Przez całą drogę z moich oczu nieprzerwanie wypływały łzy. Co chwila odrzucałam połączenia od Diany i Giny. W końcu napisałam narzeczonej brata krótkiego smsa, że nic mi nie jest. Tylko po to, by dali mi święty spokój.
Kiedy autobus zaczął wyjeżdżać na tereny, których nie kojarzyłam, postanowiłam wysiąść. Znajdowałam się gdzieś na obrzeżach miasta, ale nie miałam pojęcia gdzie dokładnie. Świetnie... Zaszłam do pierwszego napotkanego sklepu by kupić wodę i chusteczki higieniczne, a także zapytać o to, gdzie ja do cholery jestem. Potem przysiadłam na chodniku i zmyłam z twarzy smugi rozmazanego tuszu do rzęs. Wyjęłam z torebki telefon i wybrałam numer do Jima.
- Hej, Crys. - Już po dwóch sygnałach usłyszałam wesoły głos wujka. - Jak urodziny Giny? Wpadnę do was wieczorem. Mam nadzieję, że zostawicie mi jeszcze trochę tortu.
- Erm... Spoko.
- Co jest? Jakiś dziwny masz głos.
- Jesteś teraz zajęty?
- No, trochę. Jestem z Lou i jej córką w zoo. O co chodzi? - Zaczął się martwić.
- Nie, to nic takiego, naprawdę. Pogadamy wieczorem. Pozdrów dziewczyny i bawcie się dobrze. - Rozłączyłam się. Wybrałam numer do Holly, ale ona nie mogła przyjechać. Była w pracy. Spróbowałam więc z Phoebe, ale nie odbierała. Następny był Harry.
- Cześć, Myszko - powiedział wesoło do słuchawki. - A ty nie na rodzinnej imprezie? Czy może ta rozmowa ze mną jest prezentem dla Giny? - zapytał rozbawiony.
- Już po imprezie - odpowiedziałam ponuro. Jego ton również się zmienił.
- Już zdążyła powiedzieć ci, jak bardzo cię kocha?
-Tym razem nie ona. - Głos zaczął mi się załamywać. Cholera, Crystal, nie teraz!
- Hej, co się dzieje? Co jest? - zapytał z troską. Zagryzłam wargę i wzięłam głęboki wdech, by opanować drżenie głosu. - Crystal!
- Harry, przyjedziesz po mnie?
Pół godziny później jego auto z piskiem opon zatrzymało się przed sklepem. Od razu wsiadłam do środka, a Harry zaczął się dopytywać o to, co się stało. Choć w trakcie mówienia głos kilkakrotnie mi się załamywał, to już więcej nie pozwoliłam sobie na płacz. Harry uważnie mnie wysłuchał i próbował pocieszyć, ale nie do końca dobrze mu to wychodziło. W końcu zaczął rzucać jakimiś durnymi żartami, więc obiecałam mu, że się rozchmurzę, jeśli tylko się zamknie.
- Strzelam, że nie masz ochoty wracać teraz do domu?
- W prawdzie wszyscy są na kręglach, ale i tak nie chcę tam jechać - odpowiedziałam.
- W takim razie, zapraszam na kawę i babeczki.
Kiedy wróciliśmy do miasta, Harry zostawił samochód pod swoim blokiem, a potem poszliśmy do naszej ulubionej cukierni. Ja zajęłam stolik w kącie pomieszczenia, a chłopak poszedł złożyć zamówienie, bo jak stwierdził, doskonale wiedział, czego mi potrzeba. Rzuciłam torebkę na krzesło obok, wyjmując z niej ciągle dzwoniący telefon. MAMA. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać i tłumaczyć, co się stało. Odrzuciłam połączenie i wystukałam wiadomość mówiącą, że jestem u Holly i wrócę wieczorem. To ją chyba uspokoiło, bo przestała dzwonić. Schowałam telefon, kiedy zobaczyłam Harry'ego kierującego się w moją stronę niosąc dwa kubki.
- Czekolada. - Uśmiechnęłam się, kiedy postawił przede mną napój dla mnie.
- Wiem, czego potrzeba kobiecie - powiedział dumny z siebie. Tym razem musiałam przyznać mu rację. Od razu zabrałam się za wyjadanie warstwy bitej śmietany z góry. Jeszcze zanim skończyłam, kelnerka przyniosła nam pełen zestaw babeczek. Wzięłam pierwszą z brzegu i wgryzłam się w nią. Mmm, szarlotka!
- Wiesz co, Harry, czasem miewasz naprawdę dobre pomysły - pochwaliłam go, rozkoszując się kolejnym kęsem.
- Zdziwiłabyś się, jak często. - Mrugnął do mnie i upił trochę swojej kawy. Przez dłuższy czas jedliśmy w ciszy. Przerwałam ją, kiedy odrobina zawartość nutellowej babeczki wylądowała na brodzie Harry'ego, czego on najwyraźniej nie czuł. Spojrzał na mnie, zdziwiony moim nagłym wybuchem śmiechu.
- Wytrzyj się, łajzo - wydusiłam w końcu. Zaczął wycierać serwetką okolice ust, ale oczywiście ominął upaciane Nutellą miejsce. Pokręciłam głową i zabrałam mu z dłoni białą chusteczkę, za pomocą której starłam z jego brody czekoladowy krem. - Jak dziecko - mruknęłam, wciąż rozbawiona. Harry przyglądał mi się z lekkim uśmiechem na twarzy. Początkowo to zignorowałam, ale po kilkunastu kolejnych sekundach nie wytrzymałam. - Co, teraz ja mam coś na twarzy? - zapytałam zaniepokojona.
- Nie. Po prostu masz naprawdę piękny uśmiech - odpowiedział. Nie spodziewałam się takiego wyznania i trochę mnie zatkało. Spuściłam głowę zawstydzona, co rozbawiło Harry'ego.
- Dziękuję.
- Aww, zarumieniłaś się! - wytknął.
- Nieprawda! - obruszyłam się.
- Nie masz się czego wstydzić. Też bym się zarumienił, gdyby taki przystojny facet jak ja, powiedział mi komplement. Oczywiście, gdybym był dziewczyną.
Siedzieliśmy w kawiarni jeszcze przez dobrą godzinę, zanim uznaliśmy, że najwyższa pora się zbierać. Śmiejąc się z kolejnego słabego dowcipu Stylesa ruszyliśmy w stronę drzwi. Harry próbował uwiecznić mój śmiech na zdjęciu, przed czym zawzięcie się broniłam. Tak zawzięcie, że wpadłam w kogoś.
- Przepraszam pana najmoc... - urwałam, kiedy spojrzałam na twarz mężczyzny. Moje serce od razu zaczęło bić szybciej i poczułam przypływ gorąca na całej twarzy.
Dumdumdum! Kogo zobaczyła Crystal? :O
![](https://img.wattpad.com/cover/32101642-288-k15329.jpg)
CZYTASZ
I don't do relationships [h.s.] [zakończone]
Fanfic-Jeśli liczysz na coś więcej, to lepiej od razu daj sobie spokój, Harry. -Dlaczego? -Ponieważ ja nie bawię się w związki. 21.02.2015r. - 20.05.2015r.