Rozdział 38, Karty i nowe znajomości...

105 15 8
                                    


- Lex! Lex, czy ty mnie słuchasz?! – Erlareo potrząsnął ramieniem siostry, ale nie doczekał się reakcji. Nawet chrapnięcia – No oto! I co z nią robić?

Mówił we własnym języku i nie martwił się, że Gerg coś zrozumie. Po za tym chłopak, od czasu wizyty u rektora, a właściwie od czasu ramię w ramię w kuchni, przestał się bać i Erlareo i Velyth, i nawet nie drgał nerwowo, kiedy rozmawiali tylko między sobą.

- Jasny, to co powiedziałeś... to znaczy... Bo widzisz, ja zauważyłem... a się tego nawet nie uczyłem... i nagle: umiem... – Velyth, który połowy z powiedzianego kilka minut wcześniej, niewiele zrozumiał, teraz starał się coś wyjaśnić.

Erlareo potarł czoło w zamyśleniu, siadając na łóżku obok ciemnego i powoli, jak najdostępniej wytłumaczył:

- Lex może dostać się do cudzego umysłu. Właśnie to zrobiła, ukradła, czy raczej skopiowała cudzą wiedzę i zabrała dla siebie i ciebie.

- Aha... I to tak... na zawsze?

- Oczywiście. Dlaczego pytasz? – zdziwił się jasny.

- Słyszałem, że wiedzę, zdobytą magią, można magią i odebrać.

- To... hm... nieco... inna magia. Czegoś tego typu może ciebie pozbawić tylko inny, taki jak Lex, a ich... bardzo, bardzo niewielu. I nawet jeśli, takiego spotkasz, to bardziej należy się martwić o zachowanie rozumu, niż o prozaiczną wiedzę.

Velyth mimowolnie spojrzał w górę, ale przez belki i materac, i tak nic nie zobaczył.

- A... ja mam pytanie – zapytał nagle Gerg, odkładając książkę na bok.

Velyth i Erlareo spojrzeli na niego, po czym wymienili spojrzenia.

- No, pytaj – zgodził się Erlareo.

- Dlaczego mu było potrzebne mnie kryć? – chłopak wskazał oczami łóżko, gdzie spała Lesshalee. Jak widać cały ten czas myślał o tym, ale nie znalazł wystarczającego powodu takich działań.

- To kiedy? – jasny zmarszczył brwi, próbując sobie coś takiego przypomnieć.

- To u rektora w gabinecie – przypomniał ciemny, który był nauczony zwracać uwagę na wszystko, żeby nie dopuść Ciemności, coś się nie stało Mrocznej Damie – Wygadał się, że znał tę markizę od dzieciństwa i nawet mógł ją nazywać po imieniu. Lesshalee udał, że wie coś o jego przeszłości i wyprowadził rozmowę tak, że tego chyba nikt nie zauważył.

- Oprócz ciebie – zauważył pochmurnie chłopak.

- Ale ja to wiem, że skłamałeś, podając imię.

- Więc, po co mu to?

Jasny i ciemny znowu spojrzeli po sobie.

- Cóż... on ratuje wszystkich potrzebujących.

- Co masz na myśli? – podejrzliwość w głosie Gerga zwiększyła poziom.

Erlareo westchnął i zastanowił się, jak najlepiej wytłumaczyć charakter siostry. Usiadł wygodniej, podciągając nogi i krzyżując je na łóżku.

- Widzisz... mój starszy, nie może żyć w spokoju, wiedząc, że mógł pomóc, a nic nie zrobił.

- Kto? – chłopak zmarszczył czoło.

- Lesshalee – uśmieszek wyszedł mimowolnie – Według wszystkich tradycji Uszu, starszym jest ten, do którego rodziny się dołącza.

- Co? – Gerg aż usiadł na łóżku – Chcesz mi powiedzieć, że...

Elf...ka?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz