Rozdział 6

423 50 10
                                    

Łukasz

Oliwia z hukiem wypada z sali, a zaraz za nią pan prokurator, który prawie ślini się na jej widok. Co prawda facet mógłby być jej ojcem, ale i tak mi się to nie podoba.
-Świetna linia obrony – odzywa się z uśmiechem i podchodzi do mojej mecenas.
-Jak widać okazała się nie całkiem skuteczna.
-To się zdarza, następnym razem będzie lepiej, zobaczy pani mecenas.
-Oby – wzdycha i odwraca się do mnie. Od razu poznaję, że jest wściekła, i to na mnie, jakbym to przynajmniej ja nie pojawił się na sprawie. – To pana robota?
-Co?
-Świadkowie! – podnosi głos. – Nie uwierzę, że trzech na trzech nie przyszło przez przypadek! Sam im pan powiedział, żeby nie przychodzili? Jeśli tak, to pudło, będą musieli się stawić na następną rozprawę, czy tego pan chce czy nie!
-Szybko wysnuła pani wnioski – odzywam się pełen spokoju i wkurwiam ją tym jeszcze bardziej.
-To co, cud?
-Jestem wierzący i moja wiara mówi, że to możliwe.
Dziewczyna opada bezsilnie na ławkę pod ścianą i wyjmuje z torebki butelkę z wodą, z której upija kilka łyków. Kucam przy jej nogach i próbuję spojrzeć w oczy.
-Źle się czujesz? Może głodna jesteś? – Sam się dziwię, skąd we mnie tyle troski.
-My nie jesteśmy na ty panie Nowicki i nie, nie jestem ani głodna, ani chora. Uprzedzam, że nie poprawił mi pan humoru swoimi zeznaniami, które mimo ćwiczenia nie były takie, jak ustaliliśmy.
-Pomieszało mi się, do tej pory nie musiałem mówić tak z pamięci.
-Nieważne. Świadków niech pan uprzedzi o kolejnych pismach z sądu, pan do następnej rozprawy nie opuszcza miasta bez zezwolenia i moja osobista prośba, proszę w miarę możliwości nie narozrabiać do następnej sprawy co? Bo ja mogę już tego nie przeżyć.
-Nie obiecam – wzruszam ramionami – muszę z czegoś żyć, a w tajemnicy pani zdradzę, że nie pracuję na etacie, uprawiam, jak to się ładnie mówi, wolny zawód. – Mrugam okiem i z lekkim zawstydzeniem przygryzam wargę.
-Nie chcę tego słuchać, to są pana prywatne sprawy, mnie interesuje tylko to, żeby pan nie wpakował się w gorsze gówno, niż jest teraz, to wszystko. Do widzenia za tydzień. – Wstaje i wyciąga dłoń, ale nie chwytam jej. Z lekko przechyloną głową robię krok w jej stronę i mrużę oczy.
-Do widzenia – odzywam się cicho i dopiero teraz łapię jej dłoń i delikatnie całuje – mimo wszystko bardzo dziękuję za pomoc, gdyby nie pani wróciłbym do aresztu.
-Nie chcę wyjść na podłą i niegrzeczną, ale moim zdaniem jeszcze pan tam wróci, i to zdaje się szybko i na długo. – Wysuwa dłoń z mojego uścisku. – Do zobaczenia.
Od razu zabiera z ławki swoje rzeczy i stukając obcasami, idzie w stronę schodów. Nawet w tym czarnym prześcieradle jest na co popatrzeć. No nie popisali się chłopaki, a skoro nie przyszedł żaden, to powód jest tylko jeden. Wychodzę na zewnątrz i wyjmuję z kieszeni telefon. Zanim Łysy odbierze, biorę głęboki wdech i kieruję twarz w stronę słońca, jest przyjemnie ciepło.
-Już na wolności? – odzywa się facet po drugiej stronie i od razu robi się jak w domu.
-Od pół godziny.
-To zbieraj dupę jest robota, jesteśmy u mnie.
-Jadę – odzywam się od razu i odwracam się w stronę stojącej niedaleko taksówki.
Do chłopaków dojeżdżam w niecałe pół godziny i wszyscy szczerzą się głupio na mój widok.
-A chłopaki co? Pomarli, że nie przyszli? - odzywam się trochę z groźbą, a trochę ze szczerym śmiechem.
-Chłopaki na robocie, ale widać poradziłeś sobie, zawsze spadasz na cztery łapy – odzywa się szef tego zgromadzenia i klepie mnie w ramię.
-No nie całkiem, za tydzień kolejna rozprawa, to tego czasu mam być na miejscu, więc jak masz dla mnie robotę, to tylko w granicach miasta. Poza tym dostałem pięć koła za jazdę bez prawka.
-Może zrób w końcu, to przynajmniej jeden kłopot będzie z głowy – facet podnosi na mnie głos.
-Byłoby łatwiej jakbym nie pobił egzaminatora – wzdycham i rozsiadam się wygodnie na szerokiej kanapie, na której siedzi jedyna dziewczyna w naszych szeregach i która od razu nadstawia policzek do pocałowania. – Hej Miśka. – Pochylam się do niej i zaciskając dłoń na jej nodze wtulam twarz w jej szyję. Obłędnie pachnie, zresztą jak zawsze.
-Tęskniłam za tobą- szepcze zanim się od niej odsunę i kładąc dłoń na tyle mojej głowy, lekko mnie do siebie przyciska.
-Skończcie już co? – Łysy warczy i prawie mnie od niej odrywa, a ja się tylko śmieję. – Skoro nie możesz poza miasto, to póki co masz wolne. – Kiwam się na boki, bo serio mi to pasuje i mrugam okiem do Miśki, pewnie będzie chciała wpaść na piwo. – Za tydzień pojedziesz z chłopakami na mecz.
-Kiedy za tydzień? – pytam niepewnie.
-W środę.
-Stary w czwartek mam sprawę. O której ten mecz?
-Planowo o dziewiętnastej.
-Nie da rady! Muszę się nadawać.
-Wiesz kto będzie?
-Nieważne, mam rozprawę! – Wstaję z kanapy, a Michalina łapie mnie za rękę.
-Będzie Francuz ze swoimi parobkami, mówi ci to coś?
Na samo wspomnienie tego faceta nóż mi się w kieszeni otwiera. Od dawna na niego poluję, bo nie udało mi się skurwysyna zabić za pierwszym razem, teraz mu nie podaruję. Tylko co z Krzewską, nawet myśleć nie chcę, co będzie jak nie stawię się na rozprawę. Podnoszę wzrok na Łysego i przenoszę go na wciąż wpatrzoną we mnie Michalinę.
-Pojadę. – Rzucam się na kanapę i słucham planów na cały tydzień, a po chwili Miśka podciąga nogi na kanapę i układa głowę na mojej klatce piersiowej. Odruchowo obejmuję ja ramieniem i lekko przytulam.
Rozmowa na temat kilku ustawek z kibolami nabiera rozpędu i faceci tylko się kłócą, a ja głaszczę opuszkami gołą rękę wtulonej we mnie dziewczyny. Fajna jest, znamy się od zawsze, ale jednak to nie pani mecenas, tamta jest zupełnie inna, jest dumna i wręcz wyniosła, czego nie można powiedzieć o Michalinie, to jest zwykła dziewczynka z blokowiska, fajna jako kumpel do piwa. Chyba śpi, bo głowa jej się zsuwa i poprawiam ją tak, żeby całkiem nie zjechała, przy okazji całując jej głowę. Łysy spogląda na mnie jakby miał mnie zaraz zarąbać i wiem o co chodzi, kochana siostrzyczka w niebezpieczeństwie.
Siedzimy do późnego wieczora przy piwie, aż w końcu chłopaki zaczynają się rozchodzić. Ja też wstaję, bo naprawdę tęsknię za swoim łóżkiem i przede wszystkim za czymś innym do ubrania. Niestety, Łysy zatrzymuje mnie przed samymi drzwiami i upewniając się, że nikt nas nie słyszy, łapie mnie za koszulkę na klacie.
-Uprzedzam, że jak ją skrzywdzisz, to zgniotę ci jaj własnymi rękami.
-Weź na wstrzymanie, to zajebista dziewczyna, ale jest dla mnie bardziej jak siostra. Nic do niej nie mam.
-Tym gorzej dla ciebie, bo ty nie jesteś dla niej jak brat. Uważaj radzę ci, mam tylko ją i nie zniosę jej łez.
-Ja też nie – mówię poważnie i zaczynam się zastanawiać, czy nie za wiele dałem jej do zrozumienia.
W domu, pierwsze, co robię, to idę pod prysznic, nic tak nie odpręża jak kąpiel we własnej łazience i we własnej wodzie. Gorące strumienie wręcz parzą moją skórę i głośno mrucząc, wcieram w siebie żel pod prysznic. Kurwa, co za ulga… słysząc pukanie do drzwi, zakręcam wodę i nasłuchuję, ale w domu jest cisza. Dopiero po chwili znów słyszę głośne puknięcie i owijam biodra ręcznikiem. No serio, jak to chłopaki na piwo to pozabijam. Głośno otwieram drzwi i patrzę na speszoną dziewczynę.
-Co tu robisz? – pytam niezadowolony i poprawiam ręcznik, który się ze mnie zsuwa.
-Przyniosłam ci coś do jedzenia. Długo cię nie było i to, co masz w lodówce pewnie już jest niedobre. – Miśka podaje mi garnek, z którego wydobywa się taki zapach, że faktycznie czuję skręt kiszek. Głupio nie wziąć, bo dziewczyna się narobiła, ale z drugiej nie chcę, żeby sobie pomyślała… A chuj!
-Dzięki – odzywam się i odbieram ciepłe naczynie. – Wejdziesz na kawę, albo piwo? – pytam tylko dlatego, że widzę, że przyszła tu posiedzieć, a nie tylko z żarciem.
Zamiast odpowiedzi kiwa szybko głową i robi krok przez próg. Trzymając węzeł z ręcznika, podchodzę z garnkiem do szafki i uchylam pokrywkę.
-Ładnie pachnie – mówię jakoś tak nienaturalnie drętwo.
-Mam nadzieję, że będzie ci smakować, nic nadzwyczajnego. – Dziewczyna podchodzi do mnie tak blisko, że ociera się o mój łokieć. – Podgrzeję ci.
-Umiem sam – mówię nerwowo, ale widząc żal w jej słodkich oczach, kiwam głową. – Sorry, odgrzej, ja pójdę się ubrać. Zjesz ze mną? – Przechylam lekko głowę.
Znów się nie odzywa, patrzy na mnie rozanielona i już widzę, że to był błąd. Jestem idiotą, jest druga w nocy, prawie goły zapraszam ją na piwo i udaję, że nie wiem na co panna liczy.
Zostawiam ją samą i idę coś na siebie nałożyć, przecież nie będę paradował przy niej w gaciach, a serio miałbym ochotę na taką swobodę. Wyjmuję z szafy dresowe spodnie i luźną koszulkę, i zanim wrócę do kuchni, czuję rozchodzący się po mieszkaniu zapach. Na stoliku są już przygotowane talerze i dwa piwa, a Miśka, kręcąc biodrami w rytm muzyki z telewizora miesza w garnku. No fajna jest, nie mogę powiedzieć, że nie, ładna, zgrabna, taka drobniutka, ale to nie jest to. Mogę z nią pogadać, pośmiać się i oglądać filmy do nocy. Nawet spać możemy razem w jednym łóżku, ale nic więcej, nie pociąga mnie jak kobieta, nie czuję tego czegoś, co skłoniłoby mnie do pójścia krok dalej i zbiorę pewnie za to niezły łomot.
-O jesteś – jej cichy głosik wywołuje uśmiech na mojej twarzy – siadaj już podaję.
Grzecznie sadzam dupę na krześle i patrzę, jak stawia przede mną parujący posiłek. Jemy w ciszy, Michalina zerka na mnie ukradkiem, a mi jest teraz nawet głupio na nią patrzeć. Wbijam wzrok w talerz i nawijam na widelec długi makaron pokryty zajebiście dobrym sosem. Dawno nie czułem się tak sztywno. Staram się niepostrzeżenie spojrzeć na siedzącą naprzeciwko mnie pannę, ale nie udaje mi się to, bo gapi się na mnie bez żadnego skrępowania.
-Smakuje ci? – pyta jakby się mnie nagle bała.
-Tak – staram się mówić naturalnie – jeszcze raz dziękuje, że o mnie pomyślałaś.
Patrzymy sobie w oczy jakbyśmy się za sobą stęsknili i chyba pierwszy raz nie wiem jak mam się wobec niej zachować.
-Słuchaj – mówimy oboje naraz i oboje się uśmiechamy. – Ty pierwsza.
-Nie chcę, żebyś jechał na ten mecz, to nie będzie zwykle mordobicie.
-Miśka, to nie wojna – śmieję się i opuszczam wzrok. – Pojedziemy, obijemy paru typom mordy i wrócimy.
-Boję się Łukasz.
-Nie masz czego, ty nie jedziesz. – Udaję, że nie wiem, o czym mówi, a ona ma już łzy w oczach.
-O ciebie się boję – szepcze tak strasznie smutno. – Jacek nie mówi wszystkiego.
-Chyba za długo się znamy, żeby ładował mnie w kanał. – Odsuwam od siebie talerz.
-Nie wiem, ale ja mu nie ufam.
-To twój brat. – Marszczę brwi
-I właśnie dlatego wiem, że coś jest nie tak, może jestem przewrażliwiona, ale coś mi nie pasuje, przecież to nie jest pierwszy taki wypad, a jednak coś jest inaczej. Proszę cię nie jedź!
-Misia – gryząc nerwowo wargę, wstaję z krzesła i kucam przy jej nogach – to miłe, że się o mnie martwisz i że chcesz mi pomóc, ale ja musze dorwać Francuza i wiesz o tym.
-Proszę. – Łapie w dłonie moją twarz i przyciąga do siebie. Chwilę jej się przyglądam i sam nie wiem co mną kieruje, ale łapię w palce jej podbródek i dotykam ust. Są miękkie i gładkie, idealne. Czuję jak drżą i na swój sposób mnie to kręci, to nie jest doświadczona laska, dla której bzykanie to normalność, to niewinne stworzonko, które jest nieśmiałe i strachliwe. Łapię nogi krzesła na którym siedzi i przyciągam ją do siebie. Niepewnie kładzie dłonie na moich barkach i lekko je zaciska, a ciche mruknięcie wyrywa się z jej gardła. Podoba mi się. Choć wiem, że popełniam wielki błąd, to obejmuję jej talię ramieniem i pogłębiam pocałunek, jej język porusza się powoli i jakby niezdarnie, jakby pierwszy raz to robiła albo bardzo się wstydziła. Wsuwam powoli dłoń pod jej bluzkę i wciskam opuszki w miękką skórę. Dziewczyna zaczyna prężyć ciało, przez co nabieram większej ochoty, choć kolega w moich spodniach jest wciąż w stanie spoczynku. Potrzebuję ruchu i cieszę się, że to ją mam teraz w rękach. Opuszczam dłonie na jej kształtne biodra i sunę w stronę miękkiego tyłeczka. Serio jest niezła, nigdy w ten sposób na nią nie patrzyłem, a jednak jest dziewczyną, i to całkiem do rzeczy. Ściągam ją z krzesła i nie zwracając uwagi, że mnie odpycha, wstaję i odwracam się w stronę sypialni. Miśka oplata mnie ciasno nogami i nadal nie przestaje mnie całować.
-Łukasz- odzywa się cicho, kiedy jestem już przy łóżku.
-Nie chcesz? – Jedną ręką podtrzymuję jej ciało, a drugą staram się ją przyciągnąć, ale nie pozwala mi na to.
-Chcę, tylko… - Marszczy brwi i opuszcza wzrok na moje usta. – Znamy się od dziecka i… tak trochę mi wstyd przed tobą.
Uśmiecham się szeroko, bo takiej jeszcze nie miałem, może być ciekawie. Sadzam ją na łóżku i idę do kuchni pogasić wszystkie możliwe światła, nawet okno w sypialni zasłaniam, żeby z ulicy nic nie wpadało i powoli podchodzę do Miśki. Nie przestając na nią patrzeć, klękam między jej nogami i opieram czoło o drobny biust. Nie robię niczego więcej, niech sama nada tempo. Dopiero po kilku sekundach wsuwa w moje włosy dłonie i lekko mnie drapie. Uśmiecham się, czując przyjemny prąd biegnący wzdłuż kręgosłupa i zaciskam palce na jej ciele. Głaszczemy się nawzajem i to nawet miłe. W końcu Miśka unosi moją twarz i spogląda mi w oczy, jest inna niż normalnie, jest kobieca i ponętna. Opieram dłonie na brzegu łóżka i podnosząc się, popycham ją do tyłu. Nasze twarze dzielą milimetry, a jednak żadne z nas nie robi niczego więcej. Nie chcę czekać, opadam na jej smukłe ciało i zaczynam pogoń do mety. Całuję ją bez żadnych hamulców, głęboko i brutalnie. Jej stęki są coraz głośniejsze i przyjemniejsze, i w szale podniecenia zrywam z niej ubrania, zasłania się i chowa, ale teraz już za późno. Klękam nad nią i ściągam swoje ubrania. Ucieka wzrokiem, jakby bała się na mnie patrzeć, ale wiem, że tego chce. Jest nieśmiała, ale to mnie kręci. Łapię jej ręce i splatając nasze palce, dociskam je do materaca. Znów łącze nasze usta i kołysząc biodrami, rozkładam jej zgrabne nogi. Mój sprzęt już się dzielnie podnosi, i o to chodzi, świeże mięsko to jest to, co lubię. Ocieram się o nią i nie przestaję całować pachnącej skóry. Moja dłoń sama wędruje między jej uda i zatapia się w mokrej miękkości. Idealna, wilgotna i ciepła. Jej jęki urywają się co chwilę, a oddechy są coraz cięższe i głośniejsze. Drży w moich rękach i dobrze mi ze świadomością, że tak na mnie reaguje. Jej nogi się już trzęsą i wiem, że zaraz skończy. Podciągam się na łokciu i sięgam z szuflady gumkę, którą staram się naciągnąć jak najszybciej się da, żeby mi laska nie wystygła, a pała nie opadła. Kiedy jestem gotowy, spoglądam jej w oczy i widzę w nich niepewność i lęk.
-Jesteś pewna? – pytam, lekko marszcząc brwi, bo wcale nie wygląda na chętną. Zamiast odpowiedzi przygryza wargę i szybko kiwa głową.
Sam nie wiem, czy to dobry pomysł, ale naprowadzam na nią sprzęt i powoli wchodzę do ciepłego raju. Miśka przymyka oczy i odchyla głowę w tył, co dla mnie jest zielonym światłem do zabawy. Dopadam do jej odsłoniętej szyi i zaczynam lizać i całować pachnącą skórę. Wchodzę do końca jednym powolnym ruchem, ale słysząc bolesny jęk zatrzymuję się i czekam nie wiadomo na co.
-Kurwa Miśka! – prawie krzyczę i chcę wyjść, ale mnie do siebie przyciąga i całuje. Dyszy i mruczy, a ja nie wiem co dalej zrobić, bo ani w niej zostać, ani wyjść. – Czemu nie mówiłaś? – pytam z wyrzutem.
-Nieważne – dyszy między pocałunkami i oplata moje biodra nogami – nie zostawiaj mnie teraz proszę.
Kręcę głową, bo sam nie wiem jak teraz dokończyć i próbuję jak najdelikatniej poruszać ciałem. Widzę, że ją boli i wcale nie jest jej dobrze i przestaję cokolwiek robić i skupiam się na niej, całuję jej usta, twarz i cycki, które sama wypina mi pod nos. Przygryzam odstające sutki, które wyjątkowo mi smakują i zaciskam dłoń na jędrnej piersi. W końcu po chwili takich pieszczot, czuję jak się na mnie zaciska i pulsuje. Znów zaczynam się poruszać i tym razem jest chyba lepiej. Miśka cicho mruczy i wygina plecy, aż w końcu czuję przyjemny ucisk w dole pleców, przyspieszam ruchy, nie zwracając uwagi na ból jaki jej sprawiam, a kiedy zaczyna głośno jęczeć, wciskam palce w ociekającą łechtaczkę. Krzyk pierwszego orgazmu przecina powietrze, a jej plecy wyginają się w łuk. Jest zmęczona i obolała, ale ja jeszcze nie skończyłem. Łapię jej biodra i zaczynam nią poruszać, robię to szybko i mocno, choć widzę, że dziewczyna nie daje już rady. W końcu przyjemny ból ściska mój brzuch i wbijam się w nią ostatni raz.

Niebezpieczny klient [Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz