37. ten z odwiedzinami przyjaciela

311 37 69
                                    

Styczeń naszedł naprawdę szybko. Rozstanie Louisa i Harrego trwało zaledwie kilka dni, i choć oboje zdążyli za sobą porządnie zatęsknić, to potrzebowali tego czasu. Tomlinson spędził trochę czasu z rodziną, zabawiając swoje młodsze rodzeństwo, pocieszając Ernesta, gdy płakał, że nie mogą grać teraz w piłkę.

Styles spotkał się z Gemmą i mamą dzień przed tym, jak jechał po Louisa do Doncaster. Spędził z nimi trochę czasu, ściskając, opowiadając i wręczając prezenty. Wiedział, że obie za nim tęskniły, a teraz, gdy jego umysł nieco się oczyścił i ułożył, było mu dobrze z myślą, że podzieli się z kimś swoimi uczuciami.

Wrócili do Londynu w sylwestra, organizując małe posiedzenie przy słodkim winie i przekąskach. Poszli spać jeszcze przed pierwszą, jednak bawili się naprawdę dobrze, a kilka dni przerwy dało im świeże spojrzenie na sprawę. Harry postanowił czekać na pierwszy krok Louisa, by nie naskakiwać na niego wylewnością swoich uczuć, natomiast szatyn zaplanował, że zrobią to wszystko powoli. Choć nie wiedział, co czuje do chłopaka z burzą loków na głowie, to wiedział, że chce czegoś więcej.

- Miło cię w końcu poznać, Harry – uśmiechnął się Liam, najlepszy przyjaciel Louisa, który przeszło rok był na delegacji w Stanach Zjednoczonych, a później zjeździł niemal całą Azję. Dopiero dziś, tydzień po rozpoczęciu się nowego roku, pojawił się w domu chłopaków, zaskakując ich wielką paczką pełną książek i gier planszowych.

- Ciebie również – uścisnął jego dłoń, a Louis siedzący obok na swoim wózku, podniósł się chwiejnie i zamknął przyjaciela w silnym uścisku, czując, jak Harry asekuruje go przed upadkiem. – Czego się napijesz? Herbaty, kawy? – zapytał grzecznie, pomagając Tomlinsonowi wrócić bezpiecznie na wózek.

Postęp w chodzeniu Louisa wciąż był niewielki. Częściej udawało mu się ustać na dwóch nogach, czasem przejść trzy kroki, opierając się na Harrym. Jedynie przestał mieć problem z przeskoczeniem na kanapę, gdzie nieraz wiercił się z miejsca na miejsce, by tylko poruszać ledwo sprawną nogą. Harry wciąż codziennie zapewniał mu długi masaż i pomoc w domowej rehabilitacji, za co satyn nie raz podziękował delikatnym pocałunkiem w policzek.

- Po prostu nie dawaj mu alkoholu, bo się go nie pozbędziemy – parsknął, pokazując język Liamowi. – Poza tym, Harold, nie jesteś tutaj panią domu. Będzie mu się chciało pić, to będzie o tym jęczał – dodał, na co wszyscy cicho się zaśmiali.

- Nie mógłbyś być choć trochę tak miły, jak Harry? Żyłoby nam się łatwiej! – prychnął Payne, posyłając szeroki uśmiech zawstydzonemu brunetowi. Styles nigdy nie miał większego problemu z poznawaniem nowych osób, jednak w tamtej chwili był niesamowicie zdenerwowany. Wiedział, że Liam jest najlepszym przyjacielem Louisa, więc naturalną rzeczą będzie, że oceni go na swój sposób, później mówiąc to wszystko Tomlinsonowi. A Harry najbardziej bał się, że straci w jego oczach, a ta niewielka nadzieja na to, że znów będą sobie tak bliscy, nieodwracalnie przepadnie.

Razem rozsiedli się na kanapie, pijąc po filiżance czarnej herbaty, którą Styles uparł się, że zrobi. Po kilku minutach niezręcznego wpatrywania się w swoje dłonie, Louis pociągnął rozmowę, przyciągając Harrego do swojego boku, chcąc mu dodać pewności siebie. Liam był w siódmym niebie, choć z rozmów z przyjacielem wiedział, że ''nie mam pojęcia, co to jest, Payno. To tak, jakbym już to kiedyś miał, a teraz jedynie mogę zepsuć. Nie ufam w tym sobie".

Liam od zawsze był tym rodzajem przyjaciela, który obiektywnie patrzy na wszystko, potrafiąc naprawdę dobrze doradzić. Czasem zachowywał się trochę jak ojciec Louisa, mówiąc mu, co powinien zrobić albo jak się zachować, jednak zawsze na pierwszym miejscu stawiał dobro swojego przyjaciela. Co prawda nie znał Harrego – wiedział co nieco z niewylewnych opowieści Tomlinsona przez telefon – jednak nie był ślepy. To spojrzenie i wielka troska, którą otaczał Louisa, nie były przejawem zwykłej przyjaźni.

Fight for me || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz