Rozdział*29

27 5 3
                                    

Damona nie mogła uwierzyć, że Morgana nie pozwoliła jej zjeść śniadania. Głodna i wściekła dziewczyna przystąpiła do próby związania się z cieniem. Tym razem babcia postanowiła ją obserwować. Damonę to tylko bardziej stresowało.

Morgana wygodnie usiadła na pniu i patrzyła na zmagania Damony. Na je twarzy nie było nawet cienia uśmiechu, a zimne spojrzenie nie pozwalało dziewczynie się skupić na zadaniu. Minęła już godzina, kiedy bezskutecznie próbowała połączyć się z cieniem. Strach, jak kobieta może chcieć ją zmotywować, tylko utrudniał jej zadanie. Z każdą chwilą czuła, że Morgana nie wytrzyma. Wyczuwała to.

– Widocznie głód nie jest wystarczającą motywacją – odezwała się w końcu. Pod wpływem jej głosu Damona zadrżała.

Dziewczyna popatrzyła na kobietę. Zauważyła cienie, które się do niej zbliżały. Cofnęła się o kilka kroków. Te wyglądały jak węże. Doskonale widziała ich łuski. Złapała za sztylet. Szukała jakiegoś szczegółu, by móc uznać je za nieprawdziwe. Strach tego nie ułatwiał.

– Odwołaj je – zażądała.

– Nie mogę, musisz się uczyć, skoro twoja taktyka nie poskutkowała, czas na moją. Dałam ci dostatecznie dużo czasu.

Damona wzięła zamach i odcięła jednemu wężowi głowę. Ten jednak złączył ją ponownie z resztą ciała i sunął dalej w kierunku dziewczyny. Drugi również się zbliżał. Damona cofnęła się jeszcze bardziej. Rozejrzała się za drogą ucieczki, lecz tą zagrodziły jej cierniste krzewy. Nie wiedziała, czy da radę je pokonać. Z trudem mogła zebrać myśli. Starała się uspokoić i dojrzeć, że to iluzja, lecz wtedy poczuła ostry ból w okolicy kostki. Opadła na kolano i złapała się za ranne miejsce. Węże znikły, podobnie jak ciernie. Ściągnęła buta. Popatrzyła na swoją kostkę. Zauważyła dwa ślady, a od nich odchodziły dziwne ciemne ślady. Morgana podeszła do niej.

– Odejdź ode mnie! – rozkazała Damona, a jej serce biło szybciej ze strachu.

– Nie mogę, nie zostawiłabym cię. Jesteś moją wnuczką – powiedziała, a jej głos złagodniał.

– Boję się ciebie. Zostaw mnie w spokoju – poprosiła, trzymając się za ranne miejsce.

Patrzyła z przerażeniem na kobietę, która zbliżyła się jeszcze bardziej.

– Strach tylko przyśpieszy przepływ trucizny. Jad pomoże ci nawiązać kontakt z cieniami, kiedy ci się uda, usunę toksynę – powiedziała spokojnie.

Damona otworzyła szerzej oczy. Pokręciła głową. W oczach kobiety widziała czyste szaleństwo. Jak żałowała, że nie posłuchała Lilii, kiedy jeszcze miała ku temu okazję.

– A jeśli mi się nie uda? – zapytała ze strachem. Jej głos lekko zadrżał.

– Lepiej o tym nie myśleć – stwierdziła i pogładziła dziewczyne po głowie. – To potrwa kilka godzin, radziłabym ci się postarać, ból się zwiększa w miarę upływu czasu.

Damona patrzyła przerażona na cienie wędrujące wzdłuż jej nogi. Usiłowała skupić się na zadaniu, ale ból ją rozpraszał. Popatrzyła na kobietę, która spokojnie zaczęła obierać ziemniaki. Nie mogła w to uwierzyć. Prosiła w myślach, by Lilia była w pobliżu. Przed oczami latały jej ciemne plamy, a w głowie słyszała szum. Oparła się plecami o drzewo.

***

Lilia ocknęła się, nawet nie wiedziała, kiedy udało jej się zasnąć. Jej serce na chwilę zamarło, kiedy dostrzegła Damonę trzymającą się za kostkę. Nie mogła uwierzyć, że Morgana użyła Cienistego Węża.

Widziała, że Morgana obserwuje Damonę. Nawet na chwilę nie spuszczała z niej wzroku. Lilia czuła, że nie powinna czekać, ale nie poradziłaby sobie z nią, nawet jeśli kobieta była wyczerpana po stworzeniu Cienistego Węża, który był trudnym zaklęciem ze względu na jad, złożony z cienia. Tak bardzo chciała pomóc Damonie, ale nie odważyłaby się użyć cienia.

Siostry blasku i cienia [WSTRZYMANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz