Otwarcie The Riddle okazało się wielkim sukcesem. Cały bar był pełny, nie było żadnego wolnego miejsca. Nawet krzesła z zaplecza zostały wyniesione, by ludzi mieli gdzie siedzieć. W jednej części sali telewizor wyświetlał jakiś program muzyczny, a z głośników leciały piosenki. W drugiej części zebrani mogli oglądać odbywający się właśnie mecz Premier League. Harry z Niallem kręcili się od jednej sali do drugiej, by od czasu do czasu obejrzeć kawałek meczu, a ja z Holly i Phoebe siedziałyśmy niedaleko baru, za którym chłopaki mieli dość sporo pracy. Ruda właśnie opowiadała nam o tym, jak prawie rozbiła dziś auto o jakiegoś kretyna, który zajechał jej drogę.
- Czasem nie mogę nie przyznać ci racji, Crystal. Faceci bywają kompletnymi idiotami.
- Dolewka - Liam pojawił się obok nas i postawił na stoliku pięć kufli piwa, rzucając Holly urażone spojrzenie, najwyraźniej słysząc jej słowa. Ulotnił się, zanim zdążyłyśmy mu podziękować. Phoebe korzystając z tego, że Zayn poszedł na zaplecze, pobiegła za nim.
- Wow, to się nazywa życie. Odchodzę zostawiając pusty kufel, a po powrocie czeka na mnie pełniutki. - Uśmiechnięty Niall wziął w dłoń szklane naczynie i upił dość sporą zawartość. - Chyba muszę zrobić miejsce na więcej - stwierdził i poszedł w stronę łazienek. Obie z Holly parsknęłyśmy śmiechem, a Harry wpatrywał się jedynie w swój kufel, który przed chwilą nieco opróżnił.
- Hej. - Szturchnęłam go, przysuwając się bliżej, by mnie usłyszał. - Co jest? - Zmarszczyłam brwi zmartwiona jego zachowaniem. Podniósł głowę i obdarzył mnie nieobecnym spojrzeniem. Potrząsnął głową, jakby chciał wyrzucić z myśli to, co sprawiało mu problem i uśmiechnął się lekko.
- Wszystko okej.
- Ha...
- Nie chcę o tym teraz gadać - przerwał mi, więc odpuściłam. - Gdzie Holly?
Odwróciłam się w drugą stronę, gdzie powinna siedzieć ruda, ale jej krzesło było puste. Rozejrzałam się wokół, ale zauważyłam jedynie jak Phoebe wychodzi z zaplecza z Zaynem przyklejonym do jej pleców. Chłopak pochylił się i pocałował najpierw szyję swojej dziewczyny, a potem jej policzek i oboje weszli za bar.
- Uśmiechasz się. - Usłyszałam tuż przy prawym uchu. Spojrzałam na jego twarz, która znajdowała się blisko mojej, ponieważ wciąż był pochylony w moją stronę.
- To coś złego?
- Nie, raczej dziwnego. - Odsunął się, siadając prosto. - Nie wierzysz w miłość i związki, a jednak szczerzysz się jak głupia na widok szczęśliwej pary.
- Ponieważ wyglądają uroczo i cieszę się, że są szczęśliwi.
- Czyli jednak wierzysz w związki i miłość...
- Och, proszę cię - przerwałam mu lekko poirytowana. - A gdybym uśmiechała się na widok pary lesbijek to znaczyło by, że jestem homo?
- Nie, to również znaczyłoby, że wierzysz w związki i miłość, tylko starasz się sobie wmówić, że tak nie jest.
- Gadasz bez sensu - fuknęłam i uniosłam do ust kufel z piwem.
- Nieprawda - zaprzeczył. - No bo, gdybyś na przykład nienawidziła szczeniaczków, to widząc słodkie, małe psiaki nie uśmiechałabyś się i nie uważała, że są urocze, tylko prychnęłabyś tak, jak przed chwilą na mnie i przeszła obok obojętnie - stwierdził.
- Ta, cokolwiek... - mruknęłam.
- Wiesz, że mam rację i dlatego się irytujesz - powiedział zadowolony z siebie i rozparł się wygodnie na krześle. Najwyraźniej humor mu się poprawił.
Przez jakiś czas siedzieliśmy bez słowa a ja zaczęłam zastanawiać się, gdzie wcięło Holly. Jeśli znowu ulotniła się z Niallem, zostawiając mnie tu samą, to ją zabiję. Jeszcze nie wiem jak, ale będzie cierpiała.
- Nie brakuje ci tego? - Z zamyśleń wyrwał mnie po raz kolejny głos po mojej prawej stronie.
- Niby czego?
- Drugiej osoby obok.
- Ty jesteś obok mnie, więc raczej nie - odpowiedziałam, chociaż wiedziałam, że wcale nie to miał na myśli.
- Nie brakuje ci kogoś, kto darzy cię uczuciem? Dla kogo jesteś najważniejsza, kto cię przytuli, obejmie, weźmie za rękę, pocałuje. Kogoś, kto będzie cię ogrzewał w nocy i kogo bicie serca możesz czuć, kiedy jest naprawdę blisko.
- Rany, nie wiedziałam, że taki z ciebie romantyk - zaśmiałam się.
- Nie brakuje ci bycia w związku? - zapytał, ignorując mój komentarz.
- Nigdy w żadnym nie byłam, więc nie. Nie brakuje mi tego. Dostaję wystarczająco dużo miłości od rodziny, więcej mi nie potrzeba - powiedziałam stanowczo. - Przynajmniej wiem, że oni mnie nie zostawią.
- Więc właściwie odcinasz się od uczuć i związków, bo boisz się, że zostaniesz porzucona. Tak, jak porzucił was ojciec - oznajmił. - A nie pomyślałaś, że może zachowujesz się trochę jak on, kiedy zostawiasz kolesia jak tylko on zaczyna coś do ciebie czuć? Wiem, że najlepszym sposobem by uniknąć złamanego serca jest udawanie, że się go nie ma, ale...
- A ty co, w psychologa się zabawiasz? - warknęłam wściekła, z trudem powstrzymując się przed podniesieniem głosu. - Lepiej przestań, bo słabo ci to wychodzi. Gówno wiesz o mnie i o tym czemu zachowuję się tak, a nie inaczej, więc daruj sobie te marne analizy. - Wstałam omal nie wywracając krzesła i odeszłam w kierunku wyjścia na zewnątrz.
Pierwszy dziś rozdział odhaczony. Wczoraj wyszło jak wyszło i za to przepraszam. Ale dziś postaram się Wam to wynagrodzić i liczę na wybaczenie.
To jak, kiedy chcecie kolejny rozdział?
![](https://img.wattpad.com/cover/32101642-288-k15329.jpg)
CZYTASZ
I don't do relationships [h.s.] [zakończone]
Fanfiction-Jeśli liczysz na coś więcej, to lepiej od razu daj sobie spokój, Harry. -Dlaczego? -Ponieważ ja nie bawię się w związki. 21.02.2015r. - 20.05.2015r.