— Cicho, Cliff. Idziemy po Lou, trzeba się zachowywać, a nie szczekać. Ja na ciebie nie szczekać co chwilę — powiedział Harry, kiwając głową na boki. Właśnie zapiął Cliffordowi smycz, chcąc go wziąć na spacer do parku, w którym Louis malował obraz, jednak zwierzak nie chciał z nim współpracować. — To tylko ptak, nie trzeba krzyczeć! — upomniał go ostro. — To masakra z tobą. Powiem Lou, żeby cię oddać i już nie być przyjaciółkami. Głupia czarna kulka.
Westchnął głośno i włożył klucz do zamka. Upewnił się, że zamknął drzwi, po czym założył smycz na szyję, żeby przez przypadek nie zgubić. Zacisnął mocno palce wokół smyczy i razem ze szczęśliwym Cliffordem, który polował na ptaki, udał się w stronę parku.
— Ja już taki duży — zachwycał się chłopiec. — I nawet z tobą wychodzić, a ty głupszy od buta. Muszę powiedzieć Lou, że skoro wziąć cię do domu, to on brać na spacer. I jeszcze wchodzić do łóżka, kiedy robimy misie — narzekał do Clifforda na Clifforda, który ignorował jego słowa. Przechodzący obok niego ludzie przyglądali mu się ze zdezorientowaniem, jednak Harry nie zwracał na nich uwagi. — Ja nie chcieć z tobą żadnych misiów.
Po tych słowach zablokował smycz, by pies szedł tuż przy jego nodze, ponieważ właśnie przechodzili przez pasy. Harry uśmiechnął się, widząc, jak posłuszny był zwierzak i przyspieszył kroku, by szybciej znaleźć się w parku.
Tego dnia świeciło słońce, a na niebie nie znajdowała się ani jedna chmura. Wiał delikatny i przyjemny wiatr, dzięki czemu Harry mógł ubrać spodnie dresowe i koszulkę z krótkim rękawem. Chłopiec uwielbiał taką pogodę, ponieważ w kurtce i butach zimowych było mu niewygodnie. Louis kupił mu wiele miłych ubrań, dzięki którym Harry czuł się naprawdę dobrze, gdy wychodził na zewnątrz, a w domu chodził w samych bokserkach.
Po kilku minutach Harry zauważył ukochanego, który siedział w parku i malował okoliczny krajobraz. Rozpiął Clifforda, pozwalając mu podpiec do opiekuna, a sam przyspieszył kroku. Zwłaszcza, że Louis rozmawiał z nieznanym mu mężczyzną.
— Cześć, Cliff! — krzyknął szczęśliwie Tomlinson, głaszcząc zwierzę, które właśnie do niego przybiegło. — Jak się masz? Harry cię przyprowadził do pana?
— Stęsknił się — powiedział nieznajomy mężczyzna z szerokim uśmiechem.
Harry'emu zrobiło się przykro, kiedy zauważył, że Louis również uśmiechnął się w jego stronę. Podszedł nieśmiało do ukochanego i pociągnął go za rękaw koszulki, chcąc zwrócić jego uwagę. Nie mógł uwierzyć, że Louis najpierw przywitał się z tą czarną kulką i jeszcze wdzięczył się do obcego mężczyzny, zamiast wziąć go w ramiona i cieszyć się, że w końcu do niego przyszedł.
— Nie rozmawiać z obcymi, Lou — szepnął mu prosto do ucha, kiedy dostał mały pocałunek w policzek. — Ja ważniejszy.
Louis zaśmiał się głośno. Odłożył pędzel, by objąć Harry'ego w talii i mocno go przytulić.
— Oczywiście, że tak, skarbie. To mój nowy kolega Nick — wytłumaczył, jednocześnie masując jego boczki. Harry spojrzał na mężczyznę z niesmakiem, za co dostał od niego zaskoczone spojrzenie. — Bądź uprzejmy.
— Ale po co z nim rozmawiać? Ja tutaj, więc my razem — powiedział niezadowolony. Odsunął nogą Clifforda, który chciał się dostać między ich ciała.
— Przecież mogę mieć przyjaciół, ty też ich masz — zaśmiał się Louis, czując się rozczulonym zachowaniem partnera. Nie spodziewał się, że Harry był zazdrosnym typem.
— Ale ja fajniejszy i ja chcieć misie tylko z tobą. Pa, Nick, porozmawiacie, kiedy będę w domu — zwrócił się z wrogością do mężczyzny, który z każdą chwilą był coraz bardziej zdezorientowany. Kiedy natomiast się nie ruszył, Harry pomachał mu na pożegnanie i odwrócił się do niego plecami, by zasłonić mu Louisa. — Dobrze się dziś czujesz? Bo ja się nudzić i Cliff cały czas mnie wkurzać.

CZYTASZ
lonely shade of blue | part 1
Fanficlouis od zawsze był bardzo samotną osobą i nigdy nie miał nikogo obok siebie. czy poczuje żar miłości i bezpieczeństwa, kiedy odnajdzie porzuconą, niewinną i niczego nieświadomą syrenkę?