Rozdział 25

310 52 2
                                    

Łukasz

Trzymam w dłoniach mój świat, kobietę ze snów i spełnienie moich pragnień. Boi się mnie, a jednak czuję, że chce mnie przez to jeszcze mocniej. Przestała się już wyrywać i, z wściekłością godną prawdziwej Krzewskiej, patrzy mi w oczy. Wiem, że ją zraniłem, ale to nie zmienia niczego.
-Dwie sprawy. – Od nadmiaru wrażeń moje gardło jest przesuszone i zamiast normalnie mówić, to chrypię jak po przepiciu. Świadomy jestem, że mi nie odpowie, choć o niczym tak nie marzę, jak o usłyszeniu jej cudownego głosu. Niestety, moje palce wbijające się w jej krtań uniemożliwiają jej nie tylko mówienie, ale też oddychanie. Kiwa głową i zaciska powieki, dając mi znać, że słucha. - Po pierwsze, Kapsel jest w sypialni, zrobiliśmy sobie wycieczkę. – Znów kiwa głową. – Po drugie albo wysłuchasz teraz wszystkiego, co mam ci do powiedzenia, albo cię uduszę.
Jest zraniona, zadziorna i zawzięta. Nie zdziwiłbym się, jakby mimo to nie chciała mnie słuchać. Wie, że jej nie uduszę, za wiele dla mnie znaczy, a jednak przytakuje. Powoli poluźniam uścisk, dając jej możliwość swobodniejszego oddychania, ale nie wypuszczam jej, zanim cokolwiek bym powiedział, wyrwałaby mi głowę razem z jajami. Przyciśniętą do drzwi mierzę wzrokiem i czuję przyjemny ucisk w podbrzuszu. Znów wiodę spojrzeniem w górę i zatrzymuję się na jej szklistych oczach.
-To nie tak, że nie wyjechałem – zaczynam mówić, a jej źrenice natychmiast się poszerzają. – Wróciłem dwa tygodnie temu. Wiem, że nie wierzysz. Przez tydzień siedziałem zamknięty w domu, a kiedy postanowiłem wyjść - spotkałem ciebie. – Sam nie wiem, dlaczego zabieram dłoń z jej ust. Wciąż milczy. – Coś jest nie tak, jak powinno. Gdyby mnie ścigali, byłoby już po mnie, a nadal jest cisza. Nikt mnie nie szuka, nikt nie śledzi. Są dwa wyjścia. – Zabieram w końcu dłoń z jej krtani. – Albo wcale mnie szukają, co jest dziwne, albo dokładnie wiedzą gdzie jestem, a to znaczy, że nie mogę się chować, bo uderzą w ciebie. Muszę być na widoku.
Olka patrzy mi w oczy i nie umiem z nich niczego wyczytać, a po chwili zwyczajnie mnie mija i wchodzi do sypialni. Stoję jak kołek ze zwieszoną głowa i podnoszę ją dopiero kiedy wraca z kotem na rękach.
-Niczego mu nie zrobiłem. – Tłumaczę się.
-Wiem- odzywa się w końcu, a dla mnie to ogromna ulga. – Jeśli to wszystko co chciałeś powiedzieć, to dzięki za informację.
-Ola zrozum mnie!
-Rozumiem – szepcze i całuje Kapsla, kurwa aż mu zazdroszczę. - Ale nie oczekuj, że cię pochwalę. Nie uwierzę, że nie mogłeś dać znać. Choćby przez kochankę. Po co mówiłeś mi o tej ucieczce? Po co grałeś na moich emocjach i strachu? – mówi coraz głośniej i nie daje sobie przerwać. – Tak! Bałam się o ciebie, to takie nienormalne? Nastraszyłeś mnie, nawciskałeś kitów, a później co? Zastałam cię u Michaliny! Ona miała prawo wiedzieć, co się z tobą działo. W porządku, tylko nie rozumiem do czego ja ci byłam?
-Mieszkamy obok siebie, musiała wiedzieć, ktoś musiał robić mi zakupy, cokolwiek!
