11. ten, gdzie są razem

365 42 40
                                    

Następnego ranka, który całe szczęście okazał się być niedzielą, Louis obudził się pierwszy, czując, jak włosy Harrego łaskoczą jego nos, gdy ten wiercił się w jego uścisku. Szatyn uśmiechnął się na ten widok i cmoknął delikatnie czoło chłopaka, gładząc dłonią dół jego pleców. Harry miał roztrzepane po poduszce włosy, wciąż ciemno różowe wargi, które wykrzywiały się w delikatny uśmiech na rozpromienionej twarzy. Wciąż wtulał się w jego pierś, i choć uścisk trochę się rozluźnił, to ich nogi wciąż były ze sobą splątane, a nagie brzuchy dzieliły milimetry.

- Cześć – mruknął, gdy młodszy chłopak uniósł delikatnie głowę i z uśmiechem spojrzał na niego zamglonym wzrokiem.

- Hej – wyszczerzył się, sięgając do ust Louisa, żeby delikatnie go cmoknąć. – Ile mam czasu do pobudki? Jesteś taki wygodny, że najchętniej wcale bym się stąd nie ruszał – zachichotał, przytulając policzek o ramienia szatyna, który wciąż gładził dłonią jego plecy.

- Dziś jest dzień listów, nie pamiętasz? Śniadanie jest dopiero za godzinę, więc możesz leżeć, skarbie – odparł cicho. – Chociaż nie uważasz, że powinniśmy wziąć prysznic? – zachichotał, wplątując wolną dłoń w loki Harrego, nawijając sobie pukle na palce.

- Zdecydowanie powinniśmy – parsknął. – Śmierdzi tu seksem i oboje się kleimy. Ale ja nigdzie nie idę. Jesteś zmuszony mnie przytulać przez następne pół godziny – zaśmiał się, na co Louis jedynie wywrócił oczami, składając głośny pocałunek w lokach chłopaka. – Mogę ci zaproponować wspólny prysznic, jeśli wytrzymasz to skandaliczne lenistwo.

- Umowa stoi, mój drogi!

***

Po obiedzie wszyscy żołnierze dostali swoje listy i drobne paczki od rodzin i przyjaciół. Raz na cztery tygodnie, w ostatnią niedzielę miesiąca, jednostka organizowała dzień wolny, podczas którego żołnierze mogli porządnie odpocząć, zadzwonić do najbliższych i otworzyć listy, które nazbierały się w przeciągu czterech tygodni. To była miła odmiana dla katorżniczych treningów, ale i tak już każdy do nich przywykł, nie narzekając już na ból mięśni lub niewyspanie.

Louis i Harry, po tym, jak odebrali swoje listy i drobne paczki, udali się do kwatery Tomlinsona. Stan mimochodem powiedział im, że cały dzień zamierza spędzić z Blair, więc nie muszą się martwić jego obecnością. I kimże byliby Louis i Harry, gdyby nie skorzystali z okazji, by móc się poprzytulać i spędzić miło czas?

- Gemma to twoja siostra? – spytał szatyn, gdy Styles siedział między jego nogami, opierając się plecami o jego klatkę piersiową i otwierał paczkę od rodziny. Nie było tam nic szczególnego, zwykły, biały miś, jednak to wzruszyło Harrego, który pociągnął cicho nosem. – Aww, Harreh! Jesteś zbyt słodki, skarbie – zachichotał, scałowując pojedynczą łzę z policzka bruneta.

- Tak, Gemma jest moją starszą siostrą – westchnął, wtulając się w Louisa. – Może i jestem ciapą, ale trochę za nią tęsknie. Jednak całe życie byliśmy nierozłączni i, sam wiesz, brakuje mi tego głupka.

- To urocze, H – uśmiechnął się, ściskając chłopaka w kojącym uścisku. – I nie jesteś ciapą, bo się wzruszasz nad listem i słodkim misiem od siostry, której nie widziałeś już koło dwóch miesięcy. Ja kiedyś rozklejałem się przy każdym telefonie do mamy. Poważnie, Harry, rozumiem, ile emocji to przynosi.

- Od razu mi lepiej, dziękuję – cmoknął, ściskając w dłoni misia od Gemmy. Tęsknił za nią jak cholera, ponieważ to ona od zawsze była jego najlepszą przyjaciółką. Wiedzieli o sobie wszystko, zdradzając najtajniejsze sekrety czy własne słabości. I choć teraz miał Louisa, który był najwspanialszym wsparciem świata, to i tak tęsknił za siostrzaną miłością i głupkowatym uśmiechem Gemmy. – Chyba pójdę pobiegać. Powinienem się trochę rozruszać i rozładować emocje, bo inaczej nie będę mógł spać – parsknął, a Louis złożył długi pocałunek na jego skroni.

Fight for me || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz