LSOB - Rozdział 5

1.2K 149 263
                                    

Ciepła kąpiel była dla Louisa najlepszym lekarstwem na stres. Uwielbiał leżeć w wannie, rozkoszując się zapachem różanego płynu i rozluźniając pod wpływem piany i temperatury wody. Zawsze włączał sobie muzykę klasyczną, by wprawić się w nastrój, a przed samym rozebraniem się zapalał świeczki zapachowe. Potrzebował tego, by wszystkie złe emocje wyparowały z jego ciała, natomiast spięte mięśnie w końcu odpoczęły. 

Harry był naprawdę uroczy, kiedy nie wiedział, co się dzieje, a szczególnie wtedy, kiedy wykazywał się ogromnym zrozumieniem w stosunku do Louisa. Mężczyzna pierwszy raz czuł się przy drugiej osobie dobrze i wcale nie chciał, żeby od niego odeszła. Praca nad Harrym mimo tych pozytywnych aspektów była bardzo męcząca i wymagała od niego cierpliwości, której nie miał. Coś jednak sprawiało, że wciąż odzywał się do chłopca, a nawet chciał przy nim siedzieć. Jego obecość w ogóle mu nie przeszkadzała, chociaż po długiej, wyczerpującej pracy i robieniu Harry'emu kolacji (brunet poparzył się tostem z serem i panikował przez dziesięć minut, że umrze), bardzo potrzebował odpoczynku.

Zamknął oczy i zanurzył głowę w wodzie. Jego włosy były już odrobinę za długie, dlatego po każdym umyciu ich końce delikatnie się kręciły. Lubił o nie dbać i używać wszelkiego rodzaju odżywek, by ładnie pachniały. Miał kolekcję szamponów o zapachu niemal każdego dostępnego owocu i kwiatu, ponieważ kojarzyło mu się to z jego rodzinnym domem. Siostry Louisa zawsze testowały na nim różne odżywki i szampony, co zostało mężczyźnie do teraz. 

W pewnym momencie poczuł się obserwowany. Wynurzył się z wody w gotowości do obrony, jednak wtedy zobaczył Harry'ego, który wlepił w niego swoje niewinne, zielone spojrzenie. 

— Nie możesz tutaj tak wchodzić. Łazienka to jest miejsce prywatne, do którego się nie zagląda bez czyjegoś pozwolenia — sapnął oburzony. Na jego ciele pojawiła się gęsia skórka, ponieważ Harry nie zamknął drzwi. — Mówiłem, że bycie nagim dla ludzi nie jest czymś komfortowym. 

Chłopiec wydął smutno wargi. 

— Ale ja ciebie nie oceniać, Lou. Lubić twoje ciało nawet kiedy brzydkie, bo dla mnie być piękne, bo jesteś cudownym człowiekami — powiedział cicho, kładąc niepewnie dłoń na brzegu wanny. 

Louis niemal od razu poczuł zalewające go wyrzuty sumienia. Harry nie przyszedł, żeby sprawić, by czuł się niekomfortowo i żeby popatrzeć na jego nagie ciało — on był do tego przyzwyczajony, a to sam szatyn robił z nagości niezwykłą rzecz. Chłopiec był tu już prawie czterdzieści osiem godzin, a on wciąż zapominał, jak niewygodne musiało być dla Harry'ego noszenie ubrań i ciągłe zakrywanie się, nie wspominając o byciu człowiekiem, podczas gdy całe życie spędził pod wodą. 

Westchnął cicho i położył swoją ciepłą, mokrą dłoń na jego chłodnych palcach. 

— Wiem, Harry. To bardzo miłe i dojrzałe z twojej strony — pochwalił go, na co brunet delikatnie się uśmiechnął. — Co się stało? Zbyt zimno w pokoju?

— Tylko trochę, bo i tak cieplej niż wcześniej, ale przed malowaniem być za bardzo zmęczony, by myśleć o zimnie — stwierdził ze wzruszeniem ramionami.  — Pielucha nie mokra, tylko taka dziwna. Co trzeba zrobić, bo ja nie wiedzieć za bardzo. 

Czyli przyszedł czas na gówno. Świetnie — pomyślał Louis. Przejechał drugą dłonią po swojej twarzy, zastanawiając się, jak to ubrać w zdanie. 

— Musisz... Eh, musisz ściągnąć pieluchę i się wytrzeć. To nie jest trudne, musisz wziąć papier, który wisi tam. — Wskazał palcem na półkę, na której stała rolka. — I ładnie się wytrzeć. Chyba kupiłem jeszcze mokre chusteczki, więc będziesz mógł się porządnie wyczyścić. 

lonely shade of blue | part 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz