Harry właściwie wiele korzystał na tym, że Louis nie może pojawić się u niego na piętrze. To nie tak, że chciał go w jakikolwiek sposób spławić, jednak wiedział, że tu, w swojej samotni, nikt nie będzie przeszkadzał mu w przeżywaniu tego, co ciąży mu na sercu. Czuł się bezpieczniej, wiedząc, że Tomlinson nie wejdzie do pokoju i nie zobaczy go w całkowitej rozsypce ze łzami zdobiącymi gęsto jego policzki oraz z boleśnie przekrwionymi oczami. Harry zwyczajnie uznał dom, a właściwie swoją sypialnie, za miejsce, gdzie pozostawi wszelkie swoje troski, by za chwilę znów wymusić na ustach delikatny i rozpromieniony uśmiech.
Poprzedniego dnia doskonale słyszał, jak Louis wołał go na późny obiad. On jednak ani drgnął. Nie wyściubił nosa zza grubego koca, w który się zawinął, siedząc w białym fotelu. Miał przymknięte oczy i głowę ciężko opartą o szybę drzwi balkonowych, które były wręcz lodowate, co kontrastowało z płomieniem w jego skroniach.
Nie poruszył się nawet wtedy, gdy drzwi do pokoju delikatnie się uchyliły, a Jay szeptem spytała, czy aby na pewno śpi. Harry po prostu wolno oddychał, próbując powstrzymać swoje falujące powieki, które mogły go zbyt szybko zdradzić. Mama Louisa na niczym się nie poznała, a zanim wyszła, przykryła szczelniej jego ramiona kocem, szepcząc ledwo słyszalne ''śpij dobrze''.
Później został sam, choć wciąż nie poruszał się na fotelu. Słyszał ciche głosy z dołu, przez które czasem przebijało się jakieś przekleństwo lub zbyt entuzjastyczny śmiech Louisa. Zazdrościł im tego, i choć bardzo chciał znaleźć się na dole, nie mógł się przełamać. Wiedział, ze gdyby tylko tam poszedł, powietrze stałoby się tak gęste, że można by kroić je nożem.
Nie chciał psuć Louisowi szczęśliwych chwil z mamą.
Harry z pokoju wyszedł dopiero następnego dnia, chcąc szybko uporać się z poranną toaletą, by móc pomóc we wszystkim Louisowi. Niechętnie podniósł się z fotela, na którym w końcu zasnął. Z bólem rozciągnął swoje zdrętwiałe mięśnie, sycząc na uczucie przykurczu w jego karku. Znów zamarzył sobie gorącej kąpieli, lampki wina i dobrej książki, najlepiej romansu, jednak nie miał na to czasu.
Do łazienki wszedł całkiem nagi, od razu patrząc na swoje odbicie w lustrze. Obraz nędzy i rozpaczy, jeśli miałby mówić coś na głos. Zapadnięte policzki, wychudzone ramiona, wystające chorobliwie żebra i kości bioder, patykowate nogi. Cerę miał szarą, ponieważ nie wychodził na słońce przez wiele tygodni, a krótki spacer nie rozpromienił jego twarzy. Oczy głęboko zapadały się w sinych kręgach na delikatnej skórze. Niby przespał wiele godzin, a i tak był wyczerpany.
Wciąż czuł się źle. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie dołowało go wiele rzeczy. Harry zazwyczaj lubił na siebie patrzeć. Kochał sposób, w jaki jego włosy falowały przy policzkach, gdy były nieco dłuższe. Doceniał swoje szersze ramiona i solidne barki, nad którymi przez te wszystkie lata pracował na siłowni. Lubił swój nieduży, choć jędrny i zadowalający tyłek, który był zwieńczeniem długich i umięśnionych nóg.
Teraz, gdy w kilka tygodni schudł dwadzieścia cztery kilo, dodając do swojej listy zmartwień cholerną niedowagę, nie widział w swoim ciele nic, co by mu się podobało. Osłabł. Po jego mięśniach było marne wspomnienie. I już nie chodziło mu tylko o wygląd, bo po tylu tygodniach miał to w poważaniu, a o siłę, której cholernie potrzebował. Wiedział, że pomoc osobie na wózku liczy się z ciężką pracą jego rąk, które wyglądają, jakby miały połamać się od silniejszego podmuchu wiatru.
Musiał coś z tym zrobić.
Dlatego przed prysznicem czy nawet porannym sikaniem, Harry padł na podłogę, torturując swoje umierające mięśnie serią pompek. Już przy dziesiątej miał zadyszkę, a ramiona go paliły, jednak nie chciał się poddawać. Dopiero przy dwudziestej trzeciej, gdy już z trudem unosił ciężar swojego ciała, pozwolił swojej spoconej piersi zetknąć się z chłodnymi kafelkami. Westchnął wściekle i zaciskając silnie zęby, wszedł pod prysznic, by zmyć z siebie resztki snu oraz łez.
CZYTASZ
Fight for me || Larry Stylinson
Fiksi PenggemarWojsko od zawsze było próbą charakteru. Codzienne pobudki o świcie. Treningi sprawdzające wytrzymałość. Stracony oddech gdzieś przy setnej pompce. Oczy załzawione przez zbyt wielki wysiłek. Płonące pod skórą mięśnie, napięte do granic możliwości. Po...