LSOB - Rozdział 9

1.1K 152 179
                                    

pierwszy dziś, bo nie wiem na którą się wyrobię z kolejnym(:

Harry nie rozumiał, co mógł zrobić źle. Kiedy przygarnął Louisa do łóżka, chciał go jedynie poprzytulać i upewnić się, że poczuje się lepiej, a przede wszystkim przestanie płakać. Mężczyzna od samego początku zdawał się tego chcieć — sam ułożył głowę obok ręki bruneta. Okazało się być zupełnie inaczej, ponieważ Louis przez cały dzień się do niego nie odezwał, ani nawet na niego nie spojrzał. Zaraz po przebudzeniu się poszedł do kuchni, zrobił chłopcu śniadanie i schował się w swojej pracowani. Harry do niego pukał i prosił, aby mu otworzył, bo chciałby się jeszcze przytulić, ale Tomlinson ani raz mu nie odpowiedział. Wyszedł jedynie dwa razy, by zrobić obiad i pod wieczór dać Harry'emu kanapki z żółtym serem. 

Harry czuł się naprawdę źle. Przestraszył się, że zrobił Louisowi ogromną krzywdę i tak naprawdę nie był dla niego dobry, a najgorszy. Popłakał się na kanapie, ponieważ nie wiedział, co się działo i bardzo nie chciał sprawić, że komuś przez niego będzie źle. Napisał list przeprosinowy i położył go na łóżku mężczyzny, ale on nawet tego nie zauważył, gdyż nie opuścił swoich czterech ścian przez kilka godzin.

Siedzieli razem przy stole. Na zewnątrz było już ciemno, a w kuchni paliło się łagodne światło, co dawało bardzo przytulny efekt, chociaż w środku było cholernie zimno. Harry ubrał dwa swetry (na lewą stronę, co było słodkie, ponieważ nie zdawał sobie z tego sprawy), ciemne spodnie dresowie i grube skarpety. Miał zarzucony na ramiona niebieski koc, jednak mimo tego nadal się trząsł. Louis poczuł wyrzuty sumienia, ale nie był w stanie zmusić się do włączenia ogrzewania.

— Brzuszek burczeć cały dzień — powiedział chłopiec, gryząc kostkę sera. Pociągnął mocno zaczerwienionym nosem i westchnął głośno. — A ty, Lou? Nie być głodny jak ja? 

Szatyn wzruszył ramionami, mieszając łyżeczką w swoim kubku herbaty. Sam nic nie jadł, nie czując się głodnym, tylko wpatrywał się w swoje dłonie.

Harry spuścił smutno spojrzenie, gdy nie usłyszał odpowiedzi. Wrócił do jedzenia kanapek i sera tym razem bez entuzjazmu. Miał nadzieję, że skoro Louis usiadł z nim, to chociaż z nim pogada. Naprawdę nie wiedział, co zrobił źle, ale szczerze tego żałował. Jako syrena mocno odczuwał emocje osoby, z którą czuł się związany, więc on sam był bardzo przygnębiony i obiecał sobie, że już nigdy nie zrobi nic nieodpowiedniego. Uczucia Louisa go bolały. 

— Palce chyba też odpaść, bo zmrożone. Człowieki mieć ochronę na palce? — zapytał cicho, wystawiając przed siebie ręce, na które Louis od razu spojrzał. 

Dłonie bruneta były całe sine i sztywne. Kiedy wziął je w swoje własne, poczuł, jak bardzo zarznięte i zesztywniałe były. W jednym momencie zalała go fala złości na samego siebie. Jak mógł doprowadzić do czegoś takiego? Nie powienien myśleć jedynie o sobie i krzywdzić tylko siebie, gdy musiał zająć się Harrym, który był zbyt nieporadny, by sam się sobą zająć. 

— Ja... Boże, przepraszam — mruknął, powoli zaczynając masować jego dłonie. — Nie chciałem ci tak... Włączę ogrzewanie, dobrze? I jak trochę się ocieplisz, to zrobię ci kąpiel. 

Panikował. Naprawdę panikował. Nie mógł uwierzyć, że zatracony w swoich emocjach ponownie skrzywdził kogoś, komu obiecywał, że się nim zajmie. Na pierwszym miejscu postawił swój strach przed ciepłem, a nie dobro Harry'ego. Mógł go naprawdę bardzo skrzywdzić — nawet nie zwrócił wcześniej uwagi na to, jak chłopiec drżał.

— Nie bać się, Lou, ja wiedzieć, że ty dzisiaj smutny. Obiecuję, że być lepszy i przepraszam za misie w nocy — powiedział stanowczo Harry, delikatnie zaciskając palce na dłoniach Tomlinsona. — Już nie robić misiów, tylko proszę rozmawiać ze mną i dać ochronę na palce, bo jak odpaść to chyba na zawsze. 

lonely shade of blue | part 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz