V

282 39 66
                                    

W końcu dotarli do następnego portalu, a ten przedostał ich w kolejny wymiar. Kolejna teleportacja, kolejny świat i pytanie, które pojawiło się w głowie Forda niedługo później: czy naprawdę właśnie to miał robić przez resztę swojego życia? Skakać pomiędzy wymiarami, ścigać się z prawem, może od razu miał zmienić tożsamość albo udać własną śmierć? Kto by się przejął?

Kiedy opuszczał szalony Wymiar M, był ogromnie szczęśliwy i czuł ulgę, jednak następny dopiero przyprawiał go o zawroty głowy.

Kiedy tylko przekroczyli portal, zobaczył mnóstwo istot, większość z nich nawet była podobna do gatunku ludzkiego. Jedynie tu i tam trafiał się ewenement w postaci kobiety z mackami czy dziecka z trzema głowami, ale nie to było szokujące. Prawdziwe szaleństwo tego wymiaru tkwiło dopiero w jego czasoprzestrzeni. Czas wcale nie płynął tam jak rzeka – od źródła do ujścia, nieustannie, w jedną stronę. Był bardziej jak morze w czasie sztormu.

Bystre oczy Forda, które widziały już tego dnia za wiele, wpierw zauważyły niestały rytm – ludzie szli przed siebie, następnie czynność ta cofała się o losowe sekundy, czasami szybciej, czasami wolniej, po czym znów kontynuowali oni pierwotną czynność. Samo dojście do sklepu musiało zajmować tam kilka godzin (oczywiście mierząc to w czasie, który panował w normalnym świecie), chociaż mieszkańcy tego miejsca zdawali się nie mieć z tym żadnego problemu.

Spokojnie przeszli kilka kroków, obserwując otoczenie. Stanford naturalnie zafascynowany – już na starcie ustalał niezliczone teorie i tezy odnośnie wymiaru czasu w tym świecie. Bella zaś stąpała obojętnie, ciesząc się w duchu, że nie była częścią tego świata i jak na obce ciało przystało – zagmatwany upływ czasu na nią nie działał. Oboje byli przystosowani do świata czterowymiarowego – przód i tył, góra i dół, prawo i lewo oraz czwarty wymiar, którego nie byliby w stanie wskazać – czas. I to taki, który płynął jednostajnie, nie zawracał i mimo wszelkich prób nie dało się odwrócić jego biegu. Dlatego też mogli przejść spokojnie, gdy inni cofali się i brnęli do przodu naprzemiennie.

– Myślałem, że inne wymiary są w miarę normalne – przyznał sześciopalczasty naukowiec, z absolutnym zafascynowaniem obserwując sytuację.

– Dla nich to twój wymiar jest nienormalny. Zresztą nawet dla mnie coś z wami nie tak. – Dziewczyna przewróciła oczami. – Zgaduję, że jesteś już śpiący, co?

Usłyszawszy te słowa, spojrzał na demonicę podejrzliwie. Zastanawiał się, czy na pewno się tym przejmowała, czy był to jedynie kolejny demoniczny żart albo test, którego Stanford nie rozumiał. Ta ponagliła go jedynie wzrokiem, sugerując, iż jej pytanie było raczej na poważnie.

– T-trochę – odpowiedział.

– Nie ma szans, że tutaj chociażby zmrużysz oko. Cały czas dzień zmienia się w noc i na odwrót... – skrzywiła się. Widocznie też nie przepadała za tym miejscem. No cóż, w tym mogliby się ze sobą zgodzić.

– Kolejny portal? Nie... – Załamał ręce, bezsilnie wzdychając. – Atomy mojego ciała zaraz się rozerwą...

– Nie marudź. – Rzuciła sucho i zaczęła ciągnąć go w tylko jej znanym kierunku.

Doprawdy, jeżeli tak miała wyglądać cała reszta jego życia, chyba rzeczywiście wolał umrzeć teraz, na miejscu.

Nie wiedział jednak, że już niedługo wszystko miało się zmienić i to jeszcze bardziej, niż zmieniło się do tej pory.

***

Gdy w końcu przekroczyli kolejny portal, trafili w miejsce, które wyglądało jak po prostu inna planeta. Żadnych liter, a czas płynął tak, jak miał płynąć. Grawitacja i tlen były nawet na swoim miejscu, więc w porównaniu ze wcześniejszymi miejscami – to było wersją deluxe.

✔ Other Side || Gravity FallsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz