Rano czułam się jeszcze gorzej, niż wczoraj. Od razu zadzwoniłam do mamy, by wyjaśnić jej, że nie jestem dziś w stanie odprowadzić brata do szkoły. Poprosiłam go do telefonu i przeprosiłam za złamanie obietnicy. Chłopiec jednak zrozumiał i nie miał mi tego za złe. Mimo wszystko, miałam ogromne wyrzuty sumienia. Obiecałam, że jak tylko poczuję się lepiej, odprowadzę go do szkoły, a potem go odbiorę i zabiorę na najlepsze babeczki w mieście.
Zegarek na wyświetlaczu telefonu wskazywał ósmą, więc wiedziałam, że Harry'ego nie ma już w domu o tej porze. Tylko dlatego zmusiłam się do podniesienia tyłka z łóżka. Musiałam zjeść śniadanie i zażyć jakieś tabletki, o ile lokaty spełnił obietnicę z wczoraj i coś kupił. Naciągnęłam rękawy bluzy chłopaka na dłonie, niemal zatapiając się w ciepłym materiale i powłócząc nogami wyszłam ze swojego pokoju. Wielkie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam krzątającego się po kuchni Harry'ego.
- A ty nie powinieneś być w pracy? - zapytałam zachrypniętym głosem, czym zwróciłam na siebie jego uwagę.
- Właśnie miałem cię budzić na śniadanie. Siadaj. - Kiwnął głową w stronę stołu, totalnie ignorując moje pytanie.
- Harry, praca?
- Spokojnie, niedługo wychodzę. Poinformowałem ich, że spóźnię się na dwie pierwsze lekcje - wyjaśnił. - Przez kilka godzin nie będziesz musiała silić się na unikanie mnie - dodał kąśliwie. Chciałam zaprzeczyć, ale i tak oboje wiedzieliśmy, że właśnie to wczoraj robiłam. Unikałam go. Nic więc nie powiedziałam, tylko spuściłam głowę zawstydzona.
- Przepraszam, ja... - zacięłam się. Co właściwie chciałam powiedzieć? - Nie wiedziałam, jak się zachować. Chyba trochę spanikowałam.
- Domyśliłem się - powiedział lekko rozbawiony, stawiając talerz przede mną. Chwilę później usiadał obok, zajmując się swoim śniadaniem. Jedliśmy w ciszy, ale o dziwo, nie była jakaś strasznie krępująca. Harry zjadł pierwszy, ale dalej siedział obok mnie, powoli popijając kawę. Kiedy i ja skończyłam posiłek, dziękując, on zabrał puste naczynia i odstawił je. Następnie postawił przede mną szklankę z wodą i jakieś tabletki. - Wypij to - polecił. - Te, które musisz wziąć w południe, kładę na szafce. Tylko nie zapomnij.
- Nie zapomnę - obiecałam.
- Wynegocjowałem u Gemmy trzy dni wolnego dla ciebie. Jeśli ci nie przejdzie, masz iść do lekarza po zwolnienie.
- Jasne, dzięki.
W odpowiedzi uśmiechnął się i zniknął w pokoju. Chwilę później wyszedł, już ubrany i gotowy do opuszczenia mieszkania.
- Harry, co to zmienia między nami? - zapytałam w nagłym przypływie odwagi. Nie mogłam znieść tej dziwnej atmosfery między nami i nie mogłam czekać na wyjaśnienie tego do czasu, aż wróci z pracy. Chłopak odwrócił się od drzwi i spojrzał na mnie.
- Pogadamy, jak wrócę, okej? Naprawdę muszę już iść. - Spojrzał na mnie wyczekująco, więc pokiwałam głową. - Wracaj do łóżka i odpoczywaj. - Uśmiechnął się na pożegnanie i wyszedł z domu.
Ja, wedle jego zaleceń, zawlekłam się do łóżka, zakopałam w pościeli i zasnęłam. Dopiero po pierwszej obudził mnie telefon od mamy. Chciała przyjechać i sprawdzić, jak się czuję, ale upewniłam ją, że nie ma takiej potrzeby. Ciężko było jej to przyjąć, ale kiedy powiedziałam, że Harry się mną zajmuje, odpuściła. Jedynie uprzedziła, że jutro też zadzwoni sprawdzić co u mnie. Po tym telefonie nie mogłam już zasnąć, ale też nie chciało mi się wstać, więc po prostu bezczynnie leżałam w łóżku. Jakąś godzinę później Harry wrócił do domu. Przez chwilę kręcił się po kuchni i salonie. W końcu jednak cicho uchylił drzwi do mojego pokoju.
![](https://img.wattpad.com/cover/32101642-288-k15329.jpg)
CZYTASZ
I don't do relationships [h.s.] [zakończone]
Fanfiction-Jeśli liczysz na coś więcej, to lepiej od razu daj sobie spokój, Harry. -Dlaczego? -Ponieważ ja nie bawię się w związki. 21.02.2015r. - 20.05.2015r.