Rozdział 58, Poszerzanie horyzontów...

91 16 6
                                    


Miałam rację! Drogi przyjaciel, który już mnie trochę poznał, jak i nabył doświadczenia życiowego, zaczął łączyć fragmenty układanki. Co naprawdę nie było takie trudne! Przecież niczego nie ukrywałam, wierząc, że nie umiem robić tego dobrze, a nieudolnymi próbami tylko wszystko zaprzepaszczę.

Gregory z trudem doczekał się nocy i wymknął się za mną do łazienki. Na swoje szczęście byłam czujna i zauważyłam, że za mną idzie. Dało mi to czas, na zastanowienie się, jak należy postępować, oraz możliwość zainstalowania magicznej sygnalizacji na korytarzu. Uznałam, że wszystkich kart, nawet przyjaciołom, nie należy wykładać – każdy ma prawo do życia osobistego i prywatnych tajemnic. Zamierzałam więc wciąż mieć te tajemnice.

Weszłam do łazienki, podeszłam do ściany ze zlewami i poobtłukiwanymi lustrami, oparłam się plecami o umywalkę i skrzyżowałam ręce na piersi, patrząc z wyczekiwaniem na drzwi. Gregory nie wchodził. Zatrzymał się na korytarzu i medytował, czy powinien wejść.

- Gerg, właź! Nie mam całej nocy! – zawołałam, kiedy minęła minuta, a on wciąż nie wchodził.

Wcale nie musiałam tego robić głośno, w naszych koszarach było dość cicho i głos niósł się na tyle dobrze, by książę usłyszał mój głos, stojąc za drzwiami.

Głowa Gregorego, ozdobiona niepewną miną, z obawą zajrzała do łazienki.

- Wiedziałeś?

- Zauważyłem – wzruszyłam ramionami – A moje ostatnie niedopatrzenie wyczuliło mnie jeszcze bardziej.

Chłopak wszedł i zamknął za sobą drzwi. Zerknął na mnie z dziwną mieszanką uczuć malujących się na jego twarzy i też stanął pod ścianą, tyle że przeciwległą. Milczał, przełykając nerwowo ślinę, nie wiedząc jak zacząć tę zdecydowanie trudną dla niego rozmowę.

- Śmiało, wasza książęca mość – uśmiechnęłam się, jak wilk na widok zabłąkanej owieczki. A co? Niech się uczy sztuki dialogu i retoryki na przyjaciołach, puki może. – Będziecie pomagać bratu na jakimś wysokim stanowisku, bo o ile się orientuję, nie zamierzacie sami przejąć steru rządów. I wtedy na pewno spotkacie się z równie trudnymi rozmowami z poddanymi, czy też ambasadorami sąsiednich państw.

Gregory skrzywił się, jakby go ząb rozbolał.

- Leshalee, nie szydź, proszę.

Zabrałam uśmieszek.

- To tyczy się też ciebie.

- To poważna rozmowa! – oburzył się.

- "To" jeszcze nic nie jest – podkreśliłam – Niczego nawet nie powiedziałeś.

- Masz romans z Velyth?! – wypalił nagle, jakby bał się, że nie da rady utrzymać tego dłużej w sobie. Zrobił się też podobny do dojrzałego pomidorka.

- Pff... Romans! – nadałam głosowi nieco obrażony ton, a w oczach Gregorego pojawiła się nadzieja na to, że jednak się pomylił w swoich domysłach. Za wcześnie cukiereczku! Poważny związek z perspektywą małżeństwa, gdzieś tam, w dalekiej przyszłości... będzie mi tu zrównywał z przelotną miłostką! – Romans to ty sobie możesz mieć ze swoją dziewczyną. Dla mnie, to co jest między mną a Vel, to poważna sprawa.

Oczy chłopaka zrobiły się wielkie.

- ...Lesh... Lex, czy ty w ogóle wiesz, o czym ty mówisz?

"Użył skróconego imienia, znaczy dalej znajduję się na liście przyjaciół!" – ucieszyłam się.

- Gregory, doskonale wiem, o czym mówię, nie jestem dzieckiem, które tak często lubię udawać.

Wpatrywał się we mnie ze zgrozą.

Elf...ka?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz