Rozdział*8

50 6 16
                                    

Damona nie była głodna, więc uznała, że oszczędzi sobie widoku nowej rodziny, nie idąc na kolację. Postanowiła wykorzystać czas, by dowiedzieć się, co znajduje się za tajemniczymi drzwiami. Bok już mniej ją bolał, więc mogła iść szybko. Nie obawiała się, że kogoś spotka. O tej porze mało osób kręciło się po korytarzach. Była dumna z siebie, że nie zabłądziła, pomimo że kilka razy się wahała, w którą stronę powinna iść. Korytarz był pusty, gdy mocowała się z zamkiem kłódki. Żałowała, że nigdy nie nauczyła się ich otwierać. Skrzywiła się lekko podejmując ostatnią próbę. Otworzyła szerzej oczy, kiedy usłyszała charakterystyczne kliknięcie. Kłódka się otwarła.

Przez chwilę się zawahała, lecz ciekawość wygrała ze zdrowym rozsądkiem. Wkroczyła do środka. W pierwszej chwili nie zauważyła nic. Światło wpadające przez malutkie okno nie oświetlało całego wnętrza.

– Wiedziałam, że kiedyś do mnie przyjdziesz. Czekałam – usłyszała głos za sobą. Wzdrygnęła się. Odwróciła się, by ujrzeć, jak drzwi się zamykają. Zauważyła jasny płomień świecy, który zapaliła kobieta. Po chwili pomieszczenie oświetlały trzy świece.

– Kim jesteś?

– Morgana i twoja babcia od strony matki – rzekła, podchodząc bliżej.

Dopiero w świetle świecy ujrzała, że ta kobieta bardzo przypomina ją samą. Jednak najbardziej zdziwiły ją oczy, szkarłatne jak jej.

– Damona, ale pewnie to już wiesz – rzekła, wyciągając w jej kierunku rękę. Dłoń kobiety była wyjątkowo zimna. – Dlaczego jesteś tu zamknięta?

– Lepszym pytaniem byłoby, dlaczego ty nie jesteś zamknięta – stwierdziła. Delikatnie dotknęła włosów Damony.

Dziewczyna spojrzała zdziwiona na babcię. Nie rozumiała, o czym mówi.

– Wyjaśnij, nic nie pojmuję.

Kobieta wskazała miejsce Damonie przy malutkim stoliku, na którym stały dwie małe filiżanki wypełnione ciepłą herbatą.

– To kwestia czasu, gdy uznają, że jesteś potworem i cię umieszczą w zamknięciu jak mnie. Musisz wiedzieć, że wraz tym – wskazała swoje oko – wiąże się moc. Ty jeszcze jej nie odkryłaś, ale ona tam jest i czeka w uśpieniu.

Damona pokręciła głową, nie chciała uwierzyć w słowa kobiety.

– Nie, niemożliwe. Nie wierzę ci.

Kobieta nie odpowiedziała. Jej oczy zaświeciły, Damona niemal cofnęła się przerażona. Cienie napływały do ręki Morgany. Wąskie strumienie cienia, zaczęły się formować w kształt. Ku swojemu zaskoczeniu Damona ujrzała różę. Ciemny kwiat wydawał się, jak żywy, pomimo że nie miał naturalnych kolorów.

Proszę. – Podała roślinę Damonie.

Dziewczyna wzięła kwiat do ręki. Poczuła ukłucie, kiedy jeden kolec przebił jej palec. Wypuściła roślinę z ręki, a ta rozpłynęła się w powietrzu. Possała ranny palec.

– Jakim cudem on mnie zranił? Niemożliwe, że stał się materialny. On powstał z cienia.

– Musisz się jeszcze wiele nauczyć, moje dziecko. Powstał z cienia, masz rację. Cienie zacierają granicę między tym co rzeczywiste a iluzją. Ty również będziesz tak potrafić.

– Dalej trudno mi w to uwierzyć.

– Potrzebujesz czasu, to zrozumiałe. Nie miałaś o niczym pojęcia przez te wszystkie lata i to może okazać się dla ciebie niebezpieczne.

Damona spojrzała wprost w oczy babci. Dreszcze przebiegły po jej plecach.

– Niekontrolowana moc może wyrządzić wiele szkód. Teraz jej nie wyczuwasz, ale ona zacznie w końcu dawać o sobie znać. W końcu jej poziom osiągnie poziom krytyczny. Nastąpi wybuch. Dlatego musisz się nauczyć się kontrolować moc, nim do tego dojdzie.

Siostry blasku i cienia [WSTRZYMANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz