LSOB - Rozdział 17

1K 151 337
                                    


Harry zapukał do drzwi od pracowni Louisa, a następnie wszedł do środka. Uśmiechnął się szeroko, kiedy mężczyzna spojrzał na niego łagodnie i wystawił w jego stronę rękę. Od razu podszedł do niego, by pozwolić się objąć i samemu wczepić w jego ciało. 

— Co tam? — zapytał rozbawiony Louis, kiedy Harry zaczął przejeżdżać nosem po jego klatce piersiowej. Chłopiec chwilę wcześniej miał drzemkę i leżał pod dwoma kocami, więc wciąż był ciepły. — Wyspałeś się?

— Tak i dużo snów. Za dużo teletatizora — westchnął i odsunął się odrobinę, by na niego spojrzeć. Spojrzał mu prosto w oczy, czując ogarniającą go miłość. — Tęsknić za misiami z tobą. Kiedy kończysz? 

Louis położył dłoń na jego policzku i przejechał po nim kciukiem. Nie mogąc się powstrzymać, pochylił się, żeby mocno pocałować bruneta. Jego wargi były miękkie i ciepłe, a kiedy wsunął między nie język, Harry zachichotał. Zawsze tak reagował, ponieważ to go łaskotało. 

— Dzisiaj mam bardzo dużo pracy. Przez ciebie się rozleniwiłem, a muszę na nas zarobić, żeby nam niczego nie brakowało. Poprzytulamy się wieczorem, obiecuję. 

Odpowiedziało mu ciche, bardzo niezadowolone westchnienie. Harry położył dłoń na jego dłoni poplamionej niebieską i białą farbą. 

— Oki, Lou. A dać mi trochę czekolady? Brzuch już pusty od obiadu. 

— Oczywiście, że tak. Chodź, sprawdzimy szafkę. 

Odsunął się od niego i złapał go za rękę, po czym pociągnął w stronę kuchni. Harry zaciskał mocno swoją dłoń wokół palców Louisa, chcąc poczuć je jak najbardziej. Cały dzień się do siebie nie przytulali i musiał czytać książkę, zamiast rozmawiać. Mężczyzna włączył mu jeszcze telewizor, ale żaden z seriali mu się nie podobał. Bez Louisa bardzo mu się nudziło, chociaż z nim robił dokładnie to samo. 

Ale przecież robił to z nim, więc było ciekawiej. 

Weszli do kuchni, w której panował bałagan po obiedzie. Louis nie miał czasu, żeby posprzątać, a Harry nie pomyślał o tym, by to zrobić. Pod wodą nie musiał martwić się o tego typu sprawy, więc nie był do tego przyzwyczajony. 

— Nie ma już czekolady, wczoraj zjadłeś z Niallem wszystkie słodkości — powiedział szatyn, dokładnie sprawdzając zawartość szafki. — Jutro pójdziemy do sklepu i coś ci kupię, dobrze? 

Uśmiech zszedł z twarzy Harry'ego. Przecież była dopiero piętnasta, on nie mógł czekać do rana, aż pójdzie z Louisem do sklepu. Miał ochotę teraz i potrzebował czekolady teraz. 

— Nie smuć się, miśku. — Louis złożył mały pocałunek na jego nosie. — Mamy czekoladowe płatki, to może zjadłbyś z mlekiem?

Nie otrzymał na to odpowiedzi. Usta Harry'ego ułożyły się w podkowę, kiedy ponownie przylgnął do klatki piersiowej Louisa. Nie miał ochoty na płatki, one były obrzydliwe. Do tego to okropnie śmierdzące mleko. 

— Nie dąsaj się, od jutra zadbamy o to, żeby już nam niczego nie zabrakło — zapewnił go, przejeżdżając palcami po lokach. Nie lubił, kiedy Harry pokazywał humorki, ale trochę go rozumiał. Był dorosły, a jednak wciąż bardzo od niego zależny. — I niedługo zaczniesz sam chodzić do sklepu, wtedy wystarczy, że mi powie... 

— Móc pójść sam do sklepu — ożywił się, a jego serce niemal od razu zaczęło szybciej bić z podekscytowania. — Mieć pieniądze od ciebie i pamiętać drogę, to niedaleko!

Na twarzy Louisa pojawił się niepewny grymas. Przed oczami niemal od razu zobaczył, jak Harry odchodził z tamtym obrzydliwym mężczyzną w wiadomym celu, przez co przez jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby tak się stało. 

lonely shade of blue | part 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz