- Harry, proszę, chodź ze mną – westchnął Bruno, siadając na brzegu łóżka swojego przyjaciela. Od wyjazdu żołnierzy do Iraku minęły trzy dni i chłopak nawet na chwilę nie wyszedł z kwatery. Nic nie jadł, do nikogo się nie odzywał, a jedyny dźwięk, jaki było od niego słychać, to bolesny szloch i urywane oddechy, które tłumił w poduszce. – Louis na pewno nie chciałby, żebyś głodował i tak się zatracał – powiedział w końcu, przez co Styles podniósł głowę, posyłając mu zranione spojrzenie.
- Nie mam żadnej informacji. Żadnej – wychrypiał, po czym znowu opadł twarzą na poduszkę i cicho zapłakał. Jego ramiona dygotały, kręgosłup powoli zaczynał wystawać spod skóry, a cera była chorobliwie blada. Harry wiedział, że nie powinien się tak zachowywać i pokazać, że potrafi walczyć, jednak nie mógł. Nie, kiedy jego uczucia rozrywały mu serce, a troska o Louisa, od którego wciąż nie otrzymał znaku życia, rosła z każdą godziną.
- Pogadam z generałem – powiedział pewnie, choć czuł, że to niewiele da. Zdawał sobie sprawę, że Corden, jak i cała jednostka, wiedział, co łączyło Louisa i Harrego. I był pewien, że jako jemu pierwszemu przekazałby jakiekolwiek informacje, nie czekając z listami do niedzieli, kiedy zwykli je otwierać.
- Bruno, to nie... - zaczął, jednak niemal zachłysnął się, kiedy w progu stanął zdyszany generał z kopertą w dłoni i niewielkim uśmiechem na ustach. brunet zerwał się z pryczy, czym przypłacił mroczkami i zawrotami w głowie, jednak przytrzymał się ściany i z kolejną falą łez, wpatrywał się w generała.
- List od Louisa – sapnął, a widząc emocje na twarzy Harrego, po prostu zamknął go w uścisku, chcąc jakkolwiek wesprzeć go w tej ciężkiej chwili. – Przeczytaj i idź coś zjeść, chłopie. W innym wypadku napiszę do Louisa i on na pewno nie będzie zadowolony, że się zaniedbujesz – pogrodził mu palcem, jednak to było jedynie troską. Był pewien, że oboje się cholernie mocno kochają i muszą być dla siebie silni, a nie zatracać się we łzach. Rozumiał ten ból i strach, jednak nie mógł pozwolić na to, by Harry całkowicie pękł.
- Jasne, dziękuję – szepnął, sięgając do koperty drżącymi dłońmi. Gdy tylko dostrzegł niewielki rysunek, w jego piersi zrobiło się cieplej i poczuł, że naprawdę jest nadzieja. Wiedział, że Louis takimi gestami jest w stanie przekazać mu bardzo wiele i chciał z tego czerpać garściami.
Po chwili został całkiem sam, więc delikatnie rozerwał kopertę, z której wypadł mu na dłoń list i zasuszona stokrotka, na widok której w jego oczach pojawiły się łzy – ale nie te smutku i bólu, a te szczęścia. Prawdziwego szczęścia, które momentalnie zalało jego wyczerpane płaczem ciało. To był drobiazg, nieważny szczegół, jednak Harry wiedział, że to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jaką ktoś mógł dla niego zrobić. Gdyby tylko mógł, całowałby Louisa do utraty tchu.
Niestety, to pozostawało jedynie w sterze marzeń...
Później zaczął czytać list, płacząc kilka razy, gdy chłopak wspominał o tęsknocie za nim. Styles doskonale wiedział, że ''jest naprawdę w porządku'', to zwykłe kłamstwo, które Louis próbował mu wcisnąć, by ten mniej się martwił. I mimo tej świadomości, trochę go to uspokoiło. Może nie sama treść listu, a to, że go otrzymał. Że miał w dłoniach coś, co Louis napisał specjalnie dla niego, by się nie bał, by czuł, że są w tym razem, mając w sobie oparcie...
Płakał. Tak bardzo płakał, czytając kilkukrotnie każde zdanie, chcąc usłyszeć je tak, jakby powiedział je Louis, leżąc tuż obok i owijając ramię wokół jego talii lub muskając ustami gładki policzek. Płakał, gdy czytał o tęsknocie, która jego samego rozrywała od środka. Płakał, gdy Louis wspomniał o jego koszulce i łańcuszku, z którym się nie rozstaje. Płakał, dowiadując się, że chłopak musi iść do miasta, gdzie z każdej strony czyhało na niego zagrożenie. Płakał, widząc koślawe litery, które Tomlinson pisał w wielkim zmęczeniu i prawdopodobnie w świetle marnej latarki. Płakał, ściskając w dłoniach papier, który był pomięty od łez jego i Louisa, gdy obaj wzruszali się nad tymi samymi słowami.
CZYTASZ
Fight for me || Larry Stylinson
FanficWojsko od zawsze było próbą charakteru. Codzienne pobudki o świcie. Treningi sprawdzające wytrzymałość. Stracony oddech gdzieś przy setnej pompce. Oczy załzawione przez zbyt wielki wysiłek. Płonące pod skórą mięśnie, napięte do granic możliwości. Po...