~Part 37~

8.1K 441 14
                                    

Gina nie chciała rozmawiać w szkole, więc poszłyśmy do samochodu. Odjechałam spod budynku i zatrzymałam się dopiero na parkingu przy parku.

- Chyba po raz pierwszy mam złamane serce - odezwała się, zanim zdążyłam zapytać ją o to, co się stało.

- Nie wyszło z Tylerem?

- Nie. W ogóle nie miało wyjść. - Pociągnęła nosem, starając się już więcej nie płakać. - Pamiętasz  tą szkolną imprezę, na którą zabrał Madison? Wtedy oni i ich grupka założyli się o to, że on mnie wyrwie. I że się ze mną prześpi. Dziś Madison powiedziała mi to przed wuefem. A ja byłam taka głupia, że wierzyłam, że mogłabym się spodobać Tylerowi. Mam krzywe zęby, duże uszy i oczy, krzywe kolana...

- Gina! - przerwałam jej ostro. - Zabraniam ci tak o sobie mówić, słyszysz?

- Ale to prawda!

- Gówno prawda! - Podniosłam głos jeszcze bardziej, niż ona. - Okej, masz nierówne zęby. Ale to nic, czego nie mógłby załatwić aparat. Masz piękne, duże oczy, których połowa dziewczyn ci zazdrości, a twoje uszy są normalnej wielkości. A nogi masz boskie i już dawno mówiłam mamie, że powinnaś zacząć chodzić do szkoły w spódnicach, a nie całe życie w dżinsach.

- Przestań - mruknęła, spuszczając wzrok. - Wszyscy to widzą. Madison mi to dziś wygarnęła.

- To ty przestań. - Przekręciłam w siedzeniu, by lepiej widzieć siostrę. Złapałam jej brodę w dłoń i skierowałam jej twarz ku sobie. - Jesteś śliczną nastolatką. I chociaż w domu masz niewyparzoną gębę, to najwyraźniej w szkole boisz się odpyskować ludziom, którzy cię poniżają i wmawiają bzdury. Znaj swoją wartość, Gina i broń jej, do cholery! Jeśli trzeba to bądź tą wredną dziewuchą, którą zawsze jesteś dla mnie. Nie daj pomniejszać swojej wartości. A Madison powinna spojrzeć na siebie i swój krzywy nos, zanim zacznie komentować twój wygląd.

- Faktycznie, nos to ma... - parsknęła lekko.

- Widzi w tobie zagrożenie, dlatego chce cię zdeptać. Nie daj się. Mówi, że masz krzywe kolana i duże uszy? Idź jutro do szkoły sukience i podepnij włosy! Nie możesz jej pokazać, że cię to dotknęło. Moją pyskatą siostrę stać na o wiele więcej, niż użalanie się nad sobą, prawda?

Gina patrzyła na mnie tymi swoimi sarnimi, zaszklonymi oczami, a potem zrobiła coś, czego się nie spodziewałam. Przysunęła się i przytuliła do mnie.

- Dzięki, Crystal. - Ścisnęła mnie mocno, a potem odsunęła się.

- Wow, Młoda, nie szalej, bo jeszcze pomyślę, że mnie lubisz.

- Lubię. - Odsunęła się i wbiła wzrok we własne dłonie. - Ale też i nienawidzę, bo jesteś tak cholernie perfekcyjna.

- Że co proszę? - zaśmiałam się z niedowierzaniem. Ona chyba ma gorączkę.

- Może i jesteś podobna do ojca, nie wiem, nie widziałam go nigdy. Brett tak mówi. Że ty jesteś zupełnie jak ona ze swoimi ciemnymi włosami, oczami i w ogóle, a my we dwójkę, blondyni, jesteśmy po mamie. Ale jeśli jego geny sprawiły, że jesteś taka śliczna, to też je chcę. Masz piękne, długie włosy, figurę do pozazdroszczenia, piękny uśmiech i jeszcze te dołeczki. Jesteś idealna. Każdy facet by cię chciał - wyznała, na co ja prychnęłam rozbawiona. - Nic dziwnego, że Styles na ciebie leci.