-Jasne, że tak. Ale nie przyszło do łba, powiedzieć jej, żeby dała mi znać, że żyjesz? Nawet jak do niej przyszłam, to zapierała się, że nie wie! Skoro to nie było dla ciebie ważne, to co tu jeszcze robisz?
Rozkładam bezsilnie ręce, bo sam nie wiem jak mam jej to wszystko wytłumaczyć. Czego bym nie zrobił, to i tak nie uwierzy. Robię krok w jej stronę i nie spuszczam z niej wzroku. Wdycham głęboko jej zapach i wiem, że ona też to robi. Rozkoszujemy się tą chwilą niepewności i wzajemnej fascynacji. Mimo złości jaką do mnie ma, wiem, że prędzej czy później ulegnie. Wolę prędzej. Przysuwam się do niej po milimetrze, bojąc się, że zbyt gwałtowny ruch ją spłoszy, aż w końcu udaje mi się stanąć tak, że żeby mnie widzieć musi patrzeć w górę. Jest idealnie piękna i czeka na mnie.
-Tęskniłem – szepczę i wyciągam dłoń  stronę jej włosów, lecz ich nie dotykam. – Każdego dnia tęskniłem i pragnąłem cię jeszcze zobaczyć. Bałem się, że to nie nastąpi. Że nigdy nie spojrzę ci w oczy. – Delikatnie układam dłoń na jej policzku i czekam na jakikolwiek gest.
-Spojrzałeś. – Jej głos jest cichy i tak cholernie podniecający. – Możesz już iść.
-Nie mogę. – Jestem już kilka centymetrów od niej.
-Chcesz mnie dotknąć? – pyta, a ja drętwieję. – Pocałować? – Nie wiem, o co jej chodzi, ale obawiam się, że to nie są zwykłe pytania. – Zerwać to, co mam na sobie i doprowadzić ekstazy?
-Ola, źle się czujesz? – Po chuj pytam! Powinienem wziąć ją w ręce i zanieść do łóżka.
-To chcesz czy nie?
-Chcę – mówię ostrożnie i czekam co zrobi. Spodziewam się kłótni, ale ona patrzy na mnie tak pożądliwie, że mam same wątpliwości.
-To czemu tego nie robisz? – Znów to samo. Jej oczy mówią, bierz mnie całą, jednak głos jest zimny i obojętny.
-Nie mam pewności, czy ty chcesz.
-Nie chcę. – Zawiedziony wypuszczam powietrze z płuc. – Nie chcę ciebie Łukasz. Nienawidzę cię. Bardzo się bałam, wiesz? – Niespodziewanie zaczyna płakać. – Każdego dnia budziłam się z myślą, że jesteś w swoim domu, a to wszystko to głupi sen. Szukałam cię między ludźmi na ulicy i spałam z telefonem pod poduszkę, żeby nie przeoczyć żadnej wiadomości od ciebie. Jednej zasranej wiadomości, która nie nadeszła! – krzyczy na cały głos. – Mogłeś powiedzieć Michalinie, żeby dała mi znać. Nic więcej mnie nie obchodziło! Niczego nie chciałam! Trzeba było z nią siedzieć, jak miałeś ochotę, ale nie udawać, że cię nie ma! Fajnie ci było ze świadomością, że się boję? To teraz niech ci będzie fajnie ze świadomością, że już mnie to nie obchodzi! Wynoś się!
-Ola – zaczynam i dostaję w twarz. Nie odzywam się, bo zasłużyłem. Spoglądam jej w oczy i jednym ruchem przyciągam do siebie jej głowę.
Nie zwracam uwagi, że bije mnie na oślep. Biorę co moje i nie mam zamiaru przestawać. Dyszę wciskając język w jej słodkie usta i pragnę jej z każdą chwila bardziej. Wiem, że w końcu mi pozwoli. Nie odwzajemnia czułości, ale po chwili przestaje się szarpać. Delikatnie ujmuję w dłonie jej twarz i zwalniam tempo. Sycę się jej smakiem i zapachem, a kiedy brak mi oddechu, lekko się od nie odsuwam. Ma wciąż zamknięte oczy, a ja uśmiecham się na ten widok. Jest dokładnie taka, jak dawniej. Kiedy uchyla powieki, nie mogę przestać na nią patrzeć. Niestety, nim zdążę cokolwiek powiedzieć, wali mnie w ryj. Kurwa! Moja głowa lekko się obraca i zaskoczony otwieram szeroko oczy. Jej ciosy trafiają w moje ramiona i klatkę piersiową, i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że chwyta za kubek. W ostatnim momencie się uchylam i porcelana rozbija się o ścianę. Wariatka! Osłaniam się przed wszystkim, co leci w moja stronę i tylko patrzę, jak z salonu robi się pobojowisko. Na podłodze leżą książki, papiery a nawet doniczka. W końcu podchodzę bliżej i łapię tę furię za nadgarstki. Wyrywa się i krzyczy na mnie, a ja tylko patrzę. Śliczna jest taka wkurzona.
-Nadałabyś się w nasze szeregi – mówię z uśmiechem, co wkurza ją jeszcze bardziej. Gryzie mnie w dłoń i kopie po kostkach, no serio waleczny okaz mi się trafił.
W końcu mam dość i z całej siły zaplatam jej ręce na plecach. Kręci się, ale jest na przegranej pozycji.
-Przyszedłem cię przeprosić – mówię dość groźnie. – Przeprosiłem i już. Nie musisz mnie kochać, ale jeśli tylko masz ochotę iść ze mną do łóżka, to tam są drzwi.
-Dupek! – syczy i wygląda, jakby chciała napluć mi w twarz.
-W rzeczy samej. – Po chwili jej ogniste spojrzenie słabnie, a ona zdaje się rozluźniać mięśnie. – Będziesz jeszcze bić?
-Nie. Szkoda na ciebie tracić energię.
-Niezwykle słuszna decyzja. – Wiem, że mój ton ją denerwuje, ale nie umiem sobie tego odpuścić. – Mogę cię puścić?
Zamiast odpowiadać, kiwa głową i kiedy uwalniam jej dłonie, od razu rozciera nadgarstki. Podnosi na mnie wściekły wzrok i dumnie unosi głowę. Domyślam się, co chce mi powiedzieć. Nie odwracając od niej wzroku, kiwam głową i omijając rozbite pod nogami szkło, odwracam się do wyjścia.
-Kłamałam! – Jej głos zatrzymuje mnie przed samymi drzwiami. – Nie nienawidzę cię.
Tym razem nie jest już taka pewna siebie. Kiedy odwraca się w moją stronę, robię niewielki krok w jej. - Chciałabym cię nienawidzić. – Pokonuję kolej metr i mam ją na wyciągnięcie ręki. – Bardzo bym chciała. To by wiele ułatwiło. Zmieniłam się, odkąd cię poznałam, a nie chciałam tego. Zamieszałeś w moim życiu, a później uciekłeś. – Nie reaguje, kiedy staję tuż przed nią i opieram jej podbródek na swoim palcu. – Dziwisz się, że mam żal? Chciałbyś tak jak ja?
-Nie.
-A wiesz, co jest najgorsze?
-Co?
-Cieszę się, że nic ci nie jest. Mimo całej złości, bardzo się cieszę, że wróciłeś. – Jej głos się łamie, a usta wyginają się w uroczą podkówkę.
-Ja ciebie też. – Pochylam się do jej drżących ust i zatrzymuję tuż przed nimi.
-Co też? – szepcze kusząco, a ja ledwo nad sobą panuję.
-To samo co ty, tylko trzy razy mocniej.
-Nie cieszyłabym się na twoim miejscu, bo jeśli to, co ja, to…
Nie pozwalam jej dokończyć i wpijam się w gorące usta. Tym razem sama obejmuje moją głowę i zachęcająco kołysze ciałem. Jest cudowna. Popycham ją sobą w stronę otwartej sypialni i mimo że się wzbrania, to nie robi tego skutecznie. Droczy się, udając niezdecydowaną i niedostępną, a tak naprawdę jest bardziej napalona ode mnie. Bez zahamowań głaszczę jej zgrabne ciało i wsłuchuję się w ciche mruknięcia. Zaciskam dłonie na zgrabnych pośladkach mojej królowej i unoszę ja nad podłogę. Jej nogi oplatają ciasno moje biodra i na stówę czuje jak pulsuje mi sprzęt. Nic nie poradzę, że tak na nią reaguję. Nie wypuszczając jej z rąk, klękam na łóżku i sadzam ją przed sobą. Dopiero teraz się od siebie odrywamy. W sumie powinienem się na nią rzucić, ale tylko patrzę. Ona sama zdejmuje z siebie opiętą koszulkę, a widok koronkowej bielizny rozpala mnie do czerwoności. Nie ruszam się, po prostu ją podziwiam. Nie odwracając ode mnie ślicznych oczu, kładzie dłonie na moich ramionach i wiedzie nimi do karku. Bezwiednie unoszę kącik ust, bo dziewczyna zaczyna działać na mnie jakoś inaczej niż dotychczas. Masuje moje napięte mięśnie i schodzi w dół, chwytając dół koszulki. Jednym ruchem zrywa ją ze mnie i z przygryzioną wargą opuszcza wzrok na moją klatkę. Kręci mnie to jak cholera i zaraz coś jej zrobię. Niespodziewanie pochyla się do mnie i kiedy mam wrażenie, że dotknie moich ust, opada i całuje mój obojczyk. Elektryzujący dreszcz razi moje ciało, a moje palce same wplatają się w jej rozpuszczone włosy. Dotyka mnie tak delikatnie, że tylko łaskocze, ale to wystarczy, żebym znalazł się na krawędzi spełnienia. Zamykam oczy i zaciskam dłoń na jej włosach. Nawet nie chcę wyobrażać sobie tego, co mogłaby mi zrobić. Wstrzymuję oddech, nie chcąc zagłuszać cichych cmoknięć, które odczuwam coraz niżej. Kiedy uchylam powieki, mój wzrok zatrzymuje się na jej nagich plecach i wypiętych pośladkach. Bez zawahania łapię w palce zapięcie stanika i pozbawiam ją niepotrzebnej bielizny. Oliwia szybko się prostuje, ale zanim się odezwie, popycham ją na łóżko i dopadam do zgrabnego biustu. Przyciska mnie do siebie i odrywa plecy od materaca. Wykorzystując okazję, wciskam ręce pod jej plecy i mam ją teraz całą. Mlaszczę, liżąc twarde sutki, a stęknięcia dochodzące do moich uszu jeszcze bardziej mnie nakręcają. Nie chcę czekać dłużej. Swoje usta zastępuję dłońmi, masując miękki biust, a ustami schodzę niżej. Nie liczę na zbyt wiele, ale nie potrafię nie spróbować. Oddycha coraz szybciej i wiem, co zaraz się stanie. Póki co łapię za brzegi jej spodni i powoli odsłaniam obiekt moich pragnień. Jestem nienormalny, ale serio nie umiem na nią nie patrzeć. Jest idealna. Moje pocałunki kumulują się w okolicach pępka, a kiedy mam wrażenie, że chce więcej, obniżam je na słodkie łono. Zaskakuje mnie brakiem reakcji, a raczej reaguje tak, jak bym sobie tego życzył. Podnoszę wzrok i ślinię się, widząc jak ugniata piersi. Robi to tak seksownie, że od samego patrzenia można wybuchnąć. Nie czekam, jednym ruchem rozchylam jej nogi i topię usta w jej kobiecości. Głośny, ochrypnięty jęk wyrywa się z jej słodkich ust i mimo że próbuje się odsunąć, to nie pozwolę na to. Za długo czekałem. Zresztą po chwili sama przestaje się odsuwać i w końcu jest tak, jak powinno. Jest głośno i mokro. Jej skóra słodko pachnie, a spływająca po moich ustach wilgoć jest smakowita i uzależniająca. Z rozkoszą zlizuję ją z miękkiej skóry i palcami rozchylam płatki. Koniuszkiem języka przesuwam w górę, docierając do najwrażliwszego miejsca. Ciało Olki sztywnieje na sekundę, a jej dłonie opadają na moją głowę. No proszę, jednak jej się podoba. Jest tak podniecona, że aż pulsuje, a ja nie zwalniam, chcę ją zmęczyć. Jej szybkie oddechy urywają się gwałtowanie, a to oznacza koniec gonitwy. Opieram dłonie o jej uda, żeby nie miała ruchu i pieszczę ją boleśnie i brutalnie. Jęczy już w głos, a ja robię to jeszcze mocniej. W końcu jej nogi zaczynają drżeć, a plecy wyginają się w fantastyczny łuk. Próbuje oderwać od siebie moją głowę, ale to nie łatwe, ja wciąż nie mam jej dość. Udaje jej się zacisnąć nogi na mojej głowie i muszę przyznać, że tak mi jeszcze lepiej. W końcu daję jej odetchnąć i niechętnie odrywam się od jej ciała. Dyszy ciężko i z trudem przełyka ślinę, a ja w czasie jej odpoczynku zdejmuję z siebie resztę ubrań. Na mój widok kręci głową i odwraca się na bok.
-Tak też mi pasuje. – Pochylam się do jej ucha i nie zwracając uwagi na jej protesty, podciągam delikatnie jej kształtną pupę. Przez chwilę jej się przyglądam i sunę dłonią po plecach w stronę karku. Wiem, że świadomie mnie nęci. Opiera czoło o poduszkę, a biodra wypina w moją stronę. Nie wie, że będzie bolało. Powoli wchodzę w jej ciało, a z jej ust wydobywa się przyjemne dla uszu mruknięcie. Byłem pewien, że będę się bawił całą noc, ale moje ciało chyba nie chce współpracować. Po kilku głębokich pchnięciach jestem na skraju wytrzymałości. Zaciskam zęby, żeby odwlec szczyt, bo to porażka skończyć w dwie minuty. Niestety, jej jęknięcia i klaskania naszych ciał wcale nie pomagają. Próbuje jakoś ochłonąć i kładę się na jej plecach, dłońmi przytrzymując jej ręce. To nic nie zmienia, jestem za bardzo napalony, żeby dać radę, a jej zaciskające się mięśnie wręcz zasysają mnie do środka. Nie wytrzymuję. Gwałtownie przyspieszam i ze wstrzymanym oddechem kończę tę jazdę do nieba. Podparty na rękach wiszę nad swoją kobietą i dopiero po chwili delikatnie do niej przylegam. Całuję jej kark, głowę i szyję, ale ona już nie reaguje, oddycha ciężko i lekko drga, jakby chciała mnie z siebie zrzucić. Kiedy kładę się obok niej, nie rusza się i dopiero po chwili odwraca do mnie płomienne spojrzenie. Niewyżyta jest. Bez słowa przybliża się do mnie i opiera policzek o moją klatkę piersiową. Wypadałoby coś powiedzieć, zwykle po takich nocach dziewczyny czegoś oczekują, ale w sumie wszystko już sobie daliśmy, czego chcieć więcej? Bawię się jej włosami, a ona obrysowuje palcem wzory moich tatuaży. Właśnie tak chcę spędzić resztę życia. Leżąc z nią w łóżku i patrząc, jak się uśmiecha na mój widok. Żadnej rodziny, żadnych znajomych i dzieci. Żeby nikt nam nie przeszkadzał. Przewracam oczami, kiedy Kapsel wskakuje na łóżko i bezczelnie kładzie mi się na brzuchu. Dobra kot ujdzie, ale nikogo poza tym nie zniosę w naszym życiu. Sam łapię się na tym, że to już nie moje a nasze życie.
-Mogę o coś spytać? – Oliwa lekko unosi głowę.
-Pytaj.
-O co chodziło z tym twoim wyjazdem? Kto cię ściga?
-To długa historia. – Chcę zakończyć temat.
-To w skrócie. – Robi palcem kółko wokół mojego sutka, wie, cholera jedna, że jej nie odmówię.
-Mówi ci coś ksywa Francuz?
-Mówi – odpowiada cicho. – Słyszałam o nim kilka razy, na szczęście nie przyszło mi go bronić.
-Cztery lata temu zabił moją mamę. Od tamtej pory próbuję go skasować.
Oliwia nagle siada na łóżku i okrywa się pościelą.
-Co ty mówisz?
-Mama chciała sprzedać mieszkanie, zlikwidowała lokatę i miała w planach kupić coś większego, żeby było nam wygodniej. Miała tętniaka, wiadomo było, że nie może sama mieszkać – mówię na jednym oddechu, bo chcę szybko skończyć. – Wracała wieczorem z gotówką. Miałem po nią wyjść, żeby czuła się bezpieczniej, ale zagapiłem się i za późno wyszedłem z domu. Spotkałem ją w połowie drogi, szarpała się z kimś. Dopiero kiedy podbiegłem, poznałem Francuza, był wtedy mniej ważny niż teraz. Wyrwał jej torebkę i odepchnął, tak że uderzyła głową w beton. Tętniak pękł, a ona zmarła mi na rękach, zanim przyjechało pogotowie. Koniec historii. – Uśmiecham się, chociaż żal łamie mi serce. - Nigdy się z tym nie pogodzę. To była moja wina.
-Nie mów tak. – Znów się na mnie układa i od razu obejmuję ją ramieniem. – Od tamtej pory polujecie na siebie?
-Dokładnie, ona na mnie, ja na niego. Pamiętasz, wtedy kiedy nie przyszedłem na spotkanie z tobą, a później byłem obity, to właśnie była moja ostatnia akcja z Francuzem. Teraz mszczą się jego pionki.
-Nie powinnam tego mówić, ale nie dziwię ci się, chyba sama bym nie podarowała.
-Serio znalazłoby się dla ciebie miejsce u nas. – Łapię jej dłoń i zaczynam bawić się jej palcami.
-Bardzo śmieszne. – Gryzie mnie lekko w ramię i znów się przytula. – Macie tam w ogóle jakieś dziewczyny?
-Miśkę, ale ona jest raczej sanitariuszką niż żołnierzem.
-No tak, zapomniałam. Złamane serca też wam opatruje?
-Jak ma czym, to tak. – Podoba mi się jej zazdrość i specjalnie ją denerwuję.
-A czym się opatruje takie złamania? – Jej głos od razu zmienia się na lekceważący.
-Okładem z młodych piersi. - Oliwia spogląda mi w oczy i litościwie kręci głową.  – No nic nie poradzę, że to najskuteczniejszy sposób.
-Ja też jestem takim lekarstwem?
-Nie – wzdycham. – Ty możesz jedynie złamać mi serce, ale proszę, nie rób tego.
-Nie planuję. - Poprawia się na mnie i kładzie nogę na mojej.
-A ja mogę o coś spytać?
-Pytaj.
-Czemu Kapsel jest Kapslem?
Oliwia głośno prycha i podnosi na mnie wzrok. Nie umiem się oprzeć i kładąc dłoń na jej policzku, delikatnie całuję jej usta. Jest słodka za każdym razem bardziej.
-Znalazłam go w zsypie na śmieci. – Jej wzrok przygasa, jakby przypominała sobie tamten dzień. – Był malutki, brudny, zapchlony i z kleszczami. Wyciągnęłam go z kubła i zawiozłam do lekarza. Przecież nie mogłam go oddać. Był nie większy od filiżanki do espresso.
-Ale czemu Kapsel?
-Bo miał kapsel od piwa przyklejony jakąś gumą do futra. Tak już zostało. A ty, jak jeszcze raz go porwiesz, to nie przeżyjesz. – Groźnie na mnie zerka.
-Jeśli porwanie, to jedyny sposób, żeby Cię zdobyć, to szykuj się na jutro. – Przyciągam ją do siebie i całuję w skroń.
-To mój synek i nikt nie ma prawa go tak traktować. – Dziewczyna prawie płacze.
-Chciałabyś mieć dzieci? – Sam nie wiem po co pytam i w duchu modlę się, żeby nie chciała.
-Zwariowałeś? Wyobrażasz mnie sobie z dzieckiem? One są za szybkie, za głośne i wiecznie coś chcą, przy czym nie potrafią sprecyzować żądań.
Z ulgą przymykam oczy i jeszcze bardziej ją do siebie przytulam. Koniec wojen, koniec tych rozstań i powrotów. Powoli wszystko poukładamy i nie zostanie nam nic innego, jak cieszyć się sobą.

Niebezpieczny klient [Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz