było całe gorące. — Wiem, że teraz czujesz się źle, ale... Nic ci nie będzie, Hazz. Dam ci tabletkę i jutro wstaniesz jak nowonarodzony.
Kilka łez spłynęło po policzkach Harry'ego, przez co Louis poczuł ogromne wyrzuty sumienia. To on doprowadził do jego choroby. To on sprawił, że się źle czuł.
— Ale na pewno? I być już dobrze, i nie umierać? — zapytał cicho, wtulając się w poduszkę. — I zrobić ze mną misie?
— Oczywiście, że nie umrzesz, o nic się nie martw. Zaraz cię mocno przytulę i odgonimy tę paskudną chorobę. Nikt cię nie będzie męczył.
Przystawił termometr do jego czoła, a po chwili z niepokojem zauważył trzydzieści dziewięć stopni. Jak na pierwszą gorączkę, Harry musiał się naprawdę źle czuć. Zresztą sam Louis, kiedy miał jedynie stan podgorączkowy, to już panikował i cały czas leżał w łóżku, więc nie chciał sobie wyobrażać, co się działo w głowie i ciele bruneta.
— Dam ci tabletkę i wszystko minie — oznajmił stanowczo. Miał nadzieję, że jeśli wmówi Harry'emu, że poczuje się dobrze, to naprawdę tak się stanie. — To taka magiczna kulka.
— Znać tabletki, mamy... mamy ich dużo — jęknął Harry. Przysunął się do Louisa, by wtulić twarz w jego uda. — Ale ta magiczna, prawda? Ja się tak bardzo bać, nigdy nie czuć czegoś tak złego. Jak podwodna grypa i infekcja, ale nigdy tak nie palić.
Louis przejechał palcami po jego brązowych lokach. Było mu szkoda chłopca i jakby mógł, to zabrałby od niego chorobę, której on był sprawcą. Pewnie niedługo on sam będzie umierał, gdyż jego odporność leżała na samym dnie, i to Harry będzie musiał się nim zajmować. Bardzo nie chciał do tego doprowadzić, bo jeśli jego zdrowie miało zależało od chłopca, to mógł już pożegnać się z życiem.
— Oczywiście, że tak, Hazz. — Pogłaskał go po policzku i uśmiechnął się delikatnie dla otuchy. — A jak napijesz się szklanki wody, to będzie ci jeszcze lepiej.
CZYTASZ
lonely shade of blue | part 1
Fanfictionlouis od zawsze był bardzo samotną osobą i nigdy nie miał nikogo obok siebie. czy poczuje żar miłości i bezpieczeństwa, kiedy odnajdzie porzuconą, niewinną i niczego nieświadomą syrenkę?