Pov:George

41 4 0
                                    

Po tym jak Clay bez wyjaśnień wybiegł z domu nie umiałem siedzieć spokojnie. O czym on wogole mamrotał? To zadziało się tak szybko że prawie nic nie pamiętałem. Techno? Policja? Wstałem ubrałem się i wszedłem do garażu. Zabrałem rower i pojechałem do Techno. W połowie drogi zobaczyłem karetkę i rozwalone auto. Nigdy wcześniej nie miałem okazji przyjrzeć się bliżej takiemu zajściu dlatego podjechałem trochę bliżej. Widok mnie przeraził, to był zmasakrowany samochód Dreama Z NIM W ŚRODKU. Ratownicy właśnie próbowali go wyciągnąć.
-CLAYY!- wykrzyczałem z łzami w oczach a służby zdrowia odwróciły się w moją stronę.
-Jesteś jego bratem, chłopakiem czy coś w tym stylu?- spytał jeden z ratowników.
-Ch_ch_chłopakiem- odpowiedziałem po chwili.
-Spokojnie wszystko się jakoś ułoży...- powiedział ratownik i poczułem się jakby ktoś przyjebał mi w łeb.
-CO TO MA ZNACZYĆ?! CZYLI ON....ON...ON NIE ŻYJE?-
-Moje kondolencje...- powiedział ratownik i lekko się odsuną bym mógł spojrzeć na Claya. Leżał bezwładnie na noszach cały we krwi. Samochód był zmasakrowany. Clay wyglądał jak anioł, na jego twarzy było kilka ran... Jego włosy spoczywały bezwładnie na czole chłopka... w tedy uświadomiłem sobie że już nigdy nie będę mógł ich czochrać, że nie będę mógł się już do niego przytulać i że zostanę sam beż mojej wielkiej miłości. Jednak w tamtej chwili nie myślałem o reakcji znajomych na tą wiadomość. Chciałem wówczas tylko odebrać sobie życie. Podszedłem do Claya I złapałem go za rękę... Była już z leksza zimna co doprawiło mnie o więcej łez. Spojrzlem na jego usta... lekko fioletowe a jednak takie śliczne. Pocałowałem go po raz ostatni. Nie chciałem go zostawiać jednak trzeba było go zabrać. Nie wiedziałem co mam zrobić. Stałem wryty w asfalt przez następne 15 minut potem wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Karla.
-K..k...Karl...- powiedziałem gdy odebrał.
-Coś się stało Gogy?- zapytał niwinnie a ja się rozpłakałem
-Clay... nie żyje...- odpowiedziałem.
-Nieśmieszny żart Georgi.
-To nie jest żart... Miał wypadek... samochodowy.- Po drugiej stronie słuchawki usłyszałem cichy szloch. Karl I Clay przyjaźnili się od niepamiętnych czasów a wiadomość K śmierci chłopaka musiała strasznie go dobić.
-Przyjedziemy do ciebie z Sapnapem...- po tych słowach Karl się rozłączył. Wszedłem w messengera i napisałem na grupie DreamSMP że Dream nie żyje. Wystosowałem tą wiadomość do kilku innych znajomych i do mamy chłopaka. Oszołomiony wróciłem do domu przed którym stał już Karl I Sapnap. Podbiegli do mnie ze łzami w oczach i mocno mnie przytulili.
-George.... gdzie in teraz jest?- zapytał Sapnap.
-N...n...nie wiem- odpowiedziałem i zdałem sobie sprawę z tego jak głupi byłem że nie spytałem do kąd go zabrali.

Mine for ever... [Karlnap]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz