Rozdział 86, Więźniowie i jeńcy...

82 11 9
                                    


Ocknęłam się leżąc na słomie w jakimś wilgotnym pomieszczeniu.

„Jednak mnie wpakowali do celi... – pomyślałam, czując jak włos mi się jeży na głowie – Jak długo byłam nie przytomna?.... Jeśli ktoś tu jest to..."

W celi ktoś był. Dla ścisłości, kilku mężczyzn, których obejrzałam magicznym wzrokiem. Rozmawiali cicho, nie o mnie, i nikt się do mnie nie zbliżał. Wydawało się też, że moje ciało nie ucierpiało w żaden sposób, a ubranie było nie naruszone.Rozejrzałam się jeszcze raz po obecnych. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego wciąż jestem cała i zdrowa. I wtedy zauważyłam coś znajomego. Usiadłam, trąc zaspane oczy wciąż skutymi rękami.

- Fraser? – zapytałam.

- Ha! Wiedziałem że to ty, mistrzu Lee! – bandzior trzepnął mnie po ramieniu w przyjazny sposób.

- Dzięki, że pilnowałeś mojego snu – natychmiast wszystko się ułożyło w logiczną całość – Jakim cudem znalazłeś się tutaj?

- Przyjechałem zrobić pewien biznes... Nawet wyszło, ale po świętowaniu sukcesu... trafiłem do lochu – zaśmiał się bandyta – A ty?

- Nie polubiono moich uszu. Znowu – westchnęłam i spojrzałam na Frasera.

Rzeczywiście miał bujną, czarną brodę, ciemne, bystre oczy i niegdyś złamany nos.

- Masz zdrowe oczy! – zdziwił się siedzący obok mnie bandyta.

- Magiczne obrażenia najlepiej leczy się magią...

- Ktoś cię magicznie oślepił?

- Dokładniej, ja sam siebie. Magicznymi eksperymentami.

Zauważyłam, że na wspomnienie moich magicznych umiejętności, pozostali więźniowie się wzdrygnęli.

- Świetnie się bijesz i władasz magią? Marzenie...

- Nie jestem magiem, tylko wędrowcem Planu. Specjalizacja leczenie i artefakty. Zniszczyłem sobie wzrok, a potem naprawiłem.

- Huh... I teraz leczyć już umiesz?

- Bardziej niż kiedy się spotkaliśmy po raz pierwszy. Miałem okazję poćwiczyć.

- Bić się też?

- Też.

- A ten ciemny? Dalej się za tobą szlaja? Czy przestraszyłeś go?

- Akurat jego czymś przestraszysz! – zaśmiałam się.

- No nie wiem... moim zdaniem ostatnio się bał. A ty nie.

- Wiesz, za mną przez miesiąc nie uganiała się banda facetów – zachichotałam.

- Na prawdę? – uniósł pytająco brwi.

Tylko uśmiechnęłam się tajemniczo i wzruszyłam ramionami. Fraser roześmiał się i szturchnął mnie pięścią w ramię.

- Długo będziesz tu siedzieć? – zapytał w końcu.

- Przypuszczam, że nie. A ty?

- Jeszcze tydzień. I kto cię tym razem wyciągnie?

- Zobaczymy... Są kandydaci. A da się ten tydzień zamienić na jakąś sumę?

- Być może... A co? Stać cię? – spróbował udać, że go to nie interesuje.

- Wydaje mi się że tak.

- Piętnaście słońc... to całkiem spora suma...

- Myślę, że warta mojego spokojnego snu.

- No wiesz... – wydawało się, że bandzior się nieco zawstydził – Dzięki tym twoim sztuczkom ocaliłem życie...

Elf...ka?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz