Oliwia
Rozmowa między nami jest sztywna i nienaturalna. Widzę jak Wera wodzi wzrokiem po sali i dobrze wiem kogo obserwuje. Nie wiem po co jej to, ale mnie zaczyna to powoli wkurzać.
-Jak chcesz, to idź do niego – odzywam się, nie mogąc już tego znieść. – Może to on zastąpi ci Michała?
-Czemu nie? – Niespodziewanie zeskakuje z krzesła i tanecznym krokiem rusza na parkiet.
Nie umiem się powstrzymać i odprowadzam ją wzrokiem. Łukasz bez najmniejszych oporów obejmuje jej talię i zaczynają wywijać. Weronika ociera się o niego i kręci tyłkiem jakby tańczyła przy rurze, ale jemu chyba to odpowiada, bo nie odrywa od niej ani wzroku, ani rąk. Przyciska ją do siebie, a twarz tuli do jej szyi. I po sprawie… Może oni są właśnie dla siebie, a to ja do nich nie pasuję. Tak czy inaczej, nie będę im przeszkadzać. Odwracam się twarzą do baru i zamawiam kolejny napój. Nie wiem, ile tak siedzę, ale mija dobrych kilkanaście minut. Czuję za plecami czyjąś obecność, ale się nie odwracam. Po chwili Weronika siada na swoim krześle, a Nowicki staje obok niej.
-Miło cię widzieć – odzywa się do mnie i wciąż trzyma rękę na talii Wery.
-Cześć. Jak twój brzuch?
-W porządku, mam świetną lekarkę. – Śmieje się i całuje skroń Weroniki.
-Nie wątpię. – Przewracam nieznacznie oczami.
Wzrokiem daję przyjaciółce znać, żeby go jakoś spławiła, ale ona albo udaje, albo nie rozumie, bo po chwili spoglądania na siebie zaprasza go do nas. No pojebało ją do reszty, może jeszcze jego panienkę zaprosi. Uśmiecham się sztucznie, kiedy zaczynają między sobą rozmawiać i piję więcej, niż planowałam. Jutro pewnie będę zdychać, ale co to za różnica. Co chwilę spoglądam na wpatrzoną w Łukasza Weronikę i on serio jej się podoba. Wdzięczy się do niego i łasi, a mnie zaraz coś trafi. W końcu po dopiciu ostatnich drinków, żegnamy się z panem wytatuowanym i zbieramy do domu. Przed lokalem nie stoi żadna taksówka, a ja jestem zbyt zmęczona, żeby zapierdalać taki kawał z buta, zwłaszcza na szpilkach.
-Może panie podwieźć? – Słyszę głos za naszymi plecami.
-Dziękujemy, poradzimy sobie jakoś – odzywam się chłodno i chcę odejść, za to moja towarzyszka z największą ochotą łapie Łukasza pod ramię i pozwala mu się odprowadzić do auta. – Zajebiście.
Ja nie mam zamiaru z nimi jechać, niech się mizdrzą beze mnie. Wyjmuję telefon, żeby zadzwonić po taksówkę, ale zanim ktoś odbierze, samochód Łukasza zatrzymuje się tuż przede mną.
-Przestań. – Wysiada z auta, ale nie podchodzi. – Odwiozę was i tyle. Bezinteresownie.
-Tylko do niej, stamtąd już sobie poradzę.
-Jasne. – Unosi dłonie i siada za kierownicą.
Z tylnej kanapy obserwuję jak Wera kiwa się przy każdym bujnięciu, ale nadal gapi się na kierowcę, no zakochała się. Pod domem nie bardzo ma już siłę iść i Łukasz prawie niesie ją do mieszkania. Kiedy jesteśmy już w środku, odprowadza ją do sypialni, a ja czekam w salonie, nie mam zamiaru patrzeć jak dają sobie buziaczka na dobranoc.
-Już śpi. – Łukasz kręci głową i zamyka drzwi pokoju.
-Już? Chyba dopiero – burczę. – Ona ma słabą głowę i tak długo wytrzymała.
-To co robimy z tak miło rozpoczętym wieczorem? – Robi krok w moją stronę.
-Nic. Idę do domu, a ty może zostań – mówiąc to, zaciskam wszystkie mięśnie. – Jak zacznie rzygać, to jej pomożesz.
-Nie zacznie – mówi cicho i robi kolejny krok. – Jutro będzie miała kaca, to wszystko.
-Znasz się na tym? – pytam niepewnie i staram się odsunąć, kiedy jest już zbyt blisko.
-Na medycynie nie, ale na piciu i kacu trochę. – Zatrzymuje się tuż przede mną i ze wstrzymanym oddechem spoglądam mu w oczy. Nic się nie zmieniło, nadal coś mnie do niego ciągnie.
-Tak czy siak, pójdę już. – Kiwam głową, jakbym sama siebie przekonywała, że dobrze robię, ale zanim odejdę, Łukasz łapie moją rękę. Nie wyrywam jej, czekam co zrobi i sama nie wiem czego bym chciała.
-Nie planowałem spotkania z tobą.
-Ja też nie – odpowiadam, opuszczając wzrok z jego twarzy na szybko unoszącą się klatkę piersiową.
-Nie chcę, żebyś myślała, że…
-Nie tłumacz się. – Uśmiecham się szeroko i wysuwam rękę z uścisku. – Nie musisz.
-Brakowało mi ciebie – szepcząc, opiera nas o siebie czołami, a zapach jego ciała przenika mnie na wylot. – Wszystko źle się potoczyło.
-Nie sądzę. – Znów kłamię, bo strasznie go pragnę. – Dobrze mi bez ciebie, dobrze mi samej.
-Nie wierzę. – Przymyka oczy. – Patrzysz na mnie jak wtedy, kiedy się kochaliśmy.
-Nie kochaliśmy się, to był seks nie miłość. – Próbuję się odsunąć, ale mnie przytrzymuje.
-Sama wiesz, że nie, to było coś więcej. Każde z nas żyło dla tych kilku chwil.
-Być może – odpycham go od siebie – ale to przeszłość. Nie chcę tego powtarzać. Chcesz to z nią zostań, chcesz to tu zamieszkaj, wszystko mi jedno.
-Wcale nie. – Unosi kącik ust. – Zazdrosna jesteś, to o czymś świadczy.
-Chyba za wiele sobie wyobrażasz – śmieję się prawie w głos – róbcie co chcecie. Ja idę do domu.
Zanim zrobię ruch, Łukasz łapie mnie za tył głowy i przyciąga do siebie. Jego usta rozchylają moje, a język na siłę wdziera się głębiej. Nie chcę tego i z całych sił próbuję go od siebie odepchnąć. W końcu robię to skutecznie i bez zawahania uderzam go w twarz. Dyszę ciężko, wyrównując oddech i patrzę z pretensją w jego cudne oczy. Są dziś dzikie i groźne, walczymy na spojrzenia kilka sekund, ale wydaje mi się, że mijają godziny. W końcu nie chcąc tego przeciągać, idę do drzwi. Nowicki dogania mnie już na ulicy. Łapie mój łokieć i zatrzymuje w miejscu. Dopiero kiedy przestaję reagować na jego spojrzenia, wypuszcza mnie i staje krok dalej.
-Wybacz, myślałem, że cię przekonam. Odwiozę cię do domu.
-Nie musisz, poradzę sobie.
-Wiem, ale pozwól mi. – Znów się do mnie zbliża. – Hmm?
Bez odpowiedzi kiwam głową i podchodzę do otwartych drzwi jego auta. Chcę już do domu. Nie patrzę w szyby i nie patrzę na niego. Nie chcę kontaktu, czy to takie trudne? Kiedy podnoszę wzrok, zamieram na widok nieznanych mi ulic i mało nie wybuchnę.
-Ty fiucie! – krzyczę nagle. – Miało być do mnie!
-Olka daj sobie wytłumaczyć.
-Niczego nie będę słuchać! Wypuść mnie! – Zaczynam szarpać drzwi, ale ani drgną.
Samochód powoli zwalnia i dopiero teraz widzę, że podjeżdżamy pod jego kamienicę. Nie daję rady otworzyć drzwi i spoglądam na niego. Wcale nie jest zadowolony, patrzy na mnie przepraszająco i wyciąga do mnie dłoń.
–Jesteś chory – szepczę przerażona.
-Jestem – odpowiada spokojnie i wysiada, po czym otwiera moje drzwi.
Biorę głęboki oddech, kiedy jestem już na powietrzu, ale nadal źle się czuję, gdy jest tak blisko mnie. Nie zwracając na niego uwagi, idę w stronę ulicy. Jeśli myślał, że nie będę umiała wrócić do domu, to się pomylił.
-Zaczekaj – mówi za moimi plecami i mnie zatrzymuje. – Porozmawiaj ze mną do cholery.
-Nie! Nie ufam ci i słusznie. Nie będę z tobą gadać! Nie wiem co myślałam, wierząc ci, że umiesz być uczciwy!
-Zależy mi na tobie.
-Weź nie pierdol! – krzyczę i staram się wyszarpnąć, kiedy mnie obejmuje.
Jest tak blisko, że czuję na sobie jego oddechy. Podniecające ciepło paraliżuje moje ciało i z jednej strony boję się, a z drugiej czekam co zrobi. Wiem, że mnie tak nie zostawi. Drżę w jego rękach, czekając na spełnienie. Patrzy mi w oczy, jakby starał się wyczytać w nich moje uczucia, a ja nie mam uczuć, nigdy ich nie miałam i nie zmienię się tylko dlatego, że on chce. Czuję jak wiedzie dłonią z mojej głowy na szyję, później na szczękę i policzek. Jest delikatny i nie spieszy się. Powoli przesuwa kciukiem po mojej wardze, a w miejscu jego dotyku skóra boleśnie mnie mrowi. Odruchowo oblizuję wargę i dotykam jego palca. Oboje spoglądamy sobie w oczy i w tym momencie kończy się moje opanowanie. Chyba sam widzi jak na mnie działa i z lekkim uśmiechem łączy nas w pocałunku. Jest leniwy i ostrożny. Zdobywamy się milimetr po milimetrze, sekunda po sekundzie. Nie dyszymy, nie mlaszczemy. Jest bardziej namiętnie i subtelnie niż wcześniej. Nasze westchnięcia są ciche, a ruchy zwolnione. Karmimy się pieszczotami tak bardzo zmysłowymi i czułymi, a jednak rozpalającymi nasze ciała i pragnienia. Jeszcze nigdy tak nie było, spokojnie i podniecająco. Dziś liczą się tylko nasze usta, nie głaszczemy się i nie tulimy. Dłonie Łukasza spoczywają w bezruchu na moich szczękach, a moje - na jego barkach. Mimo wszystko jest idealnie. Kiedy brakuje nam tchu, przerywamy pocałunek i spoglądamy sobie w oczy. Jest w nim coś poważnego. W jego oczach odbija się światło pobliskiej latarni i nadaje mu to więcej charakteru. Moje oddechy przyspieszają, a uderzenia serca stają się bardziej bolesne. Nie zamierzałam mu ulegać, ale to silniejsze ode mnie. Póki jeszcze jestem w stanie o sobie zdecydować, robię krok w tył, lecz on chyba zbyt dobrze mnie już zna i przewiduje moje zamiary. Łapie tył mojej głowy i przyciąga do siebie. Jego palce zaciskają się na moich włosach, sprawiając mi ból i rozkosz. Rozpływam się, kiedy całuje mnie gorąco i boleśnie. Przygryza moje wargi i język, a ciche mruknięcia przyprawiają mnie o dreszcze. Nie zwraca uwagi, że po chwili go odpycham, unosi mnie i niesie do klatki schodowej.
-O nie! – wołam, kiedy udaje mi się od niego oderwać.
-Zamknij się – warczy z uśmiechem i przyciskając mnie plecami do drzwi, wsuwa klucz do zamka.
Słyszę za sobą trzaśnięcie drzwi, ale pochłonięta przyjemnością, nie zwracam już na nic uwagi. Jutro będę żałować, już tego żałuję… Nie przestając mnie całować, układa mnie na łóżku i nie odrywa ode mnie swoich ust. Muska skórę na szyi, a dłońmi próbuje podciągnąć materiał bluzki.
-Musiałaś ubrać golf – warczy niezadowolony, a po sekundzie słyszę tylko dźwięk rozrywanego materiału.
-Oszalałeś? – krzyczę i odpycham go od siebie.
-Jutro o tym pogadamy. – Dopada ustami do moich piersi, a ja wyprężam plecy od nagłego podniecającego dreszczu. Uwielbiam jak mi to robi. Potrafi być jednocześnie czuły i bezlitosny. Boleśnie przygryza twardy sutek, żeby po chwili otoczyć go miękkimi wargami. Nie wytrzymuję tych tortur i sama popycham go w dół. Wiedzie językiem po moim brzuchu, a jego palce wsuwają się pod pasek spodni. Od razu unoszę biodra i po chwili ciepło jego warg czuję na wewnętrznej stronie ud. Nawet nie próbuje wejść głębiej. Sunie ustami po skórze w górę i znów zatrzymuje się nad moją twarzą. Jest mi wstyd, wstyd przed sobą, bo miałam do niego nie wracać. Nie będę zwalać na szumiący w głowie alkohol, ja go po prostu chciałam. Bez względu na wszystko chciałam mieć go blisko siebie i mam. Z zachwytem patrzę jak ściąga z siebie koszulkę, a widok jego nagiej klatki piersiowej przyspiesza bicie mojego serca. W życiu nie przywyknę do tego widoku. Zanim skończy się rozbierać, gładzę napięte mięśnie jego rąk i przenoszę na obojczyki i piersi. Patrząc mu w oczy, wiodę dłońmi w dół, a kiedy docieram do podbrzusza, przenoszę dłonie na lędźwie.
-A już myślałem – zawiesza głos i dociska mnie sobą do materaca.
-Nie myśl tyle – szepczę poważnie tuż przy jego ustach. - Rób coś innego.
-A ponoć mnie nie chcesz. – Szczerzy się głupio i z całej siły go od siebie odpycham.
-Dzięki. – Kręcę głową na boki, kiedy próbuje mnie całować, aż w końcu przyciska swoimi ustami mój policzek, tak że nie mogę się poruszyć.
-Nie wierzgaj – syczy i lekko mnie cmoka.
Kiedy spoglądam mu w twarz, łączy nas w ostrym, głębokim pocałunku. Dyszymy i pojękujemy, jakbyśmy się już bzykali. Zaciska palce na mojej szczęce i zaczyna lekko kołysać ciałem, bosko…
-Tęskniłem za tobą – dyszy mi w usta.
-Widziałam w klubie – odpowiadam w przerwie między pocałunkami.
-Wiedziałem, że patrzysz – mówiąc to, porusza biodrami, robiąc sobie miejsce między moimi nogami. Mocno je rozchylam, a jego oczy w sekundę stają się większe i jakby zdziwione. – Nawet nie wiem kim była.
-Przeleciałeś ją? – pytam trochę żartem, ale chcę znać odpowiedź.
-Po co? Ty mi wystarczysz.
-Cham – syczę zła.
-Do usług. – Mruga okiem i pochyla się do moich ust. – Pozwolisz zejść do parteru?
Odruchowo spinam mięśnie i chyba wyczuwa moją niepewność. Nic nie poradzę, że mam opory. Patrząc mi w oczy napina mięśnie i wsuwa się we mnie. Jego ruch jest powolny i głęboki. Bez zatrzymania wchodzi cały i zostaje kilka sekund. Mrużę oczy, kiedy znów dotyka moich usta i sama pogłębiam pieszczoty. Jego ruchy dopasowują się do naszych oddechów i moich jęków. Nie jest gwałtowny i płynnie wysuwa się prawie cały, aby wejść we mnie znowu. Jego place zaciskają się na moich nadgarstkach, a ciało przyjemnie się o mnie ociera. Przytula twarz do mojej szyi, całując mnie i liżąc, a ja już nie wytrzymuję, obejmuję jego głowę i wypinam biodra w górę. Czuję go jeszcze mocniej i głębiej. Przyspiesza, dostarczając mi trochę więcej bólu, ale nie chcę, żeby zwalniał. W sumie mógłby to robić jeszcze mocniej. Jakby czytając w moich myślach, przekłada ręce pod moimi nogami i mocno je rozchyla. Tak… z moich ust wyrywają się coraz bardziej histeryczne jęki, aż w końcu gorąca fala zalewa mnie po końcówki włosów. Sztywnieję wygięta w bolesny łuk i czekam, aż orgazm osłabnie. Nie zanosi się, Łukasz puszcza moją nogę i wsuwa dłoń między moje uda. Wyrywam się, ale to na nic. Wciska palce w moją łechtaczkę i energicznie ją pociera. Nie wytrzymuję, jęczę w głos i przyciągam go do siebie, chowając twarz w jego szyję. Nie kontroluję ani swoich odgłosów, ani ciała. Wije się i prężę, a do moich uszu docierają już tylko jego ochrypnięte oddechy i klaskania naszych ciał. Nie mam siły nawet oddychać. Bujam się od kolejnych pchnięć i pocieram dłońmi jego wytatuowaną klatę. Czuję jak się napina, a po chwili jego oddechy się urywają. Dociska swoje czoło do mojego i z głośnym jękiem kończy ten maraton.
Opierając dłonie po obu stronach mojej głowy zawisa nade mną i ciężko dyszy, po czym zbliża się do mojej twarzy.
-Mówiłem już, że jesteś piękna?
-Nie i nie mów – chrypię cicho.
-Nie powiem. – Z uśmiechem klęka między moimi nogami i przytrzymując palcami prezerwatywę, delikatnie się wysuwa.
Zamykam oczy, czując jednocześnie i ulgę, i zawód. Powoli układam się na boku i wkładam między nogi zwiniętą kołdrę. Zanim wygodnie się ułożę, Łukasz kładzie się za moimi plecami i mocno się do mnie przytula.
-Co jest malutka? – Całuje moje ramię.
-Nic, myślę, co będzie dalej.
-A co ma być? – szepcze z ustami przy moim karku.
-Właśnie nie wiem. – Zmęczona przymykam oczy i nie zwracając uwagi, że Nowicki co chwile mnie całuje usypiam.
Budzę się sama w łóżku. Rozglądam się po niewielkim pomieszczeniu i spoglądam w niezasłonięte okno. W pokoju jest ciemno, ale już pewnie południe. Owinięta pościelą siadam na łóżku i szukam swoich ubrań. Zapomniałam, że bluzkę mi kretyn porwał. Spoglądając w uchylone drzwi, sprawdzam czy nikogo tam nie ma i zakładam bieliznę i spodnie. Znajduję przewieszoną przez krzesło koszulkę i zaciągam głęboko jej zapach. Uzależniająca woń wypełnia moje płuca. Zakładam ją i wkładam w spodnie, bo jest na mnie sporo za długa. Idę w poszukiwaniu gospodarza i z lekkim uśmiechem oglądam jego mieszkanie. Czas się tu zatrzymał, wygląda jak z drugiej połowy XX wieku. Jedyne co jest dzisiejsze, to kino domowe. Meble są raczej sprzed trzydziestu lat, ale taki klimat do niego bardzo pasuje. Zatrzymuję się przy stole w kuchni i spoglądam na małą kartkę leżącą na blacie z napisem „poczekaj na mnie, poszedłem po bułki” . Kiedy za plecami otwierają się drzwi mieszkania, odwracam głowę. W progu staje zaskoczona, młoda dziewczyna i patrzy na mnie jak na złodzieja.
-Co pani tu robi? – pyta nagle, a ja nawet nie wiem co mam powiedzieć.
-Czekam na Łukasza.
-A kim pani jest? – Podchodzi bliżej i dumnie zaplata ręce na piersiach.
-A kim pani, że o to pyta? – zanim odpowie, poznaję dziewczynę, którą widziałam kiedyś w garażu Nowickiego.
-Jego dziewczyną.
Otwieram lekko usta, wstrzymując oddech i coś mi nie pasuje. Może jestem idiotką, ale nie wierzę w te brednie. Jak na zawołanie do domu wchodzi Łukasz i spogląda raz na mnie, raz na pannę, której imienia nie znam.
-Cześć – odzywa się, chyba do nas obu, i podchodzi do dziewczyny. – Poznałyście się.
-Tak. – Panna słodko na niego spogląda i wspinając się na palce, całuje go w usta. No kurwa jeszcze i to!
Łukasz niby ją od siebie odsuwa, ale widzę, że coś między nimi jest. Podchodzi bliżej mnie i odkłada torbę na stół.
-Chyba już pójdę – odzywam się. – Dzięki za nocleg i przepraszam za kłopot.
-No co ty, zostań na śniadanie, odwiozę cię później. – Próbuje mnie objąć, ale unoszę dłonie i zerkam na wpatrzoną w nas dziewczynę. Sama nie wiem w co wierzyć i komu, ale jedno jest pewne. Nie zostanę tu ani minuty dużej.
![](https://img.wattpad.com/cover/296967524-288-k188168.jpg)
CZYTASZ
Niebezpieczny klient [Zakończona]
RomanceOna, zimna i oschła pani adwokat. On, osiedlowy chuligan. Czy dwa silne i przy okazji bardzo różne charaktery będą mogły się dogadać? Czy ta znajomość ma szansę na przetrwanie?