6. ten z niewinną dawką flirtu

403 41 42
                                    

- Szykuj garnitur na mój ślub – zaśmiał się Harry, kiedy wieczorem wdrapał się na górą pryczę Bruna, który właśnie zdążył zakopać się pod kocem i przymknąć na chwilę powieki. Jednak nie powstrzymał się od szerokiego uśmiechu, słysząc ekscytacje w głosie swojego przyjaciela. On naprawdę mu kibicował. Właściwie Bruno kibicował im.

- Już mam zamówiony – ziewnął, chwilę później śmiejąc się do Stylesa. – Nie wiedziałem, że miałeś dziś randkę z kapralem, mój drogi. Masz pięć minut, żeby mi wszystko opowiedzieć, a potem spadaj, bo chcę spać – dodał, a Harry westchnął rozmarzony i pokiwał z uśmiechem głową.

- Nie randkę, ale... - brunet zaczął dokładnie opowiadać swoje chwilowe spotkanie z Tomlinsonem, trochę nazbyt się ekscytując i rumieniąc, chociaż Louisa nie było nawet obok. Wymachiwał energicznie dłońmi, mówił dwa razy szybciej niż zwykle, chichotał pod nosem i zagryzał dolną wargę, a Bruno patrząc na to wszystko zza przymrużonych powiek, był cholernie dumny i szczęśliwy, że jego przyjaciel w kilka godzin potrafił tak bardzo zmienić swój humor. Chłopak był pewny, że Styles wpadł po uszy. – Chyba nie zasnę – zakończył, widząc, że większość żołnierzy w ich kwaterze kładzie się już do łóżek.

- Zacznij pisać pamiętnik – parsknął Bruno, starając się nie ziewać zbyt często. – Serio, Harry, myślę, że może coś z tego być. Chociażby będziecie się wzajemnie uwielbiać, dopóki nie pójdziecie na pierwszą, wspólną przepustkę – poruszył sugestywnie brwiami, a Styles spłonął krwawym rumieńcem, próbując ukryć policzki w dłoniach.

- Lubię go – wzruszył ramionami, wpatrując się w swoje dłonie i wyłamując nerwowo palce.

- Więc szukaj okazji, żebyście mogli pogadać – uśmiechnął się i poklepał kolano przyjaciela, które było najbliżej jego dłoni. – Dobranoc, Harry – dodał sennie, a brunet uścisnął go na sekundę i zszedł na dół, żeby zakopać twarz w poduszce i szczerzyć się do niej przez resztę nocy. To, że śnił mu się uśmiechnięty Louis, który swobodnie z nim rozmawiał, to czysty przypadek.

***

Kolejny dzień był nudny, ponieważ treningi z oficerem Philipsem były monotonnie męczące i jedyne, na co czekał Harry, to poobiednia przerwa, podczas której planował wybrać się na spacer niedaleko jednostki i oczyścić trochę myśli. Przyłapał się na tym, że ćwiczył z myślą o Louise, który na pewno zdążył zwrócić uwagę na jego mięśnie, zdecydowanie darząc je zbyt wielką sympatią. Dlatego Styles bez grama sprzeciwu wziął się do roboty, gdy kolejny raz musieli przerzucać w błocie ciężkie opony. Czuł, jak pieką go od tego barki, a na dłoniach powstają liczne zadrapania i bąble, ale zagryzał zęby, motywując się tym, że wzrok kaprala Tomlinsona znów gładko przebiegnie po jego ciele, a jego wysiłek będzie tym wręcz pobłogosławiony.

Jednak już pod prysznicem, pod który pobiegł od razu po zakończonym treningu, zaczął cholernie żałować, że dał z siebie sto pięćdziesiąt procent i zrobił więcej, niż musiał. Teraz czuł, jak jego uda i ramiona płoną, a spięte mięśnie całego ciała próbują rozluźnić się pod ciepłym strumieniem wody. Najchętniej wszedłby do gorącej kąpieli, mocząc swoje wyczerpane ciało w pachnącej malinami pianie i odpoczywając przy bladym świetle świec zapachowych, które zawsze ustawiał na niewysokim stoliku. Niestety musiał zadowolić się wspólnym natryskiem, gdzie woda nie była nawet wystarczająco ciepła, żeby był choć odrobinę spełniony.

Z myślą ''wyrobię sobie tyłek chodząc'', która na pewno przypadłaby Louisowi do gustu, Styles od razu po obiedzie ruszył wolnym spacerem w stronę lasku, gdzie zwykli biegać podczas porannych rozruchów. Słońce przyjemnie oblewało jego blade ramiona, które wystawały spod czarnej koszulki, którą zastąpił górną część munduru. Dzięki okularom przeciwsłonecznym szedł swobodnie i komfortowo, nucąc sobie pod nosem nieznaną melodię i głęboko oddychając. Chciał uporządkować sobie w głowie te kilka dni, które wywróciły jego życie do góry nogami. Harry nigdy nie spodziewał się, że idąc do wojska, spotka mężczyznę, w którym bezgranicznie się zauroczy, przez co będzie się zadręczał. Codziennie w jego myślach pojawiał się punkt regulaminu, który na dobrą sprawę zakazywał mu nawet przejść na przyjacielską stopę z Louisem, więc niemal zmuszony był zwracać się do niego tytułem. Podobało mu się to, ponieważ to cholernie pasowało do Tomlinsona, jednak Harry chciałby czegoś więcej. Czegoś, co mógłby nazwać relacją, nawet, jeśli tylko czysto przyjacielską.

Fight for me || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz