Wstałam o 7:30, ponieważ obudziła mnie Dorcas, która została obudzona przez Ann, którą natomiast obudziła Lily. Dorcas powiedziała, że śniadanie zacznie się za kilkanaście minut, a lekcje o 8:10.
—Panno Carter widzę, że już pani się zaprzyjaźniła z dziewczynami. Proszę, oto plan lekcji.
Spojrzałam i zobaczyłam pierwszą lekcję- transmutację. Nie jestem taka zła z tego przedmiotu, ale najlepsza też nie. Czasami mi coś nie wyjdzie i muszę się skupić... Ale w tym przeszkadza mi grzywka. Ale też nie mogę jej obciąć, bo będę wyglądać jak upośledzona, bez urazy dla nikogo oczywiście. Wracając do transmutacji to miałam dobre oceny, zazwyczaj powyżej oczekiwań i wybitny. (Mam farta, że na koniec roku z egzaminu dostałam wybitny)
—Ej, Maredih, siedzisz ze mną? —Zapytała się Lily. Swoją drogą znam ją dopiero dzień i chyba mogę się z nią zaprzyjaźnić...
—Jasne —Odpowiedziałam z uśmiechem.
Obok nas usiedli Remus, Syriusz, Peter i James. Każdy kolejno przywitał się ze mną na co odpowiedziałam, gdy już skończyli, krótkie "cześć". Nie wiem czemu, ale James i Syriusz głupio się uśmiechali, a Remus ukrył twarz w dłoniach, Peter... cóż... Zauważyłam, że większość czasu coś je. Jakby przestał jeść kilogramy słodyczy i zaczął zdrowo się odżywiać... no i może jeszcze jakaś dieta... to może udało by mu się schudnąc jakieś 10 kg i miałby taką sylwetkę jak, chociażby, Syriusz. (Jednak zostało coś z Beauxbatons.)
—Czemu szczerzycie się jak głupi do sera? —Zapytałam, bo coraz bardziej denerwowało mnie ich zachowanie.
—My? Heh, my się, haha, wcale nie, hehe, szczerzymy. —Odpowiedział brązowooki śmiejąc się.
—Ahaaa... —Chciałam wstać, bo za moment zaczyna się lekcja, lecz czułam jak szata przykleiła mi się do ławki.
Niech ich szlag trafi... Spojrzałam na nich moim "zabójczym" wzrokiem. Sięgnęłam po puchar z wodą i napiłam się trochę, oczywiście żeby starczyło dla tych dwóch huncwotów. Chłopaki "kisili" się ze śmiechu, a ja tylko dodałam:
—Kara was nie ominie. I nie spocznę tylko na wodzie.
—Jakiej wodzie? —Trochę spoważnieli i spojrzeli po sobie.
Korzystając z ich nieuwagi wylałam na nich wodę. Była zimna, więc ci krzyknęli podnosząc się szybko. Podejrzewam, że ciecz dostała się im pod szatę. ( (͡° ͜ʖ ͡°) dop.aut) Zemsta jest słodka.
I nagle mnie olśniło. Zdejmę szatę i pójdę po książki i różdżkę, wrócę i odczaruję... chyba, że użyli zaklęcia Trwałego Przylepca... wtedy nie żyją.
Chciałam już wcielać swój genialny plan w życie, lecz z pomocą nadszedł Remus, który widocznie nie był zadowolony z pomysłu chłopaków.
—Dzięki. —Uśmiechnęłam się lekko do niego. Tamta dwójka jeszcze nie doszła do siebie i mieli dziwne miny.
W drodze powrotnej przypomniałam sobie, że przecież nie wiem gdzie jest sala od transmutacji! Postanowiłam zejść na pierwsze piętro, gdzie znajduje się Wielka Sala. Po drodze nie spotkałam nikogo, czyli chyba pierwszego dnia szkoły się zgubię. Ale to najwyraźniej leży w mojej naturze, żeby gubić się w nowych miejscach.
—Patrzcie, szlama się zgubiła. —Usłyszałam za sobą drwiący głos. Po tym w jaki sposób powiedział słowo szlama domyśliłam się, że to arystokrata. I to jeden z tych najgorszych.
—Równie dobrze ciebie możnaby nazwać charłakiem. —Przy ostatnim słowie odwróciłam się i zobaczyłam, może o rok starszego, chłopaka z długimi blond włosami.
—Zadziorna jesteś. —Odezwała się dziewczyna z czarną szopą na głowie. (To chyba włosy...) —Carter, co?
—Tak. A teraz chcę iść na transmutację. —Odwróciłam się lecz zatrzymała mnie silna ręka chłopaka.
Dodał: —Drugie piętro, trzecie drzwi po prawo. —I sobie odeszli. Tak po prostu. Chociaż wiem gdzie jest sala. I nie wiem kim są...
Udałam się we wskazane miejsce i zobaczyłam stojących uczniów Gryffindoru i ee... Hufflepufu?
—Tu jesteś! —Zawołała Dorcas, gdy podeszłam.
—Tak, oto i ja! —Uśmiechnęłam się. —A coś się stało?
—Zaraz dzwonek i myśleliśmy, że się zgubiłaś! Gdzie cię poniosło?
—Ano byłam tu i tam... Dobra, zgubiłam się... —Czułam jak się czerwienię. —Na szczęście przyszedł mój wybawca.
—Kto, jeśli mogę wiedzieć? —Zapytał Syriusz dołączając się do rozmowy.
—Emm, jakiś blondyn ze Sly... Slytherinu.
—Puszący się arystokrata? Towarzyszyli mu ciemnowłosa kobieta z buszem na włosach i czarnowłosy młodszy chłopak podobny do Syriusza? — Nagle otoczyli mnie wszyscy, których poznałam, czyli: Syriusz, Remus, Peter, James, Dorcas, Lily i Ann.
—Eee, no, chyba. Chyba tak. A co? —czułam się głupio. Nawet nie wiem o co im chodzi.
—Nie zadawaj się z nimi, nie rozmawiaj ani nie patrz na nich. Nic i kropka. —Pierwszy głos zabrał Syriusz.
—Dokładnie tak. Nie rób nic podejrzanego. Nawet o nich nie myśl. —Poparł go James z wyraźną żądzą mordu w oczach.
—A mogę najpierw wiedzieć o kim mówicie?
—Nie.
—Nie.
—Ej, chłopaki, jest nowa więc powinna wiedzieć trochę o uczniach innych domów! —W końcu ktoś rozsądny!
—No właśnie, skąd mam wiedzieć kogo mam się przestrzegać, skoro jestem tu dopiero drugi dzień.
—Ech, nie chcę tego mówić, ale... Dobrze gada, polać jej! —Em, to, co tu się dzieje jest co najmniej dziwne. Ale jak to mówią, skleroza nie boli.
DRYŃ DRYŃ
—Uczniowie, do klasy! —to chyba dobiegało z głębi sali... Nie jestem pewna, ale chyba tak. Czy transmutacji uczy profesor McGonagall? Rodzice mi coś o tym wspominali... A trzeba było słuchać! A właśnie! Muszę przecież napisać do rodziców list, oby się ucieszyli, a z resztą, i tak mnie nie interesuje ich zdanie na ten temat...
Lily pociągnęła mnie do pierwszej ławki. Czy ona oszalała? Być tak blisko jakiegoś nauczyciela równoznaczne jest z przymusowym słuchaniem wszystkiego co mówi! Tęskno spojrzałam w stronę ostatniego rzędu, w którym siedzieli Syriusz, James, Dorcas i jakiś chłopak z Hufflepuffu. Ci dwaj pierwsi tylko wyszczerzyli się bardziej niż na śniadaniu i pomachali mi ocierając przy tym niewidzialną łezkę.—Witam was na pierwszej lekcji w tym roku. Dołączyła do nas nowa uczennica, więc wypadałoby sprawdzić jej wiedzę, czyż nie? Meredih, zaprezentuj nam zamianę książki w igłę...
I w taki sposób znienawidziłam transmutację... Przez kolejne lekcje to mnie najwięcej pytała z różnych tematów. Inne lekcje, na całe szczęście, nie były tak wyczerpujące i wymagające włączenia szarych komórek. Miałam czas na rozmyślanie co napiszę w liście do rodziców....
CZYTASZ
Gryfonka|Syriusz Black
FanfictionOd zawsze wiedziałam, że Beauxbatons to nie miejsce dla mnie. Wszędzie lalunie, które tylko czekają aż się potkniesz (w większości, nie mówię, że wszystkie), aby później obrzucić cię łajnobombami. Na całe szczęście przeniesienie taty do Ministerstwa...