Rozdział 32

331 49 3
                                    

Oliwia

Każdy szmer, każdy głos na klatce schodowej przyprawia mnie o palpitacje serca. Od kilku dni jestem na wiecznym czuwaniu, obawiając się, że Nowicki tu przyjdzie. Zmiana zamków to fikcyjne rozwiązanie. Żaden zamek nie był do tej pory dla niego przeszkodą, a jednak jak do tej pory ani razu go w domu nie zastałam. Tęsknię za nim. Cholernie mi go brakuje i nie wyobrażam sobie bez niego dalszego życia, ale życia z nim jeszcze bardziej sobie nie wyobrażam, nie po tym, co mi powiedział.
Dziś nie wychodzę z łóżka. Wzięłam kilka dni zaległego urlopu i w końcu mam czas pochorować. Faktycznie średnio się czuję. Może dlatego, że niedosypiałam prawie cały ostatni tydzień i teraz wszystko wychodzi. Z poranną kawą wchodzę pod kołdrę i odruchowo spoglądam na poduszkę obok siebie, nieprzyjemnie samej w pustym łóżku. Nie ma o kogo oprzeć kopyta, już nie mówiąc o ogrzaniu sobie stóp. No cóż, może z Miśką będzie mu lepiej, jej nie będzie musiał okłamywać. Upijam łyk kawy i marszczę nos, jemu jakaś lepsza wychodziła. Wszystko jest do dupy nawet kawa. Zanim ją dopiję, słyszę pukanie do drzwi. Niechętnie się podnoszę i po zarzuceniu na siebie cienkiego szlafroka, idę otworzyć. Dziwny dreszcz przechodzi przez moje ciało, do tego stopnia, że się wzdrygam i zatrzymuję. Jest mi dziwnie. Czuję się nieswojo, a mimo to robię kilka kolejnych kroków. Nie otwieram od razu. Nasłuchuję głosów zza drzwi i przykładam oko do wizjera. Widok jaki zastaję, przechodzi moje najśmielsze oczekiwania i od razu przekręcam zamek.
-Skąd miałaś mój adres? - Naskakuję na Michalinę.
-Mogę wejść? - Kiwa lekko głową w stronę mojego mieszkania i sama nie wiem, dlaczego ją wpuszczam.
Kiedy jesteśmy już w salonie, nie proszę, żeby usiadła. Nie mam zamiaru jej u siebie gościć. Dziewczyna przez chwilę się rozgląda, jakby kogoś szukała i chyba domyślam się kogo, zwłaszcza że jest południe, a ja jestem półnaga.
-Będziesz tak patrzeć czy się odezwiesz?
-Chciałam się pożegnać - odzywa się cicho, a ja parskam śmiechem.
-No nie spodziewałam się. - Zaplatam ręce na piersiach. - Coś jeszcze?
-Chciałam coś wyjaśnić, bo... - zawiesza głos i opuszcza zawstydzony wzrok - bo Łukasz...
-Nie! - Unoszę dłonie. - Nie chcę o nim słyszeć. Życzę wam szczęścia.
-On mnie nie chce. - Śmieje się sztucznie. - Ty jesteś jego kobietą.
-Gówno mnie to obchodzi. Coś jeszcze?
-Rozstaliście się przeze mnie prawda? Powiedział ci, że spędziliśmy noc.
-Posłuchaj dziewczyno - spoglądam na nią groźnie - nie interesuj się, bo to nie twoja sprawa. Róbcie, co chcecie i nie mieszajcie mnie w to! Do widzenia. - Wskazuję dłonią drzwi, ale laska nie wychodzi.
-Nic między nami nie zaszło i nie dlatego, że był tak pijany. Po prostu - bierze głęboki wdech - on widział we mnie ciebie. Mówił do mnie twoim imieniem i na początku myślałam, że zrobi to ze mną, myśląc, że jestem tobą, ale on nawet nie próbował. Cały czas gadał jak mu zależy i jak bardzo nie chce cię stracić. Ja mu przytakiwałam i płakałam zazdroszcząc ci go. Zawsze pragnęłam, żeby mówił tak o mnie. To dobry facet.
-Ta jasne! Weź idź dziewczyno! - Zaczynam podnosić głos i podchodzę do drzwi, od razu je otwierając. - Warci siebie jesteście. Nie chcę mieć nic wspólnego ani z nim, ani z tobą, dlatego pozdrów go i żegnam.
-Popełniasz błąd, otrącając go. Nigdy nie znajdziesz faceta tak wiernego.
-Pierdolenie! - krzyczę, nie zwracając uwagi na to, że drzwi na klatkę są już otwarte. - Po pierwsze, niech cię nie obchodzi jakiego faceta sobie znajdę lub nie, po drugie, chyba inaczej rozumiem wierność niż wy, po trzecie, nie zamierzam o tym z tobą dyskutować. Pozdrów go, cześć! - Wypycham ją za drzwi i od razu je zamykam.
No chyba mi się to śniło, na pewno mi się śniło. Nie mogę uwierzyć, że posunął się do tego, żeby ją na mnie napuszczać, kretyn. Podchodzę do barku i otwieram butelkę wina. Pora wczesna, ale to ponad moje siły. Dziś dzień smutków.
Łukasz ani razu się do mnie nie odezwał przez ostatnie dni i liczę, że odpuścił. Pogoda zrobiła się bardziej jesienna i w deszczu jadę do pracy. Przez te kilka dni spędzonych sama ze sobą, miałam czas na rozmyślanie i układanie różnych scenariuszy. Żaden nie mógł zakończyć się szczęśliwie, dlatego nie roztrząsam już przeszłości. Życie toczy się jakoś bez niego i dobrze.
Zajmuję się pracą ponad normę. Biorę dużo spraw i nie patrzę na ich wielkość. Z telefonem trzymanym przy uchu ramieniem biegnę małymi kroczkami w stronę sądu i przed samymi schodami wypada mi z ręki teczka. Nie przerywając rozmowy z klientem, zaczynam zbierać dokumenty i zanim podniosę wzrok, spoglądam na wyciągniętą po kartkę wytatuowaną dłoń. Od razu poznaję wzory i wbijam spojrzenie w tak dawno niewidziane oczy. Milknę, a po chwili mój klient sam się upomina o odpowiedź. Szybko kończę rozmowę, tłumacząc się wejściem do sali rozpraw i wrzucam telefon do torebki.
-Dziękuję. - Wyciągam z ręki Łukasza kilka kartek.
-Do usług. - Nie przestaje na mnie patrzeć, co po chwili robi się krępujące. Robię krok w tył, ale szybko łapie mój nadgarstek i zatrzymuje mnie przy sobie. Nieśmiało spoglądam na jego dłoń i z drżącym sercem wiodę wzrokiem wyżej. Ma nowy tatuaż, ale nie widzę go dokładnie. - Miło mi cię widzieć.
-No tak - wzdycham i wysuwam rękę z jego uścisku. - Mnie również. Miłego dnia.
-A może - zatrzymuje mnie znowu, lecz tym razem nie pozwalam mu się dotknąć - może dasz się zaprosić na kolację?
-Od jakiegoś czasu nie jadam kolacji - mówię oschle.
-Naprawdę? - Widzę, że udaje zaskoczenie. - To zupełnie jak ja. Obiad?
-Jestem na diecie. - Mrużę lekko oczy.
-Ja też, no popatrz co za zbieg okoliczności. To może jakaś sałata i ryba?
Nie ukrywam rozbawienia i przytakująco kiwam głową, na co jego oczy znów świecą pełnią blasku. Tęskniłam za tym widokiem i gdzieś w głębi duszy cieszę się, że się spotkaliśmy. Długo patrzymy sobie w oczy, a ja nabieram dziwnej ochoty na niego, jako faceta. Nie widziałam go raptem dwa tygodnie i nie jest to czas, w którym mogłam aż tak wygłodnieć. Mam jakąś dziwną potrzebę właśnie jego, tylko jego. Opanowując buzujące we mnie emocje, odsuwam się i spoglądam pod nogi.
-Za cztery godziny mam już wolne - odzywam się nieśmiało.
-Poczekam. - Ostrożnie chwyta mój łokieć i przytrzymuje go, zbliżając się do mnie. - Nawet wieczność.
-Nie będzie chyba takiej potrzeby. - Uśmiecham się sztucznie i zabieram rękę. - Możesz mnie puścić?
Staram się, aby mój wzrok był wyczyszczony z emocji, jednak nie wiem, czy mi to wychodzi. Na szczęście Łukasz po chwili puszcza moją rękę i przepraszająco patrzy mi w oczy. Nie umiem go odtrącić tak całkiem. Zawsze będzie częścią mojego życia. Nie odwracając od niego wzroku, cofam się do schodów i znikam za szerokimi drzwiami. Mam wrażenie, że jest ciągle gdzieś za mną. Rozglądam się zaniepokojona i śmieję się sama z siebie, bo we wszystko mogłabym uwierzyć, ale nie w to, że zrobi mi krzywdę. Po dwóch trudnych, aczkolwiek wygranych sprawach, wychodzę na zewnątrz. Mokre od niedawnego deszczu powietrze przyjemnie wnika w moje płuca. Nie rozglądam się za Łukaszem, czuję go już za sobą. Jest blisko, za blisko. Zanim zdążę się odwrócić, jego dłonie niepewnie układają się na mojej talii. Jest ostrożny w gestach, a mnie to jeszcze bardziej rozczula. Nogi mam jak z waty, a moje mięśnie się napinają. Z trudem przełykam ślinę, a gdy jego dłonie przesuwają się na mój brzuch, łapię je i odrywam od siebie. Jest rozczarowany, ale liczę, że mnie rozumie.
-Wybacz. - Unosi dłonie. - Myślałem, że jak... Głupio myślałem.
-Nieistotne. Idziemy na ten obiad?
-Zapraszam. - Dłonią wskazuje mi swoje auto. Niechętnie do niego podchodzę, ale nie będę teraz urządzać teatru.
-Dokąd jedziemy? - pytam trochę zaniepokojona.
-Niespodzianka.
-Nie lubię niespodzianek - wzdycham z twarzą zwróconą do szyby. - Zwłaszcza w twoim wykonaniu. Nigdy nie wiem, czego mogę się spodziewać.
-Nie wybaczyłaś mi tamtej nocy z Miśką?
-Wybaczyłam. - Przypominam sobie jej słowa. Cholera nie wiem, co jest prawdą i nie wiem, czy on zna prawdę.
-To o co chodzi? - Próbuje złapać moja dłoń, jednak nie daję mu na to szansy.
-Myślisz, że tylko zdrada kończy związek? Przecież ty nie traktowałeś mnie jak partnerki, byłam twoją ozdobą, dodatkiem, który był potrzebny do poprzytulania i zaspokojenia, ale jak tylko coś się działo, to wywalałeś mnie za drzwi! - Prawie płaczę.
-Chroniłem cię.
-A ja chciałam być chroniona? - pytam z wyraźnym wyrzutem. - Chciałam być przy tobie, kiedy tego potrzebowałeś. Czasem to wystarczy, ale dla ciebie nie. Uwierz mi, jak się decydowałam na bycie z tobą, to wiedziałam, co robisz i kim jesteś, nie zaskoczyłeś mnie z dnia na dzień. Wyobraź sobie, że byłam świadoma, jakie życie mnie czekało. Byłam na nie gotowa, a przynajmniej chciałam być gotowa. Nie dopuszczałeś mnie do niczego związanego z twoja pracą. Nie mówiłeś o niczym i nie pozwalałeś mi nawet być blisko i czekać na twój powrót. Michalinie tak. Ona znała twoich kolegów, znała arkana tej waszej wspólnoty mordobijców, a ja co? Wystarczyło, że zapytałam, to dostawałam kopa w dupę, a później przeprosiny. Nie jestem ideałem, ty też nie, ale nie chciałam być wiecznie tą drugą. Chciałam być twoja. - Łukasz gwałtownie hamuje, ale nie wysiada. Nawet na mnie nie patrzy, a ja jak w amoku zaczynam wywalać z siebie cały żal. - Zawsze byłabym po niej. Uznawałeś ją za biedną i słabą, taką, która potrzebuje wiecznej pomocy, bo jest filigranowa i delikatna! A nie pomyślałeś dlaczego ja nie jestem? Bo nie mogłam w życiu na nikogo liczyć, bo musiałam sobie radzić sama! - Zaczynam płakać. - Tak, jestem zimną suką, jestem! Ale przynajmniej nie jestem fałszywa, a ty wolałeś ulegać jej manipulacjom, niż mnie wysłuchać. Nie musiałeś się ze mną zgadzać, nie oczekiwałam tego! Chciałam być dla ciebie ważna! - Kończę swój monolog i ocierając policzki, spoglądam w jego smutne oczy. Słów nie cofnę, choć teraz bardzo by się przydało, bo nie powinnam tego mówić. To już bez najmniejszego znaczenia, skoro się rozstaliśmy.
-Nie sądziłem, że tak to się potoczy. Jestem narwany i nie zawsze panuję nad emocjami. Ale masz rację, nie powinienem stawiać cię po Michalinie. Rozumiem, że poczułaś się urażona.
-Nie poczułam - wtrącam się. - Byłam ci niepotrzebna. Przeszkadzałam ci żyć w taki sposób, jaki chciałeś. Przyznaj, że świadomość tego, że jestem po drugiej stronie prawa, odpychało cię ode mnie. Nie widziałeś we mnie kogoś wartego szczerości, bo jestem prawnikiem, bo to nie ta bajka. Drażniło cię, że nie możesz mi o wszystkim mówić i bałeś się mojej reakcji.
-Może tak - wzdycha i znów zapada między nami ta straszna cisza. - Nie potrafiłem uwierzyć, że ty chcesz mnie znać tak całkiem.
-Rozumiem. - Kiwam głową. - W sumie nic dziwnego. Wiele razy dałam ci do zrozumienia, że to, co nas łączyło, to nie całkiem prawdziwy związek.
-I co będzie? - Dopiero teraz odwraca do mnie twarz.
-Jestem głodna.
Nowicki po krótkiej chwili prycha głośnym śmiechem i wysiada z auta. Zanim odepnę pas, moje drzwi się otwierają i spoglądam na wyciągniętą do mnie wytatuowaną dłoń. Mroczny ten obrazek, ale mnie kręci.
W restauracji nie ma wielu osób, aczkolwiek kilka stolików jest zajętych. Kelnerka prowadzi nas na koniec sali i zapala dwie świeczki na okrągłym stoliku. Łukasz szarmancko odsuwa mi krzesło i siada naprzeciwko mnie. Wciąż się na mnie gapi, a ja czuję się jak w reality show, mam wrażenie, że wszyscy się na nas patrzą. Czemu się dziwić, wygląd Łukasza nie jest typowy dla gości tego lokalu. Jego odsłonięte tatuaże robią wrażenie, ale na mnie, reszta gości wygląda na zaniepokojonych.
-Mógłbyś się tak na mnie nie patrzeć? - pytam, nie wytrzymując ciśnienia.
-Nie. - Opiera łokcie o stolik i splata przed twarzą dłonie. Mój wzrok bezwiednie opada na wewnętrzną stronę jego ramienia. - Szukasz czegoś?
Podnoszę na niego szeroko otwarte oczy i trochę speszona zaciskam wargi. No co, głupio mi spytać wprost.
-Nowy tatuaż?
-Zauważyłaś. - Uśmiecha się słodko i tak trochę niewinnie. - Tygodniowy. Chcesz zobaczyć?
Rozglądam się po sali, a kiedy nasze spojrzenia znów się spotykają, od razu kiwam głową. Łukasz pociąga krótki rękaw jeszcze wyżej i odchyla rękę tak, żeby było widać cały wzór, przedstawiający kolorowe bile i dwa równoległe kije.
-Dlaczego taki? - pytam, choć znam odpowiedź.
-Zgadnij. - Śmieje się. - Zaraziłaś mnie tym snookerem. Poza tym... - ścisza głos i pochyla się w moją stronę - kojarzy mi się z tobą. - Szybko chwyta moją dłoń i unosi do ust. Nie zabieram jej. Patrzę w jego oczy i obawiam się tego, co znów zaczyna we mnie budzić.
Nim kelnerka przyniesie zamówione jedzenia, Łukasz opowiada mi o swojej pracy i stanowisku wodza. Nie wiem czy mam mu gratulować, ale widząc jego zadowolenie, chyba nie mam innego wyjścia.
-Cieszę się, że robisz to, co lubisz.
-Nigdy nie sądziłem, że tak się skończy.
-Widzisz, wystarczyło mnie z życia wywalić, a od razu sprawy zaczęły ci się układać.
-No to trochę nie tak. - Mruży oczy. - Można powiedzieć, że zrobiłem to dla ciebie.
-A no tak! - wołam. - Zapomniałam.
-Nie rozumiesz...
-Nie rozumiem - mówię stanowczo i zaczynam jeść. - To już nie moja sprawa. - Podnoszę na niego wzrok, ale mnie unika. Niestety, każdy jego gest, każdy ruch przykuwa moja uwagę. Ukradkiem na niego zerkam, żeby nie dać po sobie poznać zainteresowania jakie we mnie budzi, ale to bezskuteczne. Dobrze wie, że na mnie działa i świetnie to wykorzystuje. Nie gadamy ze sobą, a jednak potrafimy porozumieć się spojrzeniami, czy nawet oddechami. Wiem co myśli, kiedy nagle wstrzymuje oddech i co, kiedy bezgłośnie wypuszcza powietrze. Toczymy zaciekłą wojnę na emocje i czuję się tu przegrana. Nie umiem przestać zastanawiać się co myśli i podświadomie wysyłam mu sygnały, że jestem nim zainteresowana. Popełniam błąd, a jednak nie umiem z niego zrezygnować. W końcu zapada wieczór i zaczynam zerkać na zegarek.
-Przepraszam cię, ale mam sporo pracy w domu. - Staram się nie uśmiechać, kiedy wbija we mnie wzrok.
-Oczywiście. Mogę odwieźć cię do domu?
-Wolałabym nie. - Wstaję i łapię torebkę. - Nie ma takiej konieczności. Odwieź mnie pod sąd i... - zawieszam głos, kiedy do mnie podchodzi. Moje serce wali tak szybko, że widzę ruchy bluzki na dekolcie. To nie jest dobry znak. Jeszcze gorszy, to ten, kiedy Łukasz splata nasze dłonie. Nerwowo zabieram rękę, ale mocniej ją ściska. Żar jego oczu nie stygnie, a ja gubię się we własnych uczuciach. Nie reaguję, kiedy jego kciuk opiera się na moim policzku, a mikroskopijne mróweczki łaskoczą moją skórę. Jest źle, jest bardzo źle i powinnam to szybko urwać. Co z tego, skoro nie potrafię. Zmuszam się do opuszczenia głowy, tym samym odsuwając się od jego ciepłej dłoni.
-Pozwolisz się odwieźć?
-Ale tylko pod dom. - Mój głos nie jest mój. To nie ja. Ja jestem gdzieś daleko, w marzeniach o utonięciu w ramionach tego faceta.
Chłód września studzi lekko moje emocje i powoli wracam do swojego ciała. Chcę kontrolować własne odruchy, a przy nim nie umiem nawet sensownie odpowiadać na pytania. Podryguję nogą całą drogę do domu i wiem, że już to zauważył. Odliczam ostatnie minuty i będę mogła znów wrócić do mojego poukładanego życia. Kiedy tylko auto się zatrzymuje, odwracam się do Łukasza.
-Dziękuję za obiad - odzywam się, od razu otwierając drzwi.
-Czemu nie pozwoliłaś za siebie zapłacić?
-Bo to nie jest twój obowiązek.
-Zaprosiłem cię.
-Wiem, dziękuję, ale tak lepiej się czuję. Dobranoc.
-Czekaj! - woła, ale jestem już na zewnątrz. Nie zwracam uwagi, że za mną idzie i podchodzę do domofonu. - Ola proszę! - Łapie mnie za ramię i odwraca twarzą do siebie. Nie potrafię mu się oprzeć, no nie umiem i już. Wmawiam sobie, że niczego nie czuję, że to tylko zwykły facet, a jednak kiedy jest blisko, tracę rozum i poddaję się jakiemuś dziwnemu instynktowi, którego nie pojmuję. Jego wzrok błądzi po mojej twarzy, zatrzymując się na ustach, a ja bardzo się boję. Nie chcę, by znów nas coś połączyło, bo to będzie oznaczało kolejne wojny. Odsuwam się, licząc, że odpuści, ale przyciska mnie do siebie i łączy nasze wargi. Nie ruszam się i tłumaczę sobie, że to nic takiego. To zaraz się skończy i o nim zapomnę. Serce boleśnie wali mi w piersi, a gorąca fala dziwnego pożądania wypełnia moje ciało. Pragnę go i nie chcę, tęsknię i nie potrzebuję. Trzyma moją twarz w dłoniach jakbym była dla niego najważniejsza, lecz wiem, że to nieprawda, to kolejny krok do powrotu w przeszłość. W końcu zbieram w sobie resztki odwagi i odpycham go od siebie.

Niebezpieczny klient [Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz