Harry nie potrafił się ruszyć, kiedy doszły do niego słowa Louisa. Zastygł w bezruchu, trzymając w ramionach jedyny powód swojego szczęścia, a łzy dezorientacji, może przerażenia, same spływały po jego bladych ze strachu policzkach.
Operacja. To brzmiało jak wyrok, odkąd od tylu miesięcy byli pewni, że wszystko wraca do normy i żadna ingerencja chirurgów nie będzie potrzebna. Styles był prawie pewny, że jedyne zabiegi, jakie przydadzą się ich dwójce, to te, które poprawią ich sprawność ruchową i zdolność życia w społeczeństwie. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że doktor Geller może chcieć operować jego chłopaka.
- Coś nie tak z nogą? - zapytał ze złudną nadzieją, że chodzi tylko o to. Wolał widzieć Louisa z kolejnymi bandażami na udzie, gdy jego łatwość w chodzeniu znów by zniknęła, a nie z bandażami na głowie, gdy znów nie wiedziałby, kim jest Harry. To był najczarniejszy scenariusz, jednak czy można być optymistą, jeśli tyle się przeżywa?
- Z nogą w porządku - wychrypiał, zaczepiając palce na ubraniu bruneta, jakby ten miał od niego uciec. - To... to znowu coś w mojej głowie, H. Coś niebezpiecznego, tak mówił Geller...
Głowa. Cóż, żaden z nich nie bał się operacji samej w sobie. Dzisiejsza medycyna jest na tyle rozwinięta, że narkoza nie jest bezpośrednim zagrożeniem życia, a okres rekonwalescencji zazwyczaj szybki i bezpieczny, nie przynoszący wielu powikłań. Jednak operacja mózgu, jakkolwiek by ona nie wyglądała, powodowała u nich dreszcze. Może to przewrażliwienie, może sztuczne wmawianie sobie najgorszego, ale czy wszystkie takie operacje kończą się sukcesem?
- Boję się. Nawet nie będę próbował cię okłamywać, że tak nie jest - Louis wyszeptał na skraju szlochu, próbując niemal wniknąć w ciało Harrego. - Co, jeśli coś pójdzie nie tak? Stanę się warzywem? Obciążę wszystkich jeszcze bardziej?
- Kochanie, nie...
- Wiem, że teraz zakładam najgorsze - westchnął, przerywając chłopakowi. Drżał w jego ramionach, oddychając zbyt głośno i nerwowo. Panika znów, po tygodniach spokoju, zalewała jego myśli i sterowała wręcz maniakalnym zachowaniem. - Ale co mogło się nagle stać? Co odkryli, że nagle chcą mnie operować tak szybko? To nie może być czymś małym... Znów mogę cię zapomnieć? Znów skażę nas na to, żebyśmy cierpieli...? Co, jeśli umrę..? - wir myśli spowodował u niego słowotok, a łzy zaczęły gęsto płynąć wzdłuż jego twarzy.
- Louis, posłuchaj mnie - przerwał, odrywając go od siebie, by ich spojrzenia mogły się skrzyżować. - Cały czas będę obok ciebie, w porządku? Nie stanie się nic, co byłoby dla ciebie złe, kochanie. Ta operacja na pewno ci pomoże i za tydzień znów będziemy siedzieć tutaj, na tej kanapie, i przytulać się pod kocykiem - Harry wysilił się, by jego uśmiech nie wyglądał jak grymas. Choć sam nie do końca wierzył we własne słowa, robił wszystko, by przywrócić Louisowi wiarę i nadzieję. - Damy sobie z tym radę. Razem, pamiętasz?
- Kocham cię, Harry... nie chcę, żeby znów było tak, jak... sam wiesz, jak chujowo było. Nie chcę znów do tego wracać - powiedział smutno, spuszczając wzrok, choć Styles podtrzymywał dłońmi jego wilgotne policzki. - Jestem pewien, że mógłbym zakochać się w tobie od nowa jeszcze setki razy. Jakaś cząstka mnie zawsze będzie cię kochać, ale... Harry, nie chcę znów przechodzić tego samego. Widzieć ciebie tak smutnego, załamanego i udającego, że jest dobrze. Wiem, że jeśli zapomnę, to jedyną osobą, która ucierpi, będziesz ty...
- Nie myśl o tym, Lou - szepnął, zbliżając do siebie ich twarze, by dzieliły je tylko centymetry. - Teraz już wiem, co zrobić, jeśli znów mnie zapomnisz - uśmiechnął się blado, pocierając kciukami delikatną skórę pod oczami Tomlinsona.
CZYTASZ
Fight for me || Larry Stylinson
FanfictionWojsko od zawsze było próbą charakteru. Codzienne pobudki o świcie. Treningi sprawdzające wytrzymałość. Stracony oddech gdzieś przy setnej pompce. Oczy załzawione przez zbyt wielki wysiłek. Płonące pod skórą mięśnie, napięte do granic możliwości. Po...