Rozdział*3

79 13 34
                                    

Liczyła, że Galon nie dowie się o jej nocnej eskapadzie, inaczej byłby zły. Damona wiedziała, ze się o nią troszczy i czasami za bardzo się martwi, ale między innymi za to go kochała. Nie wyobrażała sobie, by mogła nazwać króla ojcem albo królową matką. Byli to dla niej zupełnie obcy ludzie, których właściwie nie pamiętała.

Tak rozmyślała, spacerując korytarzami oświetlonymi nielicznymi pochodniami. Ich płomienie oświetliły drogę Damonie do ogrodu. Z radością usiadła na trawie i spojrzała wprost w gwiazdy. Jasne punkciki odbijały się w jej oczach, dostarczając nadziei, że nie wszystko się zmienia. Nadal nie mogła uwierzyć w to, czego się dzisiaj dowiedziała. To wydawało jej się takie nierealne.

Emocje powoli z niej odpływały, chociaż wiedziała, że do ich całkowitego opadnięcia będzie potrzeba dużo więcej czasu. Położyła się wygodnie na trawie, wspominając, jak kiedyś marzyła, by się dowiedzieć, kim tak naprawdę jest. Teraz, znając swoje pochodzenie, czuła się jednak bardziej zagubiona, lecz rozumiała, że wszystko przyjdzie z czasem.

– Też lubię oglądać gwiazdy – usłyszała głos za sobą. Chłopak przysiadł się tuż obok niej. W blasku lampionu ledwie widziała czarne włosy, które zlewały się z barwą nocnego nieba. Uśmiechnął się lekko do dziewczyny. – Nie widziałem cię wcześniej.

– To dlatego, że dopiero przyjechałam z tatą – wyjaśniła.

– Gdzież moje maniery? Jestem Seweryn – rzekł, wyciągając w kierunku dziewczyny dłoń. Ta ją uścisnęła.

– Damona.

– Zawsze nosisz ten kaptur? – zapytał, przyglądając się nowej znajomej.

– Mógłbyś zadać bardziej oryginalne pytanie, ale tak, zawsze. Przynajmniej jeszcze dzisiaj – odpowiedziała, po czym zaczęła wstawać z ziemi – wiesz, może lepiej już pójdę.

– Nie, nie odchodź. Obserwacja gwiazd jest dużo przyjemniejsza w towarzystwie.

Damona nie mogła rozgryźć młodzieńca, który leżał tuż obok niej. Zastanawiała się, czego może od niej chcieć. Zwykle ludzie raczej ją ignorowali przez kaptur. Postanowiła jednak skorzystać z propozycji i spróbować zawrzeć nową znajomość, uznała, że rozmowa to teraz to, czego jej potrzeba.

– Powinnam pójść spać, ale szczerze nie jestem śpiąca. Miałam wiele wrażeń jak na jeden dzień – odparła, z powrotem siadając obok bruneta.

– Opowiesz mi?

– Nie licz na to, ale możesz mi coś powiedzieć o sobie lub zamku – zmieniła temat, poprawiając kaptur, by przypadkiem nie spadł z jej głowy.

– Jeśli chodzi o zamek, a właściwie ludzi to zasada jest jedna i stara jak świat. Nie ufaj nikomu, szczególnie szlachcicom, to stado żmij, które tylko czekają na okazję, ale to bardziej ostrzeżenie dla osób z wyższych sfer. Osoby z nizin społecznych są mili i pomocni, przynajmniej w większości.

– A ty kim jesteś?

– To nieważne. Chodź, pokażę ci moje ulubione miejsce w tym ogrodzie – rzekł, wstając ze swojego miejsca. Damona przez chwilę się wahała. – Uwierz, że warto.

Dziewczyna również wstała. Ciemność rozświetlał lampion, który trzymał w dłoni. Szła tuż za nim, rozglądając się dookoła. Widziała zarysy drzew i krzaków z kwiatami. Przeszli przez łuk z róż, aż znaleźli się w miejscu, gdzie stały w okręgu ławeczki. Kiedy się odwrócił się, by na nią spojrzeć, zamarł. Nawet w ciemności rozpoznałby królewską córkę.

– Ty jesteś Lumina! – Damona zorientowała się, co się stało. Kaptur musiał się zahaczyć o kolce róży i spaść z jej głowy. Założyła go z powrotem. – Dlatego nie chciałaś ściągnąć kaptura!

Siostry blasku i cienia [WSTRZYMANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz