XXX

56 6 38
                                    

Bella Malevolence Cipher. Te słowa wybrzmiewały w jego głowie jeszcze kilka razy, nim pojął ich właściwe znaczenie. I gdy to nastąpiło, spojrzał na demoniczne rodzeństwo z niedowierzaniem.

Myślał, że już wcześniej doskonale wiedział, co to znaczy być zranionym. Ale dopiero teraz zrozumiał, jak tak naprawdę bolało złamane serce.

Nie chciał nawet zastanawiać się, dlaczego Bill potrafił przyjąć ludzką formę. Jakim cudem istniały u nich więzy krwi. Ani jak w takim razie wyglądała metafizyczna forma jego ukochanej, jeśli w ogóle ją miała. W jego głowie pojawiały się tysiące pytań, ale odbijały się jedynie głuchym echem. Nie chciał na nie odpowiadać. Nie potrafił. Skupił się tylko na tym, jak piekielnie to bolało.

– Jak mogłaś to zrobić...? – wydusił z piekącej piersi.

– Myślisz, że miałam jakiś wybór? – Uniosła na niego topiące się w słonych łzach oczy. – Robiłam wszystko, żeby cię chronić.

– Przed twoim własnym bratem...

Zgrzytnął zębami. Jego organizm wydzielił gniew potężniejszy niż kiedykolwiek. Chciał krzyczeć i płakać, i uderzyć w coś tak mocno, aż zostałyby z tego lub z niego jedynie marne okruchy. Niewiele myśląc, zaczął iść w jej stronę.

– Zdradziłaś mnie!

– Robiłam to dla twojego dobra!

– Dla mojego dobra – zakpił z wielką pogardą. – Boże... Żałuję, że kiedykolwiek cię poznałem.

Wiedział, że łamał jej serce. Widział to w jej oczach. Ale gniew przemawiający przez niego okazał się większy niż poczucie winy i żalu do jedynej osoby, której jeszcze chwilę wcześniej oddałby wszystko. Zresztą to nie ona była ofiarą! Powtarzał sobie, że to on był tak naprawdę pokrzywdzony. Przecież od początku do końca był z nią szczery i ufał jej. Teraz wiedział, że popełnił błąd, i to za to chciał się odegrać. Bella jednak przyjmowała to z pokorą.

W furii dobył Omegi zwisającej zawsze pomiędzy jego łopatkami, by mógł bronić się przed tym, co atakowało go znienacka. Bella uczyła go sprawnych manewrów dawno temu. W razie gdyby kiedyś musiał stanąć do niespodziewanej walki z kimś lub czymś; może nawet nie podejrzewała wtedy, że uczyła go, jak pokonać samą mentorkę. Że kiedyś jej nauki przydadzą mu się, by ją skrzywdzić.

W żałosnym i beznadziejnym odruchu chciała zasłonić się dłońmi, ale rozwścieczony człowiek był szybszy. Oślepiony gniewem, oddał strzał. Dopiero wtedy, dostrzegłszy, jak Bella złapała się za prawy bok, zastygł w miejscu i nie potrafił nawet zdjąć palców ze spustu.

Zapamiętał tylko patrzące na niego, opuchnięte oczy jego Belli; upadającej po chwili na piach.

– Cóż za przedstawienie dałeś, Szóstaku – szydził Cipher, niewstrząśnięty w najmniejszym stopniu krzywdą siostry, jednak Ford go nie słuchał. Rzucił się do walki, próbując w furii wycelować w niego Omegą, ale próby spełzły na niczym. Demon szybko przybrał ponownie formę, z której wszyscy go znali, i nie musiał się wysilać, by udowodnić Pinesowi, że nie miał szans. W ostatecznym dowodzie na to, że był silniejszy i niepokonany, zgięciem dłoni odrzucił naukowca na kilkanaście długich metrów.

Uderzył o szkielet statku kosmicznego i upadł boleśnie. Wszystko szybko robiło się ciemne; w tle słyszał tylko psychopatyczny śmiech, prześladujący go od wieków w każdym koszmarze.

Jeszcze nim stracił przytomność w zupełności, zrozumiał wreszcie, że to nie na nim Billowi tak okrutnie zależało. To nie jego chciał dopaść. Nie jego, tylko ją.

✔ Other Side || Gravity FallsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz