~Part 41~

9.1K 480 17
                                    

Propozycja Harry'ego nadal była aktualna, o czym stale mi przypominał niemal przy każdym naszym spotkaniu. A ja ciągle nie miałam odpowiedzi. Z jednej strony, kusiła mnie perspektywa tak znikomej odległości do pracy. Pyszna cukiernia pod nosem też była plusem, choć obawiałam się, że moja figura może na tym ucierpieć. Warunki, jakie proponował Styles też były bardzo korzystne. W życiu nie znalazłabym pokoju w takiej lokalizacji, z takimi warunkami, w tak niskiej cenie. No i właśnie tu zaczynały się minusy. Harry nie chciał zgodzić się na cenę choćby o funta wyższą. Twierdził, że pokój i tak stoi pusty, więc równie dobrze mogę w nim mieszkać za cenę minimalną. Drugim minusem był sam fakt mieszkania z nim. Obawiałam się trochę tego, że może okazać się nieznośnym współlokatorem, lub tego, że on nie zniesie mnie w swoim domu i nasza przyjaźń na tym ucierpi. Wbrew pozorom, to była naprawdę ciężka decyzja. Z którą na szczęście nie musiałam się zmierzać dziś.

Bo dziś były moje urodziny. Dziś był dzień, w którym zabroniłam Harry'emu wspominania o propozycji. Dziś był dzień, w którym miałam wolne, nie miałam żadnych obowiązków w domu i jedyne, co miałam do roboty, to cudowne, błogie nic-nie-robienie.

Już poprzedniego wieczora wyłączyłam komórkę, by nic mnie nie budziło i spałam do oporu. Kiedy już znudziło mi się leżenie, a żołądek zaczął domagać się jedzenia, narzuciłam na siebie bluzę i włączając telefon wyszłam z pokoju. Zaszłam jeszcze do łazienki, by umyć zęby, twarz i związać włosy frotką, a potem zeszłam na dół. Jeszcze zanim pokonałam wszystkie schody, moja skrzynka odbiorcza wariowała od przychodzących smsów. Mama, Jon, "wujek" James, Gina, Holly, Phoebs, chłopaki, nawet szefowa i Amy. Oni wszyscy wysłali mi wiadomości z życzeniami, złorzecząc na mój wyłączony telefon. Uśmiechałam się pod nosem, czytając wiadomości i odpisując każdemu po kolei. Kiedy już się z tym uporałam, zaczęłam wyjmować z lodówki produkty do śniadania i zastawiłam nimi całą wysepkę. Miałam zamiar zrobić sobie górę kanapek i nie czułam się z tym źle. W końcu to moje urodziny, więc mi wolno.

Po południu zaczęłam powoli przyszykowywać się do wieczornego wyjścia. Ponoć chłopaki na dzisiejszy wieczór zamknęli The Riddle i mieliśmy być tam tylko naszą niedużą paczką. Podobał mi się taki plan. Holly jednak wymusiła na mnie wystrojenie się w coś szałowego, no bo w końcu to moje urodziny i muszę jakoś wyglądać. Poza tym, ona i Phoebe również obiecały, że się odstawią. No niech im będzie. Po wzięciu prysznica ubrałam się póki co w szorty i luźną koszulkę, mokre włosy zostawiając rozpuszczone by same wyschły. Przez czterdzieści pięć minut szukałam odpowiedniego stroju, a przed kolejne dwadzieścia dobierałam dodatki. W końcu wybiła osiemnasta, a ja zgłodniałam. Zeszłam do kuchni, po drodze pytając siedzącej w salonie siostry czy nie chce nic do picia. Nie odrywając wzroku od telewizora zamówiła sobie herbatę malinową.

Byłam w trakcie robienia sobie kolejnej góry kanapek, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Jak na złość w tym samym momencie gwizdek dawał znać, że woda się zagotowała.

- Gin, otworzysz? - zawołałam.

- No - westchnęła. Mrucząc coś pod nosem minęła kuchnię i otworzyła drzwi. Po chwili pojawiła się w kuchni, jakby zażenowana. - Masz gościa - mruknęła, a zza jej pleców wyłonił się Harry.

- Wszystkiego najlepszego. - Uśmiechnął się widząc mnie. Od razu podszedł do mnie i uściskał mocno, składając na policzku całusa. - To dla ciebie. - Podał mi nieduży, ale piękny bukiet kwiatów. Jak miło z jego strony.

- Dzięki, nie trzeba było.

- Mogę swoją herbatę? - odezwała się nieśmiało Gina. Powstrzymałam parsknięcie śmiechem i odsunęłam się, by siostra mogła sięgnąć po kubek.

- Pójdę wstawię je do wody - powiedziałam, wskazując na kwiaty. - A ty, Gina, zrób Harry'emu coś do picia...

- Ja je wstawię! - Szybko zabrała mi bukiet z dłoni i czym prędzej opuściła pomieszczenie.

- Coś ty jej zrobił? - zapytałam rozbawiona, kiedy siostra uciekła z kuchni. Harry wzruszył ramionami, siadając na jednym ze stołków, kiedy ja robiłam mu herbatę. - Tak w ogóle, to co tu robisz? Mieliśmy się spotkać na miejscu.

- Wiem, ale wspaniałomyślnie postanowiłem po ciebie przyjechać. - Wyszczerzył się. - Długo ci zejdzie z szykowaniem się? - zapytał,  a kiedy postawiłam przed nim kubek z gorącym napojem, podziękował mi.

- W sumie, to raczej nie. Zjem, zrobię makijaż, ubiorę się, dosuszę włosy... Pół godziny do czterdziestu pięciu minut. Czemu pytasz? - W jedną rękę chwyciłam talerz z kanapkami, w drugą swoją herbatę i kiwnęłam głową na wyjście z kuchni.

- Muszę jeszcze skoczyć w jedno miejsce, zanim pojedziemy do baru, ale powinniśmy się wyrobić na dwudziestą - odpowiedział, idąc za mną. - Pierwszy raz jestem w twoim domu - skomentował, rozglądając się wokół siebie, kiedy weszliśmy na piętro.

- Faktycznie. Czy to nie dziwne? - Stopą pchnęłam uchylone drzwi do mojego pokoju, wchodząc do środka jak tylko otworzyły się na oścież. - Witam w moich czterech ścianach. Wybacz ten burdel, ale mam dziś urodziny i to jest moja wymówka na wszystko. - Usłyszałam za sobą jego śmiech w odpowiedzi na moje słowa. Postawiłam jedzenie na szafce przy łóżku i usiadłam na pościeli, klepiąc miejsce obok siebie, by Harry je zajął. Powoli podszedł do mnie, rozglądając się po moim pokoju, co jakiś czas zatrzymując wzrok na dłużej na jakimś zdjęciu czy gracie.

- Fajnie tu masz - powiedział, siadając obok mnie. Wzruszyłam ramionami, przeżuwając kawałek kanapki. - Jak to możliwe, że masz zdjęcie z Horanem na tablicy, a ze mną nie? - zapytał, przyglądając się fotkom poprzyczepianym pinezkami do tablicy korkowej.

- Nie wiem. Bo nie mamy wielu zdjęć razem?

- Trzeba to zmienić. O, albumy!

Wstał i szybkim krokiem podszedł do półki, na którym stały dwa albumy ze zdjęciami. Wziął je w ręce i wrócił na łóżko, po czym niemal w nie wsiąknął. Co chwila reagował śmiechem na jakieś zdjęcia, lub wypytywał, kto na nich jest. Jednak częściej po prostu się śmiał. Z tego, jak kiedyś wyglądałam, z mojej miny, z mojej pozy czy z każdego innego szczegółu. Zdążyłam zjeść i zrobić makijaż, a on nadal pochłonięty był oglądaniem zdjęć. Stwierdziłam, że skoro i tak nie widzi nic poza tym albumem, mogę się tu przebrać, ponieważ łazienka akurat była zajęta. Stanęłam za nim, dla pewności odwracając się do niego tyłem i naciągnęłam czarną spódnicę na spodenki, które zaraz potem ściągnęłam i zmieniłam koszulkę, odrzucając poprzednią, razem z szortami, na łóżko. Harry nawet nie zwrócił uwagi na to, kiedy dostał moimi zwiniętymi w kłębek ubraniami w plecy. Wpuściłam szarą koszulkę w spódnicę i przejrzałam się w lustrze, by upewnić się, że wszystko ładnie wygląda. Idealnie, choć pewnie Holly wytknie mi, że miało być szałowo. Ale cóż, są moje urodziny. Wszystko mi wolno.

- Starczy ci tego. - Podeszłam do Harry'ego i zabrałam z jego rąk album, który oglądał.

- Ej! - Oburzony spojrzał na mnie i szybko jego oburzenie zmieniło się w zdziwienie. - Kiedy się przebrałaś?

- Przed chwilą, stojąc za tobą - odpowiedziałam, odstawiając albumy na swoje miejsce. Harry mruknął coś pod nosem, ale chyba nie chciałam wiedzieć, co tam mamrotał.

- To co, możemy już iść? - Wstał, spoglądając na zegarek. Szybko założyłam kolczyki i kilka pierścionków, z szafy wyciągnęłam płaszcz oraz botki i potwierdziłam gotowość. - No to panie przodem.

I don't do relationships [h.s.]  [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz