Po tym, jak Harry przepłakał kilka godzin przy łóżku Louisa, został w końcu wyproszony z sali, ponieważ Philip Buffey potrzebował zmienić mu opatrunek i dać zastrzyk z morfiny, a szalejący z nerwów Styles wcale mu nie pomagał. Dlatego brunet usiadł na ziemi przy drzwiach i ukrył twarz w dłoniach, czując, jak bardzo odwodniony jest od godzin płaczu i prawie doby bez posiłku. Sięgnął nawet po butelkę wody i batona proteinowego, jednak nie był w stanie przełknąć nic więcej, jak jeden kęs, który i tak wywołał u niego mdłości.
Wciąż nie docierało do niego, co się właściwie dzieje. Nie chciał rozumieć, że Louis może umrzeć, nabawić się sepsy lub amnezji, przez którą nie będzie go pamiętał. Nie chciał widzieć krwawiącej rany na jego udzie i połamanej stopy, która wykrzywiała nogę w bolesny sposób. Dlatego wciąż trzymał swoją dłoń we włosach chłopaka, co jakiś czas całując jego czoło, czym nieco się uspakajał, gdy było chłodniejsze, a gorączka nie wzdrygała ciałem Louisa.
W tym czasie, ledwie przytomny Tomlinson czuł ogarniający jego ciało ból. Słyszał lekarza, który coś do niego mówił, jednak nie potrafił zrozumieć pojedynczego słowa. Ciężkie powieki nie chciały unieść się choćby na kilka sekund, a ból powodował mdłości i niezwłoczną chęć opróżnienia swojego niemal pustego żołądka. Nie wiedział, co się działo ani gdzie był, a jedyne, co czuł, to wręcz paraliżujący ból.
- Możecie wejść, Styles – Louis usłyszał głos, a jego głowa zaczęła boleć jeszcze bardziej. Mieszanka myśli pływała gdzieś pomiędzy sygnałami bólu, który przyćmiony był chwilowym odrętwieniem całej dolnej partii jego ciała. Dopiero, gdy poczuł, że ktoś odgarnia kosmyki z jego czoła, udało mu się delikatnie zamrugać.
- Lou? – szepnął kolejny, tym razem niski głos, który był jakby znany szatynowi. Widział niewiele, a jego obraz był rozmazany, jednak mógł stwierdzić, że obok siedzi wysoki chłopak ciemnymi włosami i dużymi dłońmi, które chwile temu były w jego włosach. – Słyszysz mnie, kochanie? – Tomlinson przełknął ciężko, próbując skinąć głową, choć średnio mu to wyszło. Nie wiedział, kto do niego mówi, jednak to zdrobnienie nie dawało mu spokoju. Przecież to nie mogła być jego mama...
- Morfina powinna działać, a ból być mniejszy – Louis odwrócił się w stronę drugiego głosu, który zdecydowanie nie był tak przejęty i ciepły. Wzrok mu się wyostrzał, choć lekka mgła przysłaniała mu widok. Jednak dostrzegł mężczyznę z apteczką w dłoni i jakąś przepaską na ramieniu. Zdziwił się, bo przecież powinien właśnie szykować się do wyjazdu na wojskowe szkolenie, a jest... gdzie jest? – Może majaczyć, miał wysoką gorączkę jeszcze kilka minut temu. Poradzicie sobie, Styles. Obserwujcie ranę, gdyby coś się działo, to wołajcie – z tymi słowami wyszedł, a szatyn znowu spojrzał na chłopaka, który klęczał obok jego pryczy i nieśmiało dotykał palcami jego dłoni. To było miłe, ale Louis wciąż nie miał pojęcia, kim jest brunet.
- Przepraszam, że jestem dopiero teraz... tak bardzo za tobą tęskniłem – wyszeptał Harry i już chciał objąć ramionami swojego chłopaka, jednak dostrzegł, jak mruży oczy i wyraźnie się nad czymś zastanawia. Czyżby Buffey miał rację i Louis go nie pamięta? Ta myśl łamała serce Stylesa, choć wiedział, że zrobiłby dla Louisa wszystko. Nawet, jeśli ten całkowicie go nie pamiętał i na pewno już nie kochał, to Harry będzie przy nim. Przynajmniej chciałby, bo przecież Tomlinson zawsze może nie chcieć go widzieć na oczy. – W porządku? Wiesz... wiesz, kim jestem? – zapytał z zaciśniętym gardłem i łzą, która spłynęła po jego policzku.
Louis jedynie chrząknął i ze smutną miną pokręcił głową. Widział coraz więcej łez na policzkach bruneta i to coś mu przypominało, ale nie mógł zmusić się do przypomnienia sobie choćby imienia tego chłopaka. Jego głowa pulsowała tępym bólem, w ustach było sucho, a zdrętwiałe mięśnie mrowiły przy każdym ruchu. Dodatkowo nie czuł prawie swoich nóg, które promieniowały jedynie przeszywającym uczuciem, jakby ktoś kłuł go szpilkami.
CZYTASZ
Fight for me || Larry Stylinson
أدب الهواةWojsko od zawsze było próbą charakteru. Codzienne pobudki o świcie. Treningi sprawdzające wytrzymałość. Stracony oddech gdzieś przy setnej pompce. Oczy załzawione przez zbyt wielki wysiłek. Płonące pod skórą mięśnie, napięte do granic możliwości. Po...