19. ten, gdzie on coś wie

310 35 43
                                    

Dni mijały, ciągnąc za sobą już trzeci tydzień, odkąd Harry nie miał żadnego kontaktu z Louisem. Codziennie pisał listy do bazy w Iraku, jednak z początku nikt mu nie odpowiadał, a gdy w końcu jakaś wiadomość przyszła do jednostki, to okazało się, że nie wiedzą nic na temat żadnego Tomlinsona i to prawdopodobnie pomyłka. Tego dnia Harry wpadł w taki szał, że cały wieczór spędził w gabinecie pielęgniarki, która wyciągała szkło z jego pięści i podała leki na uspokojenie, by nie zrobił sobie więcej krzywdy.

Generał Corden też był załamany. Coraz bardziej martwił się o swoich żołnierzy w Iraku oraz o Stylesa, z którym było tylko gorzej. Bolał go widok chłopaka, który był cieniem samego siebie, jego oczy nie błyszczały, a zmizerniałe ruchy odbierały sił na ciężkich treningach. James wiedział, ile ten chłopak płakał, a to kłuło go w jego zbyt miękkie serce.

Dlatego, kiedy tylko wiadomości przyjechały do jednostki, Corden pobiegł sprintem w kierunku zbiórek żołnierzy, którzy właśnie mieli wyruszać na trening po tym, jak zjedli śniadanie. Prawie spóźnił się, gnębiąc w duchu swoją beznadziejną kondycję, jednak w ostatniej chwili oficer Trevor Philips usłyszał jego wołanie i to, jak wymachuje dłońmi z jakąś kartką.

- Styles – wysapał, stając niedaleko żołnierzy, którzy bacznie mu się przyglądali. – Chodź ze mną, Styles. Jest wiadomość – dodał, oddychając ciężko. Nie powinien tak paradować przed grupami chłopaków, którzy powinni mieć w nim autorytet, jednak miał to gdzieś. W tamtej chwili ważniejszy był jego przyjaciel.

A serce Harrego niemal stanęło, żeby za chwilę dudnić głośno w jego piersi. Łzy momentalnie rozmazały mu widok, a on przeciskał się między swoimi kolegami w rzędzie, żeby jak najszybciej wyrwać Jamesowi kartkę z dłoni i próbując opanować drżenie swojego ciała, przeczytać tę niewielką notkę.

- Chodź – szepnął Corden, ciągnąć Harrego za ramię w stronę swojej kwatery. Widok chłopaka, który ściskał nieotwartą kopertę przy piersi, rozłamywał jego serce na najdrobniejsze kawałeczki. Miał cholerną nadzieję, że wiadomość będzie dobra, a Styles odetchnie z ulgą i nieco odżyje.

Gdy tylko weszli do środka, brunet rozerwał kopertę i wstrzymał oddech, wczytując się w pierwsze linijki listu.

Generale,

z przykrością informujemy, że dwóch waszych żołnierzy leży obecnie w szpitalu polowym – Louis Tomlinson i Luke Malak. Reszta poległa.

Z wyrazami szacunku, JW. 1043.

I to było tyle. Jednak te dwa zdania wystarczyły, żeby Harry upadł na kolana i zaniósł się głośnym płaczem, rzucając kartkę gdzieś obok siebie. Z jednej strony odetchnął z ulgą, bo wiedział, że Louis żyje i jest pod odpowiednią opieką lekarską. Jednak z drugiej, ból po tym, że coś stało się jego ukochanemu, rozrywał jego serce. Już od dawna domyślał się, że to wcale nie są problemy z komunikacją i wina łącznika, który utknął na granicy i nie może dostarczyć listów. To trwało za długo, by było realne.

- Boże, mój Lou – zawył, ściskając w dłoniach krótką notkę od oddziału stacjonującego w Iraku. – Ja muszę tam natychmiast jechać, James. Na pewno brakuje im leków i jedzenia, i... Tak bardzo bałem się, że już więcej go nie zobaczę - wypłakał, czując, jak generał gładzi dłońmi jego ramiona, przyciągając do delikatnego uścisku.

- Zobaczysz go, Harry. Zaufaj mi – westchnął, choć w głębi duszy cholernie się bał. Wiedział, że wojna to nie przelewki. Wiedział, że prawdopodobnie szpital polowy jest jakimś opuszczonym mieszkaniem, gdzie właściwie nie ma lekarzy i leków. Wiedział, że fakt, że dwójka jego żołnierzy jeszcze żyła w momencie wysłania tego zawiadomienia, nie oznacza, że dziś nie są już martwi. Wiedział, że to najtrudniejsza część dla Harrego, który rozpadał się i stawał wrakiem człowieka, którego serce już dawno zostało ofiarowane komuś innemu.

- Jak mam się tam dostać? Co mam zrobić, by tam trafić? James, błagam, powiedz mi to! – Harry trząsł się w spazmatycznym płaczu, walcząc o każdy oddech. Strach paraliżował jego ciało, i choć bał się polecieć w sam środek ognia wojny, to wiedział, że dla Louisa jest w stanie zrobić wszystko. Nic go nie zatrzyma, by móc spotkać się z ukochanym.

- Harry, to naprawdę nie jest bezpieczne – westchnął, gładząc jego ramię. – Normalnie nie pozwoliłbym ci tam jechać, ale... zważywszy na sytuację... Robię to dla was, jasne? Widzę, jak bardzo cierpisz, gdy Louisa nie ma obok, i nie mogę na to patrzeć. Boję się jak cholera. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo bałem się, że on nie żyje. Przejmuję się każdym z naszych żołnierzy, jednak ty i Louis to coś innego – zaczerpnął powietrza, opierając się ciężko o blat biurka. – Nigdy nie widziałem czegoś takiego, wiesz? Takiego oddania, zaufania i tęsknoty. A widziałem wiele, Harry, naprawdę wiele...

- Pozwolisz mi do niego pojechać? – szepnął, pozwalając łzom gęsto spływać po jego policzkach. – Pozwolisz mi się z nim zobaczyć? Błagam, James... ja niczego tak bardzo nie pragnę, jak być teraz obok. Chcę mu pomóc. Chcę, żeby wiedział, że wciąż z nim jestem. Chcę, żeby wiedział, jak bardzo go... - głos mu się załamał, a ciałem wstrząsnął głośny szloch.

- Jak bardzo go kochasz – dokończył James z westchnieniem. – Pozwolę ci, Harry. Nie powinienem tego robić, doskonale to wiesz. Twoje życie jest tak samo cenne i tak samo zagrożone. Jeśli wam obu coś się stanie... Nie wybaczyłbym sobie tego.

- Nic się nie stanie, przysięgam. Tylko, proszę, pozwól mi tam jechać. Pozwól mi z nim być...

- Nie mógłbym ci tego zabronić, Harry – westchnął. – Po prostu o siebie dbajcie. Zrób wszystko, żebyście wrócili razem, cali i zdrowi – dodał cicho, a Styles rzucił się na jego szyję, płacząc głośno i mamrocząc podziękowania w materiał munduru.

To rozdzierało serca ich obojga, ale czy miłość nie wymaga poświęceń? 

Fight for me || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz