Kolejnej nocy Harry znów nie mógł spać. Wciąż wpatrywał się w niespokojny wyraz twarzy Louisa, który usnął już koło siedemnastej i od tamtej pory nawet się nie poruszył, jedynie sapiąc ciężko i co kilkadziesiąt minut wykrzywiając wargi jako oznakę bólu. Jego noga odrobinę spuchła w miejscu rany, jednak nie pojawiało się więcej krwi, co Styles uznał za połowicznie dobry znak. Wciąż obawiał się, że Louisowi wda się ciężkie zakażenie, co nieuniknienie doprowadzi do sepsy, która w tych warunkach jest prawie w stu procentach śmiertelna.
Dlatego Harry, jakby na straży zdrowia Tomlinsona, kręcił się bez celu po pokoju. Poprawiał prześcieradło na piersi szatyna, setki razy układał pojedyncze naczynia na szafce, a nawet próbował posprzątać, jednak w sali nie było wiele przedmiotów.
Jednak po czasie, kiedy znudzony grzebał w swoim bagażu, w oczy rzucił mu się plecak Louisa. Miał wielki dylemat, czy powinien tam zaglądać, ale stwierdził, że jedynie poukłada rzeczy na półce i nie będzie w niczym przesadnie grzebał. Cóż, Louis był jego chłopakiem, więc chyba nie pogniewałby się, gdyby Harry zajrzał do jego osobistych rzeczy. Bo wciąż byli parą, prawda?
Chwilę później Styles siedział na podłodze i wyjmował zawartość plecaka. Tabliczka całkiem rozpuszczonej czekolady, jakiś zerwany guzik, dresy. Oczy bruneta zaszły łzami w chwili, gdy wyciągnął ze środka swoją własną koszulkę, która była poplamiona krwią przy kołnierzyku. Ścisnął ją w dłoniach i miał ochotę się rozpłakać, siedząc na chłodnej podłodze tuż przy swoim cierpiącym chłopaku.
Ale dostrzegł w plecaku coś jeszcze. Głodny wiedzy i pchany zbyt długą tęsknotą Harry wyjął z dna niewielki zeszyt, który niedbale owijał wełniany, sztywny koc. Zanim mógł odłożyć go na miejsce, by nie grzebać w prywatnych notatkach Louisa, ze środka wypadła koperta. Styles wstrzymał powietrze, gdy w miejscu adresata dostrzegł swoje imię, a w rogu nakreślił się nierówny kwiatek z drobnym serduszkiem.
Nie wiedząc, co byłoby najbardziej odpowiednie, Harry wstrzymał powietrze i drżącymi dłońmi sięgnął po kopertę, postanawiając zajrzeć do środka. I tak miała dotrzeć do niego, więc czemu miałby nie przeczytać kolejnego, przepełnionego tęsknotą i żalem listu?
Harry...
gdy to piszę, nie wiem, czy dożyję jutra. Przepraszam, tak bardzo przepraszam, że ci to mówię. Ale musisz wiedzieć, co myślę, bo boję się, że już nigdy nie będę miał okazji ci tego powiedzieć. Przepraszam, że mówię to w ten sposób...
Styles nie był pewny, czy wciąż oddycha. Oparł się ciężko o ścianę i wlepił wzrok w śpiącego Louisa, który niedawno musiał napisać do niego ten list. Pamiętając daty, Harry był prawie pewien, że ten list powstał na dwa dni przed tym, jak Louis został ranny. To ściskało boleśnie serce bruneta, a świadomość tego, że ten list będzie zbyt prawdziwy i zbyt emocjonalny, powodowała, że Harry chciał położyć się koło szatyna na łóżku i zniknąć w jego bezpiecznym i ciepłym uścisku.
Dziś mija dokładnie sześćdziesiąty pierwszy dzień, dokąd jestem w Iraku. Z dnia na dzień jest gorzej. Od samego początku okłamywałem cię, kiedy mówiłem, że ze mną w porządku. Bardzo cię za to przepraszam, ale nie mogłem pozwolić, żebyś rozpadał się, tak bardzo się o mnie martwiąc. Mówiłem ci tylko to, co i tak mogłeś usłyszeć w jednostce, więc byłbyś zły, zawiedziony lub smutny, że nie mówię ci prawdy.
- Louis... - wyszeptał młodszy chłopak, zaciskając palce na delikatnej kartce. Od dawna czuł, że szatyn nie mówił mu wszystkiego, jeśli chodzi o trud i ból, jaki mu doskwiera. Ale nie wiedział, czy chciałby to wszystko wiedzieć. Jego serce prawdopodobnie pęknie kolejnych kilka razy...
Niestety jest naprawdę źle. Od kilkunastu dni śpię nie więcej jak trzy godziny. Nie mamy nawet łóżek, jedynie kilka starych koców i kurtek, które leżą na lodowatym betonie. Nie dostajemy wystarczająco jedzenia, bo nie mamy jak wyjść po zaopatrzenie. Jestem strasznie głodny i zmęczony, i pewnie wyglądam jak śmierć, a nie mam nawet za grosz siły...
![](https://img.wattpad.com/cover/295805258-288-k995962.jpg)
CZYTASZ
Fight for me || Larry Stylinson
FanfictionWojsko od zawsze było próbą charakteru. Codzienne pobudki o świcie. Treningi sprawdzające wytrzymałość. Stracony oddech gdzieś przy setnej pompce. Oczy załzawione przez zbyt wielki wysiłek. Płonące pod skórą mięśnie, napięte do granic możliwości. Po...