Harry zapukał do drzwi od pracowni Louisa, a następnie wszedł do środka. Uśmiechnął się szeroko, kiedy mężczyzna spojrzał na niego łagodnie i wystawił w jego stronę rękę. Od razu podszedł do niego, by pozwolić się objąć i samemu wczepić w jego ciało.
— Co tam? — zapytał rozbawiony Louis, kiedy Harry zaczął przejeżdżać nosem po jego klatce piersiowej. Chłopiec chwilę wcześniej miał drzemkę i leżał pod dwoma kocami, więc wciąż był ciepły. — Wyspałeś się?
— Tak i dużo snów. Za dużo teletatizora — westchnął i odsunął się odrobinę, by na niego spojrzeć. Spojrzał mu prosto w oczy, czując ogarniającą go miłość. — Tęsknić za misiami z tobą. Kiedy kończysz?
Louis położył dłoń na jego policzku i przejechał po nim kciukiem. Nie mogąc się powstrzymać, pochylił się, żeby mocno pocałować bruneta. Jego wargi były miękkie i ciepłe, a kiedy wsunął między nie język, Harry zachichotał. Zawsze tak reagował, ponieważ to go łaskotało.
— Dzisiaj mam bardzo dużo pracy. Przez ciebie się rozleniwiłem, a muszę na nas zarobić, żeby nam niczego nie brakowało. Poprzytulamy się wieczorem, obiecuję.
Odpowiedziało mu ciche, bardzo niezadowolone westchnienie. Harry położył dłoń na jego dłoni poplamionej niebieską i białą farbą.
— Oki, Lou. A dać mi trochę czekolady? Brzuch już pusty od obiadu.
— Oczywiście, że tak. Chodź, sprawdzimy szafkę.
Odsunął się od niego i złapał go za rękę, po czym pociągnął w stronę kuchni. Harry zaciskał mocno swoją dłoń wokół palców Louisa, chcąc poczuć je jak najbardziej. Cały dzień się do siebie nie przytulali i musiał czytać książkę, zamiast rozmawiać. Mężczyzna włączył mu jeszcze telewizor, ale żaden z seriali mu się nie podobał. Bez Louisa bardzo mu się nudziło, chociaż z nim robił dokładnie to samo.
Ale przecież robił to z nim, więc było ciekawiej.
Weszli do kuchni, w której panował bałagan po obiedzie. Louis nie miał czasu, żeby posprzątać, a Harry nie pomyślał o tym, by to zrobić. Pod wodą nie musiał martwić się o tego typu sprawy, więc nie był do tego przyzwyczajony.
— Nie ma już czekolady, wczoraj zjadłeś z Niallem wszystkie słodkości — powiedział szatyn, dokładnie sprawdzając zawartość szafki. — Jutro pójdziemy do sklepu i coś ci kupię, dobrze?
Uśmiech zszedł z twarzy Harry'ego. Przecież była dopiero piętnasta, on nie mógł czekać do rana, aż pójdzie z Louisem do sklepu. Miał ochotę teraz i potrzebował czekolady teraz.
— Nie smuć się, miśku. — Louis złożył mały pocałunek na jego nosie. — Mamy czekoladowe płatki, to może zjadłbyś z mlekiem?
Nie otrzymał na to odpowiedzi. Usta Harry'ego ułożyły się w podkowę, kiedy ponownie przylgnął do klatki piersiowej Louisa. Nie miał ochoty na płatki, one były obrzydliwe. Do tego to okropnie śmierdzące mleko.
— Nie dąsaj się, od jutra zadbamy o to, żeby już nam niczego nie zabrakło — zapewnił go, przejeżdżając palcami po lokach. Nie lubił, kiedy Harry pokazywał humorki, ale trochę go rozumiał. Był dorosły, a jednak wciąż bardzo od niego zależny. — I niedługo zaczniesz sam chodzić do sklepu, wtedy wystarczy, że mi powie...
— Móc pójść sam do sklepu — ożywił się, a jego serce niemal od razu zaczęło szybciej bić z podekscytowania. — Mieć pieniądze od ciebie i pamiętać drogę, to niedaleko!
Na twarzy Louisa pojawił się niepewny grymas. Przed oczami niemal od razu zobaczył, jak Harry odchodził z tamtym obrzydliwym mężczyzną w wiadomym celu, przez co przez jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby tak się stało.
CZYTASZ
lonely shade of blue | part 1
Fanficlouis od zawsze był bardzo samotną osobą i nigdy nie miał nikogo obok siebie. czy poczuje żar miłości i bezpieczeństwa, kiedy odnajdzie porzuconą, niewinną i niczego nieświadomą syrenkę?