- PFFFFFFT! - parsknęłam śmiechem. - Nikt na nikogo nie leci, po raz kolejny ci to mówię.

- Jasne - wywróciła oczami z tą swoją poirytowaną minką.

- O, widzę, że humor ci wraca - zaśmiałam się, szturchając ją ramieniem. - Wracamy do domu?

- Możemy. Ale... Co z mamą i moją nieobecnością? - zapytała niepewnie, przygryzając wargę.

- Wezmę to na siebie.

Kiedy dwie godziny później wróciłyśmy do domu, uwadze mamy nie uszedł fakt, że ja i Gina rozmawiamy ze sobą normalnie i nawet razem żartujemy. Naturalnie zaciekawiło tą, co doprowadziło do naszego pojednania, więc opowiedziałam jej wszystko, trochę naginając fakty. Oficjalna wersja brzmiała tak, że mając dość ciągłych kłótni z siostrą zdecydowałam się na ostatnią próbę ratowania naszych relacji. Porwałam ją ze szkoły, zabierając na zakupy, obiad i do kina, co najwyraźniej pomogło, bo dawno nie spędziłyśmy czasu tak miło, jak dziś. Mama była tak zadowolona naszym pojednaniem, że nawet nie wściekła się za nieobecność Giny w szkole, a mnie wychwaliła za bycie tak dobrą siostrą. Widziałam, jak Gina robi miny, kiedy mama ściskała mnie, głaszcząc mnie po głowie, ale cóż, musiałam mieć coś z tej całej akcji dla siebie, prawda?

Wieczorem, zgodnie z umową, wszyscy stawiliśmy się w knajpie chłopaków.

- Czyli teraz ty i Gina jesteście praktycznie jak BFF?

Siedzieliśmy przy barze w The Riddle i właśnie opowiedziałam wszystkim o moim cudownym pojednaniu z siostrą.

- Och, Holly, ty jesteś  moją BFF. Ona jest moją BSF. Best Sister Forever.

- To takie coś istnieje? - zapytał zdezorientowany Niall.

- Jeśli nie, to właśnie powstało. - Wyszczerzyłam się, rozbawiając pozostałych.

- W takim razie, proponuję wznieść toast. Za Crys i Ginę, jej BSF. - Phoebe wzięła swój kufel w dłoń, a pozostali poszli w jej ślady.

- No i za nową pracę Crys - dodała Holly.

- Mówiłaś, że gdzie jest ten butik? - dopytała brunetka.

- Niedaleko Harry'ego. Naprzeciw tej cukierni.

- Czekaj. - Zayn wtrącił nagle, spoglądając na Harry'ego. - A czy właścicielka to nie jest... - urwał, kiedy Styles przewrócił swój kufel, rozlewając całą jego zawartość po blacie.

- Ups... Sorry - powiedział z uśmiechem, ale spojrzeniem, które wbijał w Zayna, chyba próbował bruneta udusić. Malik po chwili zrobił minę, jakby właśnie coś odkrył i kiwnął lekko głową, niemal niezauważalnie. Coś mi tu nie pasowało.

- Cóż, kontrola nad tymi długimi łapami musi być nie lada wyzwaniem - zaśmiała się Phoebe, nalewając lokatemu nowe piwo, kiedy jej chłopak ścierał mokry blat.

- Mam wrażenie, że Guliwer w Krainie Liliputów był zgrabniejszy, niż ty, Hazz - dodał Niall.

- Coś o tym wiesz, w końcu byłeś jednym z nich, racja? - odgryzł się Styles. Horan odburknął coś, urażony. A ja nadal nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że coś tu było podejrzane.

Pozbyłam się tego wrażenia dopiero po piątym piwie.


Ej, ale serio! To już ostatni w ten weekend! I nie ma, że boli.

I don't do relationships [h.s.]  [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz