~Part 42~

8.2K 456 31
                                    

Niemal pół godziny spędziliśmy na dojeździe do miejsca, w którym Harry musiał coś załatwić. Nie chciał mówić, co to takiego konkretnie, więc nie naciskałam. Wysiadł z samochodu, znikając w budynku i dosłownie minutę później z niego wyszedł.

- Załatwione. - Uśmiechnął się do mnie, zanim odpalił silnik.

- Mam nadzieję, że nie dealujesz jakimiś prochami czy czymś równie okropnym - powiedziałam w żartach, na co on jedynie puścił mi oczko.

- Spokojnie. To tylko pornografia - odpowiedział.

- Masz coś ciekawego? - zapytałam, a on parsknął śmiechem.

- Napisz, proszę, Liamowi, że już jedziemy. - Zmienił temat, wręczając mi swój telefon.

Cześć, skarbeńku :**. Jesteśmy już w drodze, niedługo będziemy, Dziubku. Tęsknię i kocham. Twój na zawsze Kermit xx

Wystukałam wiadomość i wysłałam. Dobrze wiedziałam, że igram z ogniem, ale w końcu dziś moje urodziny, wolno mi było wszystko. Następna taka okazja dopiero za rok.

Niedługo później zatrzymaliśmy się przy ulicy, na której znajdował się bar. Opuściliśmy ciepłe wnętrze samochodu, na rzecz chłodnego, nocnego powietrza. Poczekałam, aż Harry wygramoli się z auta, a potem upewni się, że je zasunął i razem udaliśmy się w stronę baru.

- Nie zamierzasz dziś pić? - zdziwiłam się. - W końcu mieliśmy się schlać z powodu mojej zanikającej młodości. Nie wybaczę ci, jeśli...

- Spokojnie, schlamy się. - zaśmiał się, obejmując mnie ramieniem. - Zostawię tu samochód. Odbiorę go jutro.

Akurat otworzyliśmy drzwi wejściowe, kiedy wpadł na nas Zayn, z latarką w ręku.

- A ty co, oszczędzasz na rachunkach? - zaśmiałam się, widząc ciemność panującą wewnątrz baru.

- Światło padło. - Skrzywił się. - Ale spokojnie, rozstawiliśmy świeczki, więc jakoś damy radę. Zapraszam. - Przepuścił mnie i Harry'ego w drzwiach, po czym zasunął je od środka. Powoli zaczęliśmy przesuwać się w głąb pomieszczenia, prowadzeni skromnym światłem z latarki.

- No i gdzie te świeczki? - zapytałam, nie widząc nigdzie żadnego innego źródła światła.

- Spokojnie, zaraz będą - odpowiedział rozbawiony. Nie widziałam w tym nic zabawnego, ale niech mu będzie. - Zaczekajcie - rozkazał, więc zatrzymałam się, a Harry wpadł we mnie.

-Nie daruję ci tego Kermita - powiedział mi cicho do ucha, kiedy Zayn odszedł. Zaśmiałam się pod nosem, ale kiedy światło latarki zgasło, zaniepokoiłam się. Już miałam zapytać, co tu się do diaska dzieje, kiedy nagle światła w barze się zapaliły, a moim oczom ukazała się cała gromada ludzi, wrzeszcząca NIESPODZIANKA!

Co?

Całe pomieszczenie udekorowane było w balony, serpentyny, konfetti i inne pierdoły. Ludzie stali wokół mnie z uśmiechami na twarzach, przyglądając mi się uważnie, a Phoebe i Holly kierowały się właśnie z zaplecza niosąc tort i śpiewając mi "Sto lat". Zaraz za nimi pojawili się Zayn, Liam i Niall. Harry zarzucił mi rękę na ramiona, a ja stałam tam, nie wiedząc, co ze sobą zrobić, zaskoczona tym wszystkim. Otwartą buzię zakryłam dłońmi, rozglądając się po wszystkich zgromadzonych. Większość była wspólnymi znajomymi moimi i Holly. No, bardziej jej. Ale była też mama z Jonem i dziećmi, Jim z Lou i zapewne jej córką, Gemma, Louis, Amy. A także Brett z Dianą.

- Crys, teraz jest moment, w którym zdmuchujesz świeczki. - Usłyszałam przyciszony głos Harry'ego. Spojrzałam na niego nieprzytomnym, lekko rozmazanym przez gromadzące się w oczach łzy wzrokiem. - Świeczki - powtórzył. No tak. Śpiewanie dobiegło końca i teraz powinnam pomyśleć życzenie i zdmuchnąć świeczki. Zaśmiałam się, przymykając oczy. Czego mogłam sobie życzyć?

I don't do relationships [h.s.]  [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz