Długo nie żałowałam swoich czynów, bo nie miałam na to czasu. Gdzieś tam, w świecie żywych i świadomych Reo i Vel pewnie panikowali, bo tak jak ja poczuli ostrze noża między żebrami, więc musiałam się wybudzić jak najszybciej.
Doszłam do siebie w towarzystwie Reo i kilku duchów wiszących nade mną.
- Lex! – brat ucieszył się i jednocześnie zezłościł.
- Nie moja wina, że zabili Alet! – natychmiast się usprawiedliwiłam.
- Vel, nasza zguba wróciła – powiedział Reo do bransoletki, po czym do niego dotarło, co powiedziałam – CO?! Alet nie żyje?!
- Już powinien żyć z powrotem, bo go wyciągnąłem z nieżycia.
- Czekaj... jak Wasza Wysokość dał radę przejść Tunel?! – jeden z duchów spojrzał na mnie jak na coś niespotykanego.
- Tak jak wy... tylko że miałem do czego wrócić – odpowiedziałam wstając – Reo chodź, musimy się spieszyć. Jeśli wszystko poszło dobrze, to Alet żyje i wrócił.
- Vel, jest raczej w porządku. Lex mówi, że wrócili razem i teraz nasz tar powinien się do nas teleportować – brat natychmiast przekazał wiadomość dalej.
A ja, chwiejąc się, bo wciąż na nowo przyzwyczajałam się do posiadania ciała, zatoczyłam się w kierunku drzwi. Reo dogonił mnie przy nich i łapiąc mnie pod ramię pomógł wyjść i udać się do sali teleportacyjnej.
- Vel się pyta, co poszło nie tak – odezwał się, prowadząc mnie korytarzem. Duchy leciały za nami, jak ławica rybek.
- Wszystko poszło „tak". To po prostu ta baba nie planowała wywiązywać się z obietnic. Mała się obudziła, i w tym samym momencie Alet został zabity. Powiedz Vel, że musi się mieć na baczności i powiedzieć Vi, że musi trzymać się na baczności. Niech zrobią, co tylko mogą, aby stamtąd zniknąć. Po tym numerze, to myślę, że ona zamierza się dalej mścić...
- Lex mówi, że ta baba wciąż jest zła i się mści. I musicie się stamtąd zabrać jak najszybciej – zrelacjonował krótko to, co powiedziałam.
Chwilę milczał, słuchając, zanim powiedział:
- Prosi, żebyś się z nim skontaktował.
Nabierając prędkości w kuśtykaniu, skoncentrowałam się na kontakcie z Velyth poprzez amulet.
„Vel?"
„Lex? Wszystko w porządku?"
„Fizycznie? Trochę ścierpłem tak leżąc bez ruchu – to zajęło kilka godzin. Psychicznie też w porządku – nie pierwszy raz umieram. Szkoda mi Alet, bo to nie jest przyjemne doświadczenie."
„Co się właściwie stało?"
„Do końca nie widziałem... byłem wtedy w Pałacu Snów kończąc pracę w pokoju dziewczynki. Dopiero co ją z Pałacu wyprowadziłem do świata, a zaraz potem nastąpił cios. Wtedy oboje, ja i Alet, wpadliśmy do Tunelu."
„Wybacz... to moja wina..."
„Velyth, proszę! Żadnych takich! Całymi wiekami działy się takie rzeczy! Wychowali cię na posłusznego i byłeś posłuszny! Nie twoja wina, że twoja matka związała się z kimś, kogo nie aprobowało jej społeczeństwo! To spoczywa na niej odpowiedzialność! I to ona nie poradziła sobie z ukryciem ciebie przed siostrą, jak i... całą resztą. A teraz ty starasz się to naprawić." – pożałowałam, że go w tym momencie nie mogę przytulić.
Czy mój biedniutki będzie żył do końca życia z tym poczuciem winy? Tresowano go i tresowano, bo nawet szkoleniem tego nie można nazwać... i uzyskano posłusznego niewolnika.
CZYTASZ
Elf...ka?
FantastikCzłowiekowi różnie może się w życiu przytrafić... Czasem dzieją się na przykład takie rzeczy, rodem jak z baśni. Tyle że... to nie baśń! A twoje zupełnie nowe, prawdziwe życie! Gdyby chociaż ktoś raczył wyjaśnić ci, skąd się tu wziąłeś i co powinien...