45. ten ze wspomnieniem

295 38 69
                                    

Tak, jak poradziła bratu Lottie, odwiedzając chłopaków z ogromnym szczęściem wymalowanym na twarzy całej trójki, Louis w dzień randki naprawdę się postarał. W sekrecie przed Harrym poprosił siostrę o kupienie mu ładnej koszuli oraz zamówienie kwiatów, które już za kilka godzin staną pod ich domem, żeby Tomlinson mógł wręczyć je swojemu chłopakowi – cóż, nie rozmawiali o tym zbyt wiele, jednak nazywanie siebie terminem ''mój chłopak'' nikomu nie przeszkadzało i nie wydawało się dziwne.

Jednak póki co był poranek, a Louis obudził się pierwszy, wciąż obejmując talię Stylesa swoim ramieniem. Przysunął się nico bliżej, by sięgnąć ustami do miejsca za uchem bruneta, który zachichotał sennie i wtulił plecy w ciepły tors chłopaka.

- Jestem bardzo podekscytowany – zaczął Louis, uśmiechając się tak szeroko, że wokół jego oczu pojawiały się zmarszczki, a policzki bolały od trwania w tej pozycji.

- Śniadaniem czy naszą randką? – Harry mruknął, wciąż nie obracając się przodem do chłopaka. Sięgnął jedynie po jego dłoń, która wędrowała po jego brzuchu, i splótł ze sobą ich palce.

- Obie te rzeczy łączą się z tobą, więc... - zrobił dramatyczną przerwę, by pocałować nagie ramię Harrego – nie potrafię wybrać. Wszystko, co robię z tobą, jest dobre, H. To tak, jakbyśmy cały czas byli na jednej, wielkiej randce.

- Jesteś pewien, że nie uderzyłeś się w nocy w głowę? – zaśmiał się, obracając na drugi bok, żeby ich twarze były naprzeciwko siebie, oddalone o kilka centymetrów. – No chyba, że to był twój tekst na podryw. Wtedy będę miał jakąś godzinę na ucieczkę przez okno w kuchni.

- Powinieneś docenić, że cię lubię, drogi Haroldzie – prychnął, próbując ukryć uśmiech, który w obecności Stylesa ostatnio nie odrywał się od jego warg. – To powinno być słodkie! I było szczere, a ty mi tak zepsułeś romantyczny nastrój...

- Wybacz, Lou – znów się zaśmiał, tym razem całując nos szatyna. – Też się ekscytuję naszą randką, właściwie śniadaniem też mogę. I też cię lubię – wyszczerzył się, a Louis w końcu przestawał marnie udawać, że się obraża i złączył ze sobą ich wargi, delikatnie całując swojego pięknego Harrego. Emocje niemal rozsadzały jego klatkę piersiową, gdy tylko o tym pomyślał.

Później poszli zjeść śniadanie, co trochę im się przedłużyło, ponieważ Tomlinson niemal cały czas przytulał się do swojego chłopaka, całował jego policzki i usta, wywołując dźwięczny chichot i słodki rumieniec. Choć jedli banalne kanapki, czuli się, jakby byli w pięciogwiazdkowej restauracji albo chociażby na planie filmu wielkiego romansidła, w którym grali główne role.

Harry cały ten czas był wniebowzięty, widząc szeroki uśmiech Louisa, słysząc jego żarty i słodkie słówka, czując jego usta na swoich lub ramiona wokół własnej talii. Nie potrafili się rozstać choćby na krótką chwilę, prawie tak samo, jak było w wojsku, co pozwalało Stylesowi na przyjemne wspomnienia, które cały czas zalewały jego głowę. Opowiedział kilka z nich szatynowi, a słysząc ''tak! Pamiętam to, H! Doskonale to pamiętam!'' wykrzyczane do jego ucha, wzruszał się i całował rozciągnięte w uśmiechu wargi Louisa. I choć nie pamiętał jeszcze wszystkiego, nie widział we wspomnieniach wyraźnych detali, to i tak było dobrze.

Jednak zaczął nadchodzić wieczór – moment ich randki. Obaj popędzili do swoich łazienek, by wziąć prysznic i przygotować się tak, by wyglądać idealnie. Tomlinson miał niemałe problemy z wydostaniem się samodzielnie z wanny, ponieważ jego laska ślizgała się na mokrej podłodze, jednak był tak naładowany pozytywną energią, że nie zwracał uwagi na swoje niepowodzenia i po prostu to zrobił. Z kolei Harry co pięć minut krzyczał imię ukochanego na całe gardło, sprawdzając, czy wszystko z nim w porządku.

Fight for me || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz