Rozdział*20

34 4 11
                                    

Lumina popatrzyła na Kaspra, który milczał już od kilku minut. Zaczynało ją to trochę niepokoić. Do tej pory odzywał się, lecz teraz nie wypowiedział ani słowa. Królewna zaczęła się bać, że chłopak się obraził, chociaż nie wiedziała dlaczego.

– Będziesz tak milczał? – nie wytrzymała.

– Może – odparł krótko.

– Przestań! – zaprotestowała. – Dlaczego tak się zachowujesz?

– Nie powinnaś zbywać Seweryna. Masz do niego żal, a to wam nie pomoże.

– I dlatego teraz milczysz? Kasprze, nie pojmuję, jeśli próbujesz sprawić, żebym miała wyrzuty sumienia... to się przeliczysz – odpowiedziała. Zacisnęła dłonie w pięści, usiłując zachować spokój.

Kasper wzruszył ramionami.

– To była jego wina. Zachował się nieodpowiednio, a gdybym to nie ja weszła do komnaty, tylko sługa? Wiesz, jakie spowodowałoby to problemy, ale on zupełnie o tym nie myśli. Jakby było mu obojętne, czy będą plotkować czy nie. Należy wiedzieć, jakie są granice, a on je przekroczył. Dopiero dzisiaj mnie przeprosił, ale on nie żałuje. Wiem to – powiedziała. Z trudem panowała nad głosem, w którym pobrzmiewała nutka gniewu i żalu do narzeczonego.

– To dlaczego mu o tym nie powiesz?

– To nie ma sensu. Nie zmieni się, wiem, że będzie robił to dalej – odpowiedziała. – Ja widziałam, jak na nią patrzył. Możesz uważać mnie za przewrażliwioną, ale wiem, że na mnie nigdy nie spojrzy tak jak na Damonę. – Okręciła pierścień od Seweryna wokół swojego palca.

– Może się zauroczył, ale to wszystko. Minie mu i wtedy zauważy cię, tylko musisz mu na to pozwolić – stwierdził Kasper. Spojrzał na Luminę, która kiwnęła delikatnie głową. – W pewnych kwestiach jesteście do siebie bardzo podobni. Na zamku starał się nie sprawiać żadnych problemów, prawie w ogóle nie łamał zasad. Przynajmniej dopóki nie było go ze mną – rzekł Kasper, uniósł jeden kącik ust do góry. – Stawianie barier wam nie pomoże. Zapewniam cię.

– Mam nadzieję, że się nie mylisz. Postaram się z nim porozmawiać. Dziękuję, Kasprze – powiedziała, chociaż dalej myśl o tej rozmowie nie była dla niej przyjemna.

Lumina zamyśliła się. Czuła, że chłopak ma rację, ale to nie zmniejszyło jej obaw. Pojawił się jeszcze inny strach. Bała się, że odsłoniła się za bardzo przed Kasprem. Nie wiedziała, czy to charakter chłopaka, czy aura, którą roztaczał, ale przy nim czuła się swobodnie. Od czasu do czasu pojawiał się cichy ostrzegawczy głos w jej głowie, który przez wiele lat chronił ją, ale i ograniczał.

– Czas się znowu czołgać – mruknął.

– Właściwie to nie możemy tędy przejść. Pamiętasz, że dźwignia nie działa?

– Aj, faktycznie. Masz jeszcze inne tajne przejście w zanadrzu?

Lumina uśmiechnęła się i kiwnęła głową.

– Oczywiście, że mam. Tylko dawno z nich nie korzystałam, więc od tej strony trudno byłoby mi je znaleźć, ale mam jedno, które nawet w środku nocy potrafiłabym odnaleźć. Tylko ja go używam, bo prowadzi wprost... a zresztą sam się przekonasz.

– Teraz mnie zaintrygowałaś – rzekł.

Szli obok siebie, nie odzywali się.

– Poczekaj, strażnicy – mruknęła. – Musimy iść blisko muru.

Kasper zgodził się na to. Przywarli niemalże do ściany i przesuwali się obok siebie. Starali się nie wydawać głośnych dźwięków, by strażnicy ich nie usłyszeli. W przeciwieństwie do nich mężczyźni głośno rozmawiali. Lumina na chwilę przystanęła, a Kasper poszedł w jej ślady.

Siostry blasku i cienia [WSTRZYMANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz