Głuchy ciągły pisk

841 41 30
                                    

Otwieram oczy czując chłód, ale nie tylko. Ból głowy oraz mdłości też towarzyszą jak zwykle, gdy upije się tak, by nie pamiętać co się działo w nocy

Po tym jak rozglądam się dookoła orientuje się, że jestem w jakimś lesie lub może parku kij to wie pierwsze co robię po chociażby ustawieniu się do siadu to sprawdzanie kieszeni czy mam telefon, portfel oraz klucze i krew mnie zalewa, gdy w kieszeni nie wyczuwam akurat kluczyków

- Cholera jasna - warczę cicho sam do siebie i szukam ich po kieszeniach, a jednak nie jestem w stanie ich nigdzie wyczuć co łączy się z ich znalezieniem

- Kurwa gdzie ja jestem - słyszę nagle nieogarnięty głos mojego brata i patrzę sobie na niego jak próbuje zorientować się gdzie się właśnie znajduje do póki jego wzrok nie spoczywa na mnie, jednak patrzy tak jakbym był dla niego kimś obcym

- Coś nie tak? Czyżbyś widział poczwórnie? - pytam go na co on mruga

- Nie - odpowiada szybko po chwili - Gdzie nas wywiało?

- A chuj wie, albo to las, albo jakaś spokojna część parku - wzdycham i patrzę na jezioro - O kurwa - mówię i mimo, że nie powinienem się śmiać to to robię

- Ja pierdole, ale dzban - Shade również zaczął się śmiać widząc to co ja czyli niemal nagiego Haru, który leżał nogami oraz dupą we wodzie

- Co on odwala z życiem - pokręciłem głową na boki dalej nico się śmiejąc

- Nie wiem, ale żal mi go jeśli psy go znajdą - powiedział, a w jego głosie słychać było wyraźnie sztuczny żal

- Ej ale, że my jesteśmy prawie w jedyny miejscu, a nie rozjebani na całe miasto? Cud - słyszymy oboje nagle głos Luiego, za którym się obracamy

- Widocznie szczęście - Shade przyjacielsko przywalił mu z pieści w bark

- Co odpierdala Haru - zszokował się widząc go i stanął jak wryty w ziemię

- Kto by tam wiedział. Może kaczki ruchał? - zaśmiałem się żartobliwie

- Budzimy go? - zapytał Lui po dziesięciu minutach, gdy my szczęśliwie pod drzewem siedzimy wygrzewając się w ciepłych promieniach słonecznych mimo aktualnej pory roku oraz po tym jak odnalazłem swoje kluczyki do auta

- Chcesz to idź. Tylko nie drzyj ryja jak przypierdoli Ci tą deską tam - powiedziałem wskazując na drewno, do którego się przytulał

- Jednak nie idę - zrezygnował z tego od razu

- Ja pierdole ja pójdę bo się zbierać musimy - powiedział Shade i poszedł obudzić chłopaka - Haruuu kici kici - podszedł on do niego bardzo powoli, ostrożnie zaczynając go szturchać

- Kici kici? Serio Shade? - zapytał Lui

- Ej byleby nie zajebał - obróci się wystawiając ręce do góry

- Wołając ,,kici kici" coś zmienisz? - uniósł jedną brew do góry

- Ależ oczywiście - uśmiechnął się głupio

- O matko - szepnął chłopak kręcąc lekko głową - Zapierdoli mu tą dechą jak nic - powiedział patrząc na starania mojego brata

- Nim go zbudzi zdążę pobiec po browarka do sklepu - zaśmiałem się

- Mmmm ktoś znowu na alko leci - uderzył mnie biodrami Lui

- Aj cicho - wywróciłem oczami machając też w aroganckim geście ręką

- AŁA! SZKURWA JEGO MAĆ! - Shade nagle krzyknął, a gdy ja i Lui spojrzeliśmy w tamtym kierunku gdzie Haru stał z deską jakby gotowy do ataku, ale z zszokowaną i nieogarnięty miną oraz mojego brata leżącego na ziemi trzymającego dłonie na swoim krocze

- Wiedziałem, że mu zapierdoli! - krzyknął Lui

- Jak dziecko się fascynujesz - stwierdziłem

- Przesadzasz - zbył mnie ręką i poszedł w stronę tamtej dwójki

- Taaa - machnąłem ręką siadając na trawie

Reszta dni, aż przez trzy tygodnie wyglądały bardzo podobnie. Zwykle od popołudnia do wieczora siedze przy Akim, prowadząc monolog lub być może dialog kto wie?

Trzymając jego rączkę zwykle mówię do niego opowiadam mu jakieś historie co tam u mnie jak i reszty, patrząc w jego zamknięte oczka proszę nawet błagam by je otworzył, popatrzył na mnie oraz że by ktoś powiedział, że już będzie wszystko dobrze

Do póki mam czas dla siebie oraz obowiązkowo dla Akiego siedzę przy nim cały czad nie raz nawet nie jem czy nie pije przez co chłopaki wyciągając mnie siłą z pokoju bym się nie odwodnił czy coś

Wieczorami mój brat razem z Haru oraz jakimiś innymi dowódcami zależy kto z nimi idzie siłą wyciągają mnie z sali bym szedł gdzieś z nimi napił się, zabawił i tak dalej

Przez pierwszy tydzień niemal cały czas siłą to robili w drugim tygodniu już nieco łatwiej ulegałem im namówieniu na wyjście, a w trzecim nawet nie musieli błagać czy szarpać się ze mną. Przyszli ja pożegnałem się z Akim całując go delikatnie w jego usta oraz czule gładziłem chwile jego policzek, po czym szedłem po prostu z chłopakami na jakieś imprezy czy do klubów

Dokładnie w dwudziestym drugim dniu od kiedy Aki jest w śpiączce chłopaki wyjechali sobie gdzieś tam na trzy dni więc miałem cztery dni dla siebie i dla Akiego

Charles jak co jakiś czas sprawdzał jego stan. To jak goi się rana, która przez brak ruchu chłopaka goiła się tak jak powinna przez co jeszcze około ponad tydzień może dwa tygodnie i będzie już w porządku

- Dalej nie wiesz kiedy się obudzi prawda? - zapytał Cameron stojąc tuż obok

- Cóż no nie... jego ciało regeneruję się jak powinno, jednak to i tak nie zmienia praktycznie nic jeśli chodzi o zagrożenie jego życia. Fakt może jest ono mniejsze, ale dalej istnieje ryzyko. W końcu on cały czas walczy - powiedział cicho medyk

- Jest mniejsze, ale o ile? - ponownie Cameron zadał pytanie, na którym medyk chwile myślał, a następnie westchnął

- Niecałe 20% szans więcej jest na to, że się wybudzi - odpowiedział i w zamyśleniu zaczął nadgryzać wargę

- Tak mało mimo postępu w regeneracji jaki przeszedł? - ponownie głos zabrał białowłosy alfa

- Wiesz... głównie chodzi tu o to niedotlenienie mózgu. Nawet jeśli się wybudzi jest wiele procent szans na to, że będzie niemy, ślepy lub sparaliżowany - wyszeptał zapewne nie chcąc tego mówić tak samo ja jak i pewnie Cameron nie chcielibyśmy tego usłyszeć, a tym bardziej nie chcemy nawet by stało się to prawdą

- Ale są szanse, że będzie zdrowy? - tym razem to ja się odezwałem, a Charles popatrzył na mnie

- Są - odparł na co się uśmiechnąłem - Jednak dużo mniejsze - dodał ciszej na co od razu uśmiech zszedł z mojej twarzy, a zastąpiło go widoczne zmartwione oraz przerażone spojrzenie

Po tych słowach w pomieszczeniu zapadła cisza. Jedyny dźwięk rozbrzmiewający echem po ścianach pokoju robiły maszyny, do których podpięty był Aki

Po dwudziestu minutach Charles oraz Cameron już wyszli z pokoju pozwalając zostać mi tu ile tylko będę chciał

Leżąc na pościli patrzę tylko w zamknięte oczka joty jak zwykłe trzymając również jego rączkę. Mimo pikania maszyny, które przez echo w pomieszczeniu jest okropnie głośne oraz irytujące udaje mi się nagle usnąć

Mimo tego, że Aki w dalszym ciągu walczy o życie zasnąłem wyjątkowo spokojnie. Pierwszy raz od trzech tygodni trzeźwy, wiedząc, że Aki jest blisko czułem się dużo lepiej, gdy wiedziałem i mogłem w miarę czuwać nad tym co się dzieje. Gdyby zaczęło dziać się coś złego jak na przykład pisk maszyny, świadcząc o tym, że dzieje się coś niepokojącego, który mógłby mnie obudzić lub też te pozytywne rzeczy jak dotyk mojej malutkiej joty na moim ciele, który mnie zbudzi, a ja ponownie dostrzegę te piękne zielone tęczówki chłopaka

I właśnie po dla mnie nieokreślony czasie dzieje się to

Jak przez ścianę słyszę nagle głuchy ciągły pisk urządzenia, który zdaje się powoli wybudzać mnie ze snu do świata realnego, w którym będąc jeszcze znużony we śnie nie mam pojęcia co dokładnie się dzieje

Z miłości do bólu [Yaoi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz