Rozdział 16 - Niefortunny wypadek

1 0 0
                                    

     Droga do Krakowa była dosyć długa, ale mieli konie, więc na szczęście zapowiadała się obiecująco. Normalnie zajęłoby im to około jednej doby, ale biorąc pod uwagę wszystkie niebezpieczeństwa i wliczając odpoczynki… Oszacowali, że potrzebują minimum dwóch dni. Oczywiście w wersji optymistycznej.

     Jechali przez okoliczne wioski i mniejsze miejscowości. Do tej pory szło jak z płatka. Nic ich nie atakowało i nie chciało pożreć. To dobry znak, którym niestety nie cieszyli się zbyt długo.

     Kiedy dotarli do zniszczonej tabliczki, która zwiastowała wjazd
do miejscowości Wilkołaz Pierwszy, konie raptownie zwolniły, zaczęły
nerwowo parskać i rżeć. Zachowanie to nieco zaniepokoiło przyjaciół, więc postanowili być bardziej czujni. Mężczyźni wyjęli przezornie broń i trzymali ją w pogotowiu.

      Powoli przemierzali kolejne metry, mijając sklepy i sklepiki. Wszyscy bacznie się rozglądali, ale nic nie przykuło ich uwagi, natomiast
wierzchowce dalej były niespokojne, co udzielało się pozostałym.

     Właśnie przechodzili obok Stadionu Sportowego, gdy rumaki nagle stanęły dęba i nie chciały dalej iść. Na nic zdały się prośby, popędzanie, czy nawet groźby. Nic nie było ich w stanie ich ruszyć z miejsca.

     - Kurczę no… Koniki kochane, nie chcecie być chyba kolacją, co? Jest późno, musimy znaleźć nocleg… Więc z łaski swojej ruszcie zady!

     - Hmm… Asiu? – Odezwała się Weronika. – Wiesz… Na twoje prośby może być już troszkę za późno…

     - Czemu?

     W tym momencie Artur złapał ją za podbródek i lekko pociągnął, zmuszając ją tym samym, by spojrzała do góry.

     - O cholera…

     Ich oczom ukazało się stworzenie większe od przeciętnego konia.
Wiedzieli, że mutacje genetyczne i promieniowanie, jakie panowało po Pożodze, potrafiły stworzyć różne, dziwne kombinacje i w niektórych przypadkach nawet nie było wiadomo, czym owe zwierzaki kiedyś były. Mimo wszystko, TO, przechodziło już jakiekolwiek pojęcie…

     Dostrzegli, że mutant ma głowę łosia, z dość pokaźnym porożem. Do połowy, wliczając klatkę piersiową przypominał tygrysa. Z drugiej zaś strony lwa z zadem zakończonym długim ogonem z pędzelkiem na końcu. Jakby tego jeszcze było mało, to przednie łapy
kojarzyły się z niedźwiedzimi o wielkich i grubych pazurach. Tylne
natomiast pasowały do tyłu zwierzęcia i również przypominały lwie
kończyny. Prawdziwy miszmasz.

     Zwierzę patrzyło z wyniosłością na nastolatków i trzeba było przyznać – prezentowało się dostojnie, choć nieco dziwacznie. Nagle wydał z siebie pomruk niezadowolenia i nerwowo poruszyło nogą, uderzając nią z impetem w ziemię. Wytrąciło to wszystkich z osłupienia.

     - Chyba wiem, co trzeba zrobić – to Weronika wpadła na pomysł.

     - Co masz na myśli? – Artur wolał dopytać, chociaż domyślał się, co dziewczyna wykombinowała.

     - Oglądaliście Harry’ego Pottera? Był tam hipogryf… Był bardzo
honorowy i zachowywał się podobnie do tego tu. Trzeba mu się było ukłonić i poczekać, aż zrobi to samo…

       - Myślisz, że to zadziała?

     - Zobaczymy… Na wilki zadziałało – mówiąc to szarooka zeszła z konia i powoli podeszła kilka kroków, następnie lekko ugięła kolana i pochyliła się w geście ukłonu.

     Pozostali oczekiwali dalszego rozwoju wydarzeń w dużym napięciu.

     Weronika stała nieruchomo wciąż w jednej pozycji. Bardzo dobrze ukrywała swój strach.

     Mutant wysunął łeb bliżej dziewczyny i zaczął ją obwąchiwać.
Zachowywał się bardzo spokojnie i nawet wykazał chęć oddania pokłonu.

     Już uginał łapę, gdy nagle rozległ się strzał a wystraszone zwierzę odskoczyło jak oparzone i spojrzało w stronę hałasu. W tej chwili już nie było spokojne. Emanowało czystą nienawiścią.

     - Kuba, coś ty zrobił?! –Zdenerwował się Artur.

     - Ja… Niechcący, palec mi się omsknął… Nie chciałem!

     Potwór głośno zaryczał, ale stał w miejscu.

     - No to mamy przejebane… Dlaczego w ogóle odbezpieczyłeś ten karabin?!

     - Myślałem, że zbiera się do ataku, ale…

     - Teraz to na pewno zaatakuje. Ty kurwa głąbie kapuściany!

     W oddali dało się słyszeć odpowiedź innych osobników na wezwanie zwierzęcia. Odwracając się w ich stronę, przyjaciele ujrzeli dość liczne stado podobnych stworów. Wylewały się przerażającą lawiną ze stadionu i pędziły wprost na nich.

     - Kurwa…

Fiołkowa kraina| ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